Recenzja Saint Seiya: Niebiański Rozdział - Prolog – V film kinowy
Piąty kinowy z serii Saint Seiya samego początku budził spore kontrowersje, bowiem został stworzony w 2004 roku, zanim jeszcze zakończono całkowicie realizację Hadesa.
Po krwawej i dramatycznej wojnie z Hadesem, Saori Kido opiekuje się rannym Seiyą gdzieś w domku nad jeziorem. Nagle na ziemię zstępuje Artemida – bogini łowów, lasów i księżyca. Siostra informuje Atenę, że ze względu na wszystkie wojny, które stoczyła, bogowie zdecydowali odebrać jej panowanie nad Ziemią. Atena zgadza się na „abdykację”, stawia jednak jeden warunek – bogowie nie ukażą jej Rycerzy (będę mogli jedynie odebrać im zbroje) oraz powstrzymają się od zagłady ludzkości. Artemida przyjmuje żądania Saori i przejmuje władzę nad światem.
Niestety, jak się okazuje, obietnica nie zostaje dotrzymana. Nadchodzą bezwzględne i okrutne rządy nowej bogini. Złoci Rycerze za zbrodnie przeciwko bogom zostają zamienieni w kamienny posąg, do akcji wkraczają trzy Anioły Artemidy, których celem jest rozprawienie się ze wszelkimi przejawami buntu, a ludzkości mimo wszystko grozi zagłada. Seiya i pozostali przy życiu Rycerze nie potrafią pogodzić się z odrzuceniem przez Atenę i zostawić tej sytuacji samej sobie. Rozpoczyna się ostateczna i dramatyczna walka o przetrwanie, tym razem głównym wrogiem nie jest niestety tylko jeden bóg...
Swoje rozważania rozpocznę może od wyjaśnienia pewnych kwestii dotyczących samego filmu. Jak już pisałam, Uwertura miała być zakończeniem serii Hades i wstępem do kolejnego etapu zmagań Rycerzy Ateny z bogami. Również początek całej sagi miał rozpoczynać się inaczej – Seiya po ciosie zadanym przez Władcę Podziemi miał pozostawać pod opieką swojej siostry Seiki. Suma sumarum, twórcy filmu postanowili zmienić nieco początek, a kontynuacja przygód Brązowych Rycerzy znalazła swoje odzwierciedlenie w Next Dimension i w ten sposób Uwertura stała się jedynie ciekawostką i alternatywną historią naszych ulubieńców.
Uwertura: Niebiański rozdział podobnie jak Legenda purpurowego młodzieńca trwa 75 minut. Film różni się nieco od swoich poprzedników, cechuje go bardziej melancholijny i filozoficzny nastrój. W zamyśle twórców miał zapewne ukazywać kruchą i niezwykle smutną egzystencję człowieka. Chyba najbardziej przejmującym momentem w całym filmie było ukazanie Złotych Rycerzy, którzy pomimo ogromnej woli walki i odwagi nie mogli przeciwstawić się śmierci i samym bogom.
Pod kątem animacji Uwertura jest przepięknie zrobionym filmem. Grafika stoi na najwyższym poziomie, całość została urozmaicona ciekawymi efektami specjalnymi. Postacie i zbroje są bardzo dobrze dopracowane, również muzyka, momentami nieco nostalgiczna, została idealnie dobrana i dopasowana do fabuły i nastroju filmu.
Warto również zwrócić uwagę na wojowników Artemidy, o których życiu i osobowości dowiadujemy się znacznie więcej niż w pozostałych produkcjach. Aniołowie wykazują sporą indywidualność, ich zbroje są bardzo ciekawe i po prostu… ładne. Widać, że twórcy przyłożyli się nie tylko do naszych głównych bohaterów, ale również do ich przeciwników. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że Ikar, Tezeusz i Odyseusz są najbardziej interesującymi i charyzmatycznymi postaciami ze wszystkich antagonistów, którzy przewinęli się przez filmy kinowe. Na szczególną uwagę zasługuje tutaj zwłaszcza postać Ikara, jego historia i relacje pomiędzy nim a Artemidą.
Pojedynki pomiędzy Aniołami Artemidy a naszymi Sainitami są dość spektakularne, może nieco rozciągnięte w czasie i schematyczne, niemniej jednak ładna oprawa muzyczna i graficzna oraz dobór efektów specjalnych zrobił swoje. Sama forma pojedynków, choć nie uległa specjalnym zmianom, poprawiła się nieco w porównaniu z innymi kinówkami. Oto mamy walkę pomiędzy Shainą a Seiyą - niby znany motyw, ale jednak Shaina to jedna z bardziej charakterystycznych i intrygujących kobiecych postaci w tym anime, dlatego sceny z nią w roli głównej są zawsze pełne często nieprzewidywalnych zwrotów akcji. Bardzo ładnie zaprezentował się również Shun, owszem nie obyło się bez pomocy Ikkiego, ale w porównaniu z wcześniejszymi kinówkami znacznie lepiej radził sobie na polu bitwy.
