Rozdział V
- B-Braciszku, naprawdę wróciłeś.
- Shun, już wszystko dobrze.
Czarny Feniks, stojąc na dachu, krzyczał:
- Zdrajca Ikki! Czekałem na ciebie! Z rozkazu Wielkiego Mistrza Arlesa zostaniesz stracony. Za chwilę udasz się na wycieczkę w zaświaty!
Ikki spojrzał na Czarnego Feniksa:
- Kojarzę ciebie. Czy ty nie jesteś Ritahoa?
Nagle twarz Czarnego Feniksa pobladła. Ikki patrzył dalej na Czarnego Pegaza i na resztę. Był zdumiony, widząc ich tutaj. Zaczął mówić do nich po imieniu:
- Ty jesteś Kenuma. A ty Jido. A ty jesteś Shinadekuro, nie?
Słysząc swoje imiona, Czarny Pegaz i pozostali poczuli się zawstydzeni i schowali swoje twarze.
- Haha... Kiedy dowodziłem Czarnymi Rycerzami, ty, Ritahoa i reszta byliście wydaleni z Wyspy Królowej Śmierci. Zabawne, że byliście wtedy Czarnymi Feniksami. Jeśli życie wam miłe, to lepiej stąd uciekajcie!
Jednak Czarny Feniks nie poddał się.
- Ikki, jeśli ciągle myślisz, że jesteśmy tymi samymi chłopakami, co kiedyś, to jesteś w ogromnym błędzie! Wszyscy przeszliśmy trening w Sanktuarium w Grecji po to, aby pokonać Rycerzy z Brązu. Co więcej, dostaliśmy rozkaz od Wielkiego Mistrza, aby pozbyć się zdrajcy, Ikkiego.
- I co z tego?
- Jeśli wszyscy zostaniecie pokonani, Wyspa Królowej Śmierci znowu zyska pozwolenie na trening Rycerzy. To nasza jedyna szansa. I z pewnością z niej skorzystamy. Dalej!
Czarny Pegaz i reszta otrzymali rozkaz, ale jeśli ktoś okazuje swoją słabość, przestaje być użyteczny w świecie Rycerzy. Czarny Pegaz, zwany Kenumą, Czarny Łabędź, zwany Jido i Czarny Smok, znany jako Shinadekuro – nie byli w stanie mierzyć się z Ikkim.
- Hou Yoku Tenshou! – za jednym zamachem Ikki położył aż trzech. Pozostał jedynie Czarny Feniks, Ritahoa.
Dwa Feniksy mierzyły się ze sobą.
- Ritahoa! Czarni Rycerze, mimo wszystko, żyją w cieniu. W skrócie, ja jestem światłem, a ty cieniem... I niestety, cień nigdy nie zastąpi światła, nawet jeśli jest wywrócony do góry nogami.
- Ikki, długo się nie widzieliśmy i zdaje się, że masz dobrą gadkę. Zaraz się dowiemy, kto jest światłem, a kto ciemnością. Keiii... – krzycząc, Czarny Feniks wysłał w stronę Ikkiego swoje pięści, które przewyższały Meteory Pegaza, uderzenia z prędkością światła!
Ikki starał się ich unikać:
Kiedy on tak się poprawił? Jeśli nie będę z nim walczyć na poważnie, to przegram.
- Giń... Ikki! – ruchy Czarnego Feniksa połączyły się w jedno uderzenie.
Ikki za jednym zamachem wylądował na drzewach, które miały kilkaset lat. Drzewa również zostały położone za jednym zamachem.
Coś błyszczącego wyleciało od szyi Ikkiego, ale nikt tego nie zauważył. I choć Ikki doznał obrażeń, dał radę się podnieść.
Czarny Feniks poczuł, że zwycięstwo jest blisko.
- No i co, Ikki? Nie jestem tym dawnym Ritahoą. Teraz jestem Czarnym Feniksem uznanym przez Wielkiego Mistrza.
- Widzę, że się poprawiłeś, ale jako przeciwnik nie dorastasz mi do pięt!
- Co...?! Ty tak uważasz! Żryj to! – Czarny Feniks ponownie zaatakował z prędkością światła.
- Czy ten sam atak może zadziałać dwa razy? – Ikki dokładnie widział uderzenia Czarnego Feniksa i zgrabnie ich unikał.
Korzenie drzew, na które spadł Ikki, także zostały zmiecione, ale Czarny Feniks szybko wstał i był gotowy. Właśnie w tej chwili Ikki dostrzegł migoczący przedmiot u stóp Czarnego Feniksa. Gdy tylko ten się podniósł, od razu na niego nadepnął. Nagle mina Ikkiego zmieniła się:
- Ale ty masz brudne stopy... Pokażę ci moją iluzję! Phoenix Genma Ken!
Atak iluzji był wymierzony prosto w czoło Czarnego Feniksa i przyszył jego mózg! Czarny Rycerz utonął w morzu iluzji. Był władcą Wyspy Królowej Śmierci. Przez sprzeciw Ikkiego widział, jak jego podwładni zostali prawie zabici. Złudzenie było prawie jak prawdziwe, jego duch złamał się. Walka była prawie skończona.
Ikki sięgnął ręką ku migoczącemu przedmiotowi.
- Braciszku! – Shun podbiegł do Ikkiego. Starszy z braci podniósł tajemniczy przedmiot. Był to mały krzyżyk.
- Zapomniałem ci to dać.
- To jest...
- Nasza jedyna pamiątka po mamie.
- Och! Po naszej mamie!
- Nosiła go do chwili swojej śmierci. Zanim umarła, dała go mi i powiedziała, że mamy sobie wzajemnie pomagać.
Shun trzymał krzyżyk na swojej dłoni. Pomyślał o swojej mamie, której nawet nie znał, z miłością, po czym ścisnął krzyżyk. Łzy Shuna spadły na niego.
- Braciszku, od teraz powinniśmy być już zawsze razem!
- Shun, ten krzyżyk ma przypominać mnie i mamę. Nieważne, jak długo, zawsze będziemy razem. Zawsze będę z tobą walczył.
- Ale...
- Przyjdę i ci zawsze pomogę.
- Ale braciszku...
- Shun, co chcesz mi jeszcze powiedzieć?
- Hm?
- Nie znoszę pracy zespołowej – z tym słowami Ikki odwrócił się i zniknął w ciemnościach.
KONIEC |