Kanon a niekanon - co w tym uniwersum traktować serio a co nie?
Każdy, kto chce zacząć przygodę ze światem Rycerzy Zodiaku, zapewne zadaje sobie podstawowe pytanie, od czego zacząć? Przede wszystkim wiem, że ludzi będących poza fandomem może przerazić ilość odcinków, tytułów, podtytułów, dodatki… Każdy może mieć więc mętlik w głowie i zadawać sobie pytania. Oprócz tego pytania „Od czego mam zacząć?” (na które odpowiedzieliśmy już w tym artykule) zasadniczo warto dowiedzieć się, co jest kanonem w tym świecie, a co nie. Co na pewno trzeba obejrzeć, a co można sobie odpuścić? Mam nadzieję, że w tym artykule trochę rozjaśnię skomplikowane uniwersum StS. Na początek przyjrzymy się, co jest kanonem, a co nie, jak duże są odstępstwa, co jest alternatywną wersją zdarzeń (w skrócie AU, czyli alternative universe), potem omówię, co należy koniecznie obejrzeć/przeczytać, a co można sobie śmiało odpuścić, a na końcu wrócę do pytania podstawowego, czyli podam propozycje tego, jak można oglądać poszczególne produkcje.
Manga jako kanon?
Punktem wyjścia powinna być manga autorstwa Masamiego Kurumady, jako ten materiał źródłowy i wyjściowy. Oczywiście w tym przypadku nie jest tak łatwo, jak w przypadku innych mang – czyli mamy jakąś mangę, a anime do niej jest tylko adaptacją. Pan Kurumada bowiem sam trochę pogubił się w tym wszystkim, współpracując także z twórcami anime. Przede wszystkim z całą pewnością kanonem będzie oryginalna manga, do której powstało 114-odcinkowe anime (w dalszej części artykułu nazywane będzie Klasykiem) powstałe w latach 1986-1989 oraz 31-odcinkowe OVA, będące realizacją Hades Chapter, powstałe w latach 2002-2008. Wstępnie pan Kurumada planował pisanie Zeus Chapter, lecz skończyło się na tym, że obecnie (od 2006 roku) wydawana jest manga Next Dimension, będąc ciągiem dalszym Klasyka. Dlaczego Kurumada zmienił swoje plany? O tym opowiem dalej. Na pewno można więc z całą pewnością uważać, że te mangi należą do kanonu. Nawet jeśli komuś mogą się pewne rzeczy nie podobać, to niestety, ciężko jest polemizować z materiałem źródłowym. Twórcy anime nie byliby jednak sobą, gdyby nie pewne różnice.
Anime vs. Manga
Ze względu na to, że anime i manga w latach 80. wychodziły niemalże równocześnie, Toei było zmuszone do tego, by wymyślać dodatkowe rzeczy w fabule, spora część odcinków to czyste fillery, zapełniacze, wynikające z tego, że nie twórcy anime nie mieli materiału źródłowego, z którego mogliby korzystać. Najbardziej jest to widoczne w motywie Wielkiego Mistrza – Toei wymyśliło postać Aresa (czy też Arlesa, w zależności od tłumaczenia), który miał być bratem Shiona, a także właściwym Wielkim Mistrzem. Wszystko jednak zrobiło się o wiele bardziej skomplikowane, kiedy to Kurumada już wymyślił dokładną historię Sagi. I przyznaję, że twórcy anime wybrnęli z tego na tyle słabo, że ja do tej pory nie mam pojęcia, jak oni chcieli logicznie wyjaśnić, że Wielkim Mistrzem miały być właściwie trzy osoby. Inną sprawą jest cenzura obyczajowa – na ekranie nie uświadczmy tak brutalnych scen, jak w mandze, nie znajdziemy wątku niewolnictwa (a Esmeralda była niewolnicą z Wyspy, nie córką mistrza Ikkiego), a wizerunek Mitsumasy Kido jest dość złagodzony (w mandze jest on ojcem wszystkich Brązowych Rycerzy, co czyni ich przyrodnimi braćmi). Oprócz tego w anime znajdziemy wiele osób, których nie w sposób spotkać w mandze, jak np. Geist, Stalowych Rycerzy, Ohko, czy Rycerza Kryształu (notabene, jego wprowadzenie wiąże się jedną z największych niekonsekwencji w późniejszych odcinkach; w anime to Rycerz Kryształu jest mistrzem Hyogi, a nie Camus, lecz potem Hyoga sam mówi o Camusie „Mistrzu”). Wszystkie nieścisłości w anime (zwłaszcza w Sanctuary Arc) wynikają właściwie z fillerów, które to z kolei wynikają z tego, że twórcy anime za bardzo gonili z odcinkami w porównaniu do mangi. Dlatego też nie warto moim zdaniem sugerować się myśleniem „a, manga to to samo, to po co mam czytać, skoro mamy anime”. Nie w przypadku Saint Seiyi. Manga ze względu na to, że jest krótsza, zawiera o wiele mniej nieścisłości i przy tym wyjaśnia często wiele niezrozumiałych rzeczy z anime (np. to, dlaczego Shaka tak bardzo się uparł na Ikkiego – tego w anime nie uświadczymy).
