Zegar wybił szóstą godzinę oznajmiając, że nastał nowy dzień. Lecz to nie był piękny początek dnia. Deszcz nawiedził Tokio już o wczesnym poranku i nie zapowiadało się, aby prędko miał odejść. Jakby tego było mało, Ikki obudził się z wysoką gorączką i bólem mięśni. Zazwyczaj, chłopak nie przejmuje się tego typu ‘drobiazgami’, ale dzisiaj objawy przerosły jego wytrzymałość.
Leżał w swoim łóżku przez jakiś czas, zastanawiając się co robić. Nagle spojrzał na zielonowłosą postać śpiącą na stojącym naprzeciw niego łóżku. Shun przez prawie całą noc nie mógł zmrużyć oka, gdyż obawiał się dzisiejszego dnia. Być może to właśnie niepokój jego ukochanego braciszka, udzielił się Ikki’emu w postaci dolegliwości, które odczuwał.
Ikki chciał wstać tak, by nie narobić hałasu. W sumie, powinien obudzić małego, bo o 9:00 mają umówioną wizytę w punkcie krwiodawstwa. Jednak doszedł do wniosku, że pozwoli bratu nacieszyć się snem jeszcze przez pół godziny. W tym czasie, po wizycie w łazience, Rycerz Feniksa mógł udać się do kuchni, aby spokojnie przygotować śniadanie.
Po wojnie z Hadesem i długim leczeniu, Ikki zabrał Shuna z rezydencji Kido i zamieszkali razem w małym, wynajętym mieszkaniu z jednym dość przestronnym pokojem, łazienką i kuchnią. Sytuacja finansowa nie pozwalała im na wynajęcie czegoś większego, a i w wynajęciu tego pomogła im Saori. Ikki nie chciał przyjąć pomocy od młodej bogaczki, ale nie miał wyjścia. Obiecał, że znajdzie pracę i odda jej wszystkie pieniądze, co do grosza. Shun także chciał znaleźć pracę, żeby wesprzeć brata. Nie chciał być dla niego ciężarem i chciał również zdobyć pieniądze na ich utrzymanie. Z początku Ikki nie chciał słyszeć o tym pomyśle, ale po dłuższym namyśle uznał, że Andromedzie przyda się jakieś zajęcie. Tak więc Ikki zatrudnił się na kutrach w porcie, natomiast Shun znalazł pracę w pobliskim Subwayu jako dostawca szybkich przekąsek i roznosiciel ulotek tegoż pubu. W ten sposób, chłopaki nie musieli narzekać na brak pieniędzy i jedzenia w lodówce, a także odłożyć trochę kasy do skarbonki. Może na przysłowiową czarną godzinę? A może na jakieś wakacje… A może po prostu na zwykłe wyjście do kina.
Gdy Feniks czekał na dochodząca w czajniku wodę, z pokoju dobiegały jakieś szmery. To Shun; właśnie wstał i zmierzał do toalety. Zanim jednak to zrobił, poszedł wpierw do kuchni.
- Ikki? Szykujesz się do pracy? – zapytał zielonowłosy, zaspany jeszcze młodzieniec.
- Dziś nie idę! – odpowiedział Feniks nakrywając do stołu. Potem podszedł po czajnik z gotową wodą i zalewał herbaty, dodając: - Poprosiłem szefa o dzień wolny i zgodził się bez problemów.
- Rozumiem. – odparł brat. Po chwili zerknął na to co robi brat i zapytał: - Ty nakryłeś także dla mnie?!
- Tak. Tak jak zawsze. Coś nie tak? – spytał zdumiony chłopak
- Zapomniałeś, że musze być tam na czczo?
Faktycznie, Ikki nie pomyślał o tym ani przez chwilę. A wszystko z powodu gorączki i bólu głowy, jaki odczuwał od jakiegoś czasu. Feniks nie chciał jednak, aby jego brat martwił się jego stanem zdrowia, który nie był najlepszy. Żeby nie okazać słabości, Ikki odpowiedział z uśmiechem: - Wiesz stary, nigdy nie robiono mi badań, a przynajmniej nie pamiętam. Wybacz, rzeczywiście zapomniałem, że nie możesz nic zjeść. Ale przynajmniej napij się herbaty.
- Herbata też odpada! Ale możesz naleć mi do kubka gorącej wody, to się trochę napiję… ale dopiero po prysznicu. – oznajmił Rycerz Andromedy znikając za drzwiami łazienki.