Poziom odstępstw od kanonu oceniam w przypadku anime – Klasyka – jako średni. Mimo wszystko mamy zawartą całą historię, fillerów nie jest aż tak dużo, jakby się wydawało (jedynie Asgard Arc jest w całości fillerem, jest za to świetnym wprowadzeniem do Poseidon Arc, dlatego nie radziłabym go przeskakiwać, zwłaszcza, że jest po prostu dobry). Dla mnie osobiście plusem jest inne kolorowanie postaci. Jedną z cech Kurumady jest to, że on w kolorowaniu stosuje naturalne kolory włosów czy oczu, lecz niestety przez to postacie wyglądają w mandze dość podobnie. W przypadku Hades Chapter poziom odstępstw oceniam jako mały – twórcy zmienili tam bardzo niewiele rzeczy w porównaniu do oryginału – może jedynie to się odbija na komediowej stronie mangi, ale jednak nie uświadczymy tam całoodcinkowych fillerów.
Ciekawą rzeczą jest jednak fakt, że oprócz klasycznych fillerów w Klasyku znajdziemy również fillery częściowe – np. tylko połowa odcinka jest zgodna z mangą lub dany odcinek jest jakby „oparty na motywach mangi” – przykładowo tak było z odcinkiem, w którym pierwszy raz pojawia się Misty – nie ma w tym odcinku bowiem Muu, tak jak w mandze, jest tylko Kiki. Stąd też przy opisach odcinków takie a nie inne oznaczenia.
Kinówki
Oddzielnym tematem są kinówki, które są dziełem tylko i wyłącznie Toei Animation. Powstałe przede wszystkim na fali popularności anime, produkt, który swego czasu był dość powszechny (i w ten sposób powstało aż 15 kinówek do Dragon Ball Z). Tu sprawa jednak jest prostsza – żadna z kinówek nie zalicza się bowiem do kanonu. Są one jedynie uzupełnieniem lub jakąś alternatywną wizją zdarzeń. Przyznaję jednak, że jeśli mowa o pierwszych czterech kinówkach, to żadnej nie obejrzałam do końca – wszystkie są bowiem bardzo schematyczne. Nie są one na szczęście konieczne do zrozumienia serialu. Za ciekawostkę podam jedynie fakt, że Asgard Arc powstał dzięki popularności drugiej kinówki, czyli The Heated Battle of the Gods.
Inna sprawa jest w przypadku kinówki nr 5, czyli Heaven Chapter. Miała być ona zakończeniem Hades Chapter, lecz… Chęci dobre, wykonanie niezbyt, przez co kinówka ta przyczyniła się do osłabienia budżetu na Inferno i Elisium Arc. Moim zdaniem głównym grzechem twórców w przypadku tej kinówki było to, że nie czekano na zakończenie całości Hades Chapter, tylko od razu wypuszczono ją po Sanctuary Arc, w roku 2004. Miała ona być klimatycznie odmienna od całości, być bardziej cicha i refleksyjna. W efekcie zawierała jednak kilka rozwiązań, które nie przypadły do gustu samemu Kurumadzie (nakazał on wręcz wyrzucenie tej kinówki z kanonu, nie akceptował jej jako zakończenia) i stała się pretekstem do tworzenia Next Dimension.
W roku 2014 do kin weszła kinówka w technice CGI – Legend of Sanctuary. Film ten jest jakby alternatywną wersją wydarzeń z Bitwy w Domach Zodiaku z Sanctuary Arc z Klasyka. Kinówka wprowadziła kilka zmian, m.in. w fabule, zmieniono design postaci, wiek bohaterów, itd. Technicznie jest ona świetna, powiedziałabym, że przewyższa nawet animacje Disneya, lecz fabularnie jest bardzo okrojona. Polecam ją jako ciekawostkę, lecz dla tych, którzy znają klasyczne anime – nie radzę rozpoczynania przygody z Saint Seiyą od tej kinówki, bowiem wiele rzeczy może być niejasne.
Ogólnie poziom odstępstw od kanonu, jeśli chodzi o kinówki, oceniam jako duży. Są one jedynie uzupełnieniem historii lub jakąś alternatywną wizją wydarzeń, nie są również konieczne do zrozumienia całości i śmiało można je sobie odpuścić.
Spin-offy…?
Skomplikowana sprawa zaczyna się robić przy spin-offach. Ale po kolei. Jak wspomniałam wcześniej, nieudana kinówka nr 5 była pretekstem do stworzenia Next Dimension przez Kurumadę. W planach ma on również napisanie Zeus Chapter, lecz ciężko przewidzieć (przy jego trybie pracy), kiedy to nastąpi. Next Dimension zaczęło wychodzić w roku 2006. W tym czasie Megumu Okada był już w trakcie pisania Episode G, spin-offa opowiadającego o wydarzeniach, które miały miejsce kilka lat przed akcją klasycznego anime (manga ta skupia się głównie na Złotych Rycerzach). W 2006 roku, niemalże na równi z Next Dimension zaczęła wychodzić manga The Lost Canvas, autorstwa Shiori Teshirogi. Sprawa z takimi spin-offami jest o tyle ciekawa, że sam Kurumada dawał przyzwolenie na wydawanie tych mang, a autorzy konsultowali się z nim przy tworzeniu, więc nie można mówić, że takie spin-offy są doujinami – są one bowiem wydane profesjonalnie. The Lost Canvas osiągnęło wielki sukces, doczekało się nawet 26-odcinkowego OVA (które jednak jest adaptacją tylko części mangi), a do tej pory autorka wydaje Gaideny, czyli poboczne historie Złotych Rycerzy. The Lost Canvas początkowo miało być alternatywną wizją tego, co dzieje się w Next Dimension, lecz w trakcie tworzenia wizje autorów rozjechały się. Najnowszym spin-offem jest Saintia Shou autorstwa Chimaki Kuori (nie licząc kontynuacji Episode G).
Poziom odstępstw spin-offów od kanonu oceniam jako średni. W końcu przedstawiają one nieco inną wersję wydarzeń lub ich akcja dzieje się przed akcją Klasyka. Autorzy jednak potrafią zmieniać pewne założenia wynikające z kanonu (zwłaszcza w TLC). Mimo wszystko uważam, że dla każdego fana Saint Seiyi The Lost Canvas powinno być pozycją obowiązkową, nawet bardziej niż Next Dimension. Reszta spin-offów może być odłożona na później.
Są również spin-offy w wersji anime, czyli Saint Seiya Omega oraz nadchodzące Soul of Gold. W przypadku tego drugiego wiemy, że akcja toczy się równolegle dla Elizjum, czyli jest to po prostu ta sama historia z innego punktu widzenia. W przypadku Omegi jest to spin-off, którego akcja toczy się 25 lat po wydarzeniach z Hadesu. Krytykowany za sporą liczbę zmian względem oryginału, dlatego też w jego przypadku odstępstwa są duże. Mimo wszystko jeśli ktoś chce poznać jakąś wizję tego, co mogło się dziać z bohaterami po Hades Chapter, może śmiało sięgnąć po Omegę.
Jak oglądać?
Wracamy do punktu wyjścia, czyli do tego, jak należy wobec tego oglądać anime (oraz czytać mangi) z serii Saint Seiya? Ja osobiście proponuję dwie kolejności: można bowiem oglądać/czytać coś według kolejności wydania lub według chronologii wydarzeń. Moim zdaniem każda z tych kolejności jest odpowiednia i raczej widz/czytelnik nie powinien się pogubić.
Tutaj znajdziesz zestawienie poszczególnych tytułów według proponowanych kolejności
5.04.2015 Tekst: MissCath Grafika: Verien |