W tym czasie Ikki został w kuchni. Spoglądał co jakiś czas na przygotowane przez siebie śniadanie, ale nie miał zamiaru jeść, gdyż zwyczajnie nie miał apetytu. Wypił tylko gorącą herbatę z cytryną, żeby jakoś odzyskać formę. Musiał przecież mieć dużo sił, aby wspierać brata w trudnej chwili, jaka czeka go za niecałe dwie godziny. To pierwszy raz, gdy Shun będzie oddawał krew. Ikki sam do końca nie wiedział, co skłoniło jego brata do podjęcia takiej decyzji. Owszem, wiedział, że Shun to chłopak o szlachetnym sercu, który lubi pomagać innym. Ale wiedział także, że Andromeda nie lubi szpitali, igieł i zastrzyków tak samo, jak on. To u nich rodzinne. Dlatego chciał zapytać Shuna, o co w tym wszystkim chodzi. Zrobił to w drodze do przychodni.
Droga do przychodni zajmowała 10-15 minut spacerkiem. To była doskonała okazja do rozmowy. Shun milczał odkąd panowie opuścili cztery ściany, więc Ikki zaczął temat jako pierwszy.
- Shun, odpowiedz mi szczerze. Co cię zmotywowało do oddania krwi?
- Normalnie. Jest dużo chorych ludzi i przede wszystkim dzieci, które czekają na pomoc. Uważam, że to dobry pomysł i że fajnie jest zrobić coś dla innych. – odpowiedział Shun z uśmiechem. Nie był to szczery uśmiech, raczej wymuszony, jakby starał się ukryć coś strasznego.
Ikki nie zastanawiał się długo i powiedział: - Hm… Myślałem, że już robimy coś dla innych, ryzykując nasze życia w walkach z bogami i ich chorymi planami o wyniszczeniu ludzkości.
- To prawda, co mówisz. Ale zawsze możemy zrobić więcej, nieprawdaż? Ty też mógłbyś oddać krew! – dodał Shun z nuta nadziei, że starszy brat pójdzie na ten pomysł. Jednak reakcja Ikkiego była nieco inna:
- Co to, to nie! Wiesz, że chorobliwy lęk przed białymi fartuchami i zastrzykami, to pięta achillesowa naszego rodu.
- Byłem pewny, że nie boisz się niczego. – ciągnął Andromeda, dając do zrozumienia, iż zawsze uważał braciocha za odważnego i niczego niebojącego się twardziela.
- A jednak każdy ma jakieś słabości. – przyznał starszy rycerz.
- Ikki…! Przesadzasz!
- Wcale, że nie! A poza tym, nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Za twoją decyzją musi kryć się coś więcej. Znam cię bardzo dobrze, Shun i czuję, że nie mówisz mi całej prawdy. Przecież wiesz, że możesz mi ufać, więc skąd to zamknięcie?
- Ikki daj spokój! Powiedziałem ci wszystko, co powinieneś wiedzieć. Nie dręcz mnie, bo już i tak jestem dość niespokojny! – odrzekł zirytowany Andromeda.
- Więc możemy jeszcze zawrócić w stronę domu.
- Nie Ikki! Jestem zdecydowany i nic nie odwiedzie mnie od tego.
Stanowczość Shuna była nie przejednana. Ikki, zniechęcony dalszym przesłuchaniem, powiedział tylko: - Jak chcesz. Ale przynajmniej będę ci towarzyszył, zgoda?
- Nie ma innej opcji! Jeśli będzie można, chciałbym żebyś wszedł ze mną do środka. Przy tobie będę czuł się raźniej i bezpieczniej.
- Nie ma sprawy, braciszku.
Jakiś czas później, chłopaki przekroczyli próg szpitala. Pierwsze co ich powitało to ten specyficzny, źle kojarzący się zapach tegoż miejsca. Jakkolwiek, obaj podeszli od razu do recepcji, gdzie siedziała sympatyczna, rudowłosa pielęgniarka o zielonym spojrzeniu. Po sprawdzeniu danych Shuna i jego karty pacjenta, nakazała im podejść pod pokój nr 20 i tam zaczekać na lekarza. Rycerze dostosowali się do polecenia pielęgniarki; usiedli pod wyznaczonym gabinetem. To znaczy, Ikki usiadł, bo zdenerwowany Shun chodził z jednego końca korytarza do drugiego, przeglądając po drodze witryny z poradami specjalistów i z metodami leczenia chorób, a także różne plakaty o profilaktyce, które ozdabiały ściany. Nagle odezwał się podopieczny Nieśmiertelnego Ptaka, gdyż nie mógł patrzeć dłużej na to co wyrabia jego brat:
- Shun, uspokój się i chodź tu usiądź. Nie jestem lekarzem, ale nerwy nie są wskazane dla twojego ciśnienia, prawda?
Shun nie odpowiedział nic, tylko pokiwał głową na znak potwierdzenia. Po przejrzeniu wszystkich plakatów, wzrok zielonowłosego powędrował w stronę starego okna. Widok zza szyby nie napawał optymizmem. Niebo zachmurzone, deszcz, kałuże i ludzie skrywający się pod parasolami.
Chwilę później dosiadł się obok Ikkiego i zaczął mówić:
- Wiesz Ikki, nigdy nie lubiłem walczyć i nadal tego nie lubię. Co więcej, nigdy nie chciałem być rycerzem.
- Shun, co ty mówisz…?
- Zdobyłem Zbroję Andromedy po ciężkim treningu u mistrza Albiore’a, bo chciałem wrócić z powrotem do ciebie.
- Ale…
- Nie przerywaj mi! – rzekł stanowczo Shun i kontynuował: - Każda myśl o tym, że jako rycerz musze używać przemocy raniąc i nawet zabijając innych napawa mnie obrzydzeniem! Nieważne, że moimi oponentami są ludzie, którzy nie mają takich oporów jak ja i krzywdzą ludzi bez wahania. Nie ma znaczenia, że to mordercy pozbawieni skrupułów. Wiele krwi przelało się przez moje dłonie, wiele żyć ciąży mi na sumieniu. Sam czuję się jak morderca! I właśnie dlatego chcę i muszę zrobić coś, co pozwoli mi odkupić winy chociaż w połowie. Skrzywdziłem jednych, ale dzięki mojej własnej krwi, będę wstanie uratować inne istnienia. Rozumiesz mnie Ikki? – Shun zapytał, spoglądając na brata zaszklonymi od łez oczami.
Ikki nie miał pojęcia co ma powiedzieć na wyznanie brata. Doskonale wiedział, że Shun nie lubi walczyć, ale nigdy nie przypuszczał, że jego mały braciszek cierpi z tego powodu tak bardzo. Feniks nie mógł znaleźć odpowiednich słów, więc zastąpił je czynem i przytulił brata z całych sił. Wtedy, Shun dokończył swoją myśl, cicho szlochając: - Muszę to zrobić, żebym nie musiał wstydzić się, spoglądając na moje odbicie w lustrze.
- Shun, proszę nie płacz. Słyszysz mnie?
Ikki przez chwilę pytał się sam siebie, czy to jest jego wina, że Rycerz Andromedy robił coś, czego nie chciał robić. Doszedł do wniosku, że po części tak, bo Shun zdobył swoją zbroję właśnie dla Ikkiego. Ale niefortunny powrót Feniksa pełnego agresji zmusił Shuna do walki. To od niego wszystko się zaczęło, a każda kolejna walka była następstwem tego, co wydarzyło się w Koloseum kilka lat temu. To obwinianie się przysłoniło Ikki’emu obraz rzeczywistości, gdyż walki z wysłańcami fałszywego Wielkiego Mistrza nie były winą Feniksa, a samego uzurpatora tronu Wielkiego Mistrza. Mimo wszystko, czuł on, że część winy spoczywa na nim.
Jednak teraz nie chciał się nad tym zastanawiać, gdyż właśnie przyszedł lekarz i wezwał Shuna do gabinetu.
- Pan nie może wejść. – powiedział lekarz, gdy Ikki chciał wejść razem z Shunem do środka.
- Ale dlaczego? Nie chcę, żeby mój brat był tam sam! – nalegał Ikki.
- Proszę się nie martwić. Pański brat jest w dobrych rękach. – wysoki mężczyzna w średnim wieku, w białym fartuchu i okularach na nosie widząc przejęcie na twarzy Feniksa powiedział: - No dobrze. Wejdzie pan do środka, ale dopiero za 10 minut.
- Dlaczego nie mogę wejść od razu teraz?! – zapytał zbulwersowany Ikki.
- Bo musimy przygotować pańskiego brata do poboru krwi, a to chwilę może potrwać. Naprawdę proszę się nie martwić. To rutynowe czynności. Proszę tu poczekać, aż pielęgniarka wezwie pana do środka.
- No dobrze. – odparł Rycerz Feniksa i potem skierował słowa do Shuna: - Odwagi, braciszku. Za chwilę do ciebie przyjdę.
Shun wyraźnie był przestraszony, ale zacisnął pięści i wszedł z lekarzem do gabinetu. W tym czasie, Ikki zastanawiał się nad czymś, po czym podszedł do rejestracji.
- W czym mogę panu pomóc. – zapytała rudowłosa pielęgniarka.
- Czy mógłbym oddać krew dla innych? – zapytał Ikki z lekkim zawahaniem.
Nigdy mu przez myśl nie przyszło, że mógłby zdecydować się na takie poświecenie, ale mając w pamięci słowa Shuna uznał, że powinien pomóc bratu w zadośćuczynieniu. W końcu… on sam również był mordercą. Jego własne poglądy nie mają w tej chwili znaczenia. Najważniejsze dla Ikki’ego jest szczęście brata.
Pielęgniarka spojrzała na młodzieńca i udzieliła mu informacji: - Musi pan przejść na początek przez szereg istotnych, rutynowych badań i wtedy lekarz oceni, czy może pan być dawcą. – Potem spojrzała na niego jeszcze raz i dostrzegła zarumienioną twarz, co wydawało się jej podejrzane, po czym uprzejmie zapytała: - Czy pan się źle czuje?
Ikki miał nadzieję, że nikt nie dostrzeże, że nadal ma gorączkę. Był w szpitalu, ale nie chciał być jego kolejnym pacjentem. Jednak wiedział, że pielęgniarki nie oszuka, więc przyznał się do swoich dolegliwości. Pielęgniarka wyjęła z szuflady elektroniczny termometr. Przyłożyła go do czoła Ikki’ego, a już po kilku minutach dostała wynik:
- 38,7 *C. Myślę, że powinien pana obejrzeć lekarz. Albo przynajmniej powinien pan leżeć w łóżku. Co więc pan tu robi?! – zapytała oburzona lekkomyślnością młodego chłopaka, zielonooka pani w białym fartuszku.
Ikki zawstydził się nieco, ale odpowiedział stanowczo: - Musiałem towarzyszyć bratu, który przyszedł oddać krew. Nie mogłem zostawić go samego w takiej chwili. To jego pierwszy raz…
- A nie pomyślał pan, że pański brat mógł przeziębić się od pana i nie być w stanie oddać tej krwi?
- Faktycznie, nie przyszło mi to do głowy. Ale tak czy inaczej, muszę tam zaraz wejść.
- Nie ma mowy! Nie wpuszczę pana do gabinetu!
- Ale ja musze być przy nim! On potrzebuje mnie! – krzyczał Ikki.
Pielęgniarce zależało na uniknięciu awantury, bo raz, nie chciała zwrócić reakcji innych pacjentów, którzy siedzieli w poczekalni ani też, nie miała nadziei, iż wygra z upartością Rycerza z Brązu. W końcu pozwoliła mu wejść do Shuna, ale pod jednym warunkiem.
Po jakimś czasie, Ikki wszedł do gabinetu, gdzie zastał Shuna podłączonego do maszyny pobierającej jego krew. W pierwszej chwili przeraził się na myśl o bólu, jaki musi odczuwać jego młodszy brat. Chciał go zabrać stąd, żeby oszczędzić mu tych nieprzyjemności, ale nie mógł tego zrobić. Zdawał sobie sprawę, jak ważne to jest dla Shuna.
Shun spojrzał na Ikkiego i na początku nie poznał go: - Ikki, to ty…?
Warunkiem, jaki musiał spełnić Ikki, aby móc wejść do gabinetu zabiegowego było założenie płaszcza ochronnego, czepka na głowę oraz maski na twarz.
-Taa, wiem. Wyglądam jak kosmita w tym wdzianku. – odpowiedział Ikki chichocząc.
- Zdecydowanie. – przytaknął Shun, uśmiechając się, jakby dobrze się bawił będąc przykutym do szpitalnego łóżka.
- Jak się czujesz? – zapytał zatroskany Feniks.
- Bywało gorzej. Trochę bolało, jak wkuwali igłę, ale przeżyłem. – odparł Andromeda z ulgą w głosie.
- To dobrze. A wyznaczyli ci już kolejną wizytę?
- Jeszcze nie. A dlaczego pytasz? – chciał dowiedzieć się zaintrygowany rycerz.
- Bo pomyślałem, że przyjdę razem z tobą na oddanie krwi. Pytałem się w recepcji, co powinienem zrobić, żeby też być dawcą. Pani wyznaczyła mi termin badań na za tydzień i wtedy ustalimy, czy mogę oddać krew, czy nie.
- Naprawdę?! Chcesz oddać krew dla innych? Ale dlaczego? Przecież nie chciałeś… –zapytał zaskoczony Shun.
- Przemyślałem sprawę i masz rację. Możemy zrobić więcej dla innych.
- A myślałem, że chodzi ci o czekoladę. – skomentował Shun.
Zdziwiony Ikki, który uwielbia czekoladę, zapytał: - Co?
- Po oddaniu krwi, pacjenci dostają czekoladę, żeby zregenerować ich energię. Założę się, że przeczytałeś informacje w witrynie na korytarzu.
- I tu się mylisz, panie wszystkowiedzący! Nie czytałem o żadnej czekoladzie. O najistotniejszych informacjach dowiedziałem się od pielęgniarki z recepcji. Ale fakt! Czekolada brzmi nieźle! – odparł z uśmiechem Ikki.
Po oddaniu krwi, panowie opuścili szpital, dzieląc się czekoladą, którą dostał od lekarza Shun. |