Dość kontrowersyjny problem stanowi natomiast zakończenie filmu – w tej kwestii fani Saint Seiya są mocno podzieleni. Dla mnie osobiście była to jedna najlepszych scen w całym filmie. Wreszcie oderwano się od starego i wyświechtanego już modelu. Przyjaciele Seiyi nie dołączyli do niego, nasz bohater nie przywdział Złotej Zbroi Strzelca. W zasadzie został sam – goły i wesoły na scenie z rozwścieczonym Apollem. Nikt nie wie w jaki sposób zakończył się ten pojedynek, a to stwarza duże pole do popisu dla naszej wyobraźni.
Na tym w zasadzie kończą się plusy tego filmu, przejdźmy zatem do minusów.
Przede wszystkim drażnić może szczególny nadmiar Seiyi w tym filmie. Dosłownie człowiek–terminator, niezniszczalny, ile razy by nie oberwał i niezależnie od kogo, to i tak zawsze wstanie i powróci żeby walczyć. Ta jego nieśmiertelność nie tyle już nawet denerwuje, co po prostu męczy. Nadmierna gloryfikacja Rycerza Pegaza po prostu rozbija całą akcję. Ileż można, pytam się? Rozumiem, że jest to główny bohater, postać centralna całego anime, ale co za dużo, to zdecydowanie niezdrowo, chyba że ktoś chce nabawić się nieżytu żołądka.
Inni Rycerze zostawili potraktowani po macoszemu. Zawiódł również Ikki, z którego zrobiono, nie boję się tego określenia, fanatyka Saori. Jego wyznania dotyczące swego oddania i wierności po prostu w pewnym momencie zrobiły z niego karykaturę samego siebie. Ikki to jest jedna z tych postaci mających swój własny styl, do którego zachowania odbiegające od "normy” po prostu nie pasują.
Zdecydowanie za dużo w tym filmie Seiyi, Saori, patosu i melodramatu. Patos, patos, i jeszcze raz patos okraszony melodramatem wyłania się wszędzie, ze wszystkich zakamarków tego filmu, i nie boję się użyć tego określania - niszczy ten film doszczętnie. Miało być filozoficznie, wyszło patetycznie, czyli po prostu mamy jak zwykle przerost formy nad treścią.
Atena w obecności starszej siostry zachowuje się tak, jakby faktycznie bała się jej i była od niej całkowicie zależna. Sama Artemida sprawia wrażenie jakiejś „mistyczki”, a nie krewkiej i charakternej bogini łowów jaką znamy z mitologii. Zresztą w tej kwestii nikt specjalnie nie powinien bulwersować się, bowiem patrząc na postać Saori–Ateny można spokojnie Parandowskiego czy Kubiaka odłożyć na półkę. Jednakże największą salwę śmiechu wywołał u mnie widok „łuku” Artemidy i strach w oczach Saori. Ona z tego chciała strzelać? Jej broń wyglądała jak zabawka kupiona w sklepie „Wszystko po przecenie”, a nie jak atrybut potężnej bogini.
O samym Apollu też niewiele można powiedzieć, bowiem pojawia się praktycznie przy samej końcówce filmu, a w momencie kiedy „coś” zaczyna się dziać… historia urywa się i powraca do stanu pierwotnego.
Film Niebiański rozdział: Uwertura stanowi na pewno sporą ciekawostkę dla fanów Saint Seiya. Jest luźną i alternatywną kontynuacją, a zarazem zakończeniem serii Hades. Z technicznego punktu widzenia został zrobiony po prostu pięknie, bo animacja i muzyka zachwycają. Gdyby twórcy filmu połakomili się na ożywienie i ubarwienie nieco postaci Artemidy, rozszerzenie wątku Apolla, ograniczenie roli Seiyi w tym całym zamieszaniu i starali się unikać przesadnego patosu to Uwetura byłaby zdecydowanie najlepszym i najciekawszym filmem kinowym o przygodach Rycerzy z Brązu. Kto wie, może nawet jednym z ważniejszych dzieł Kurumady i Toei.
Plusy:
- oprawa graficzna i muzyczna,
- ciekawe efekty specjalne,
- ładnie dopracowane postacie Aniołów Artemidy (zwłaszcza Ikar),
- otwarte i enigmatyczne zakończenie,
- nieco melancholijny i filozoficzny charakter. |
Minusy :
- gloryfikacja Seiyi oraz jego kreacja na nieśmiertelnego i niezwyciężonego wojownika,
- zachowanie i postawa Saori,
- Ikki–fanatyk – to zdecydowanie nie pasuje do takiego indywidualisty jak on, (Verien potwierdza - dopisku nie wstawiać xD)
- sztuczne przeciąganie akcji,
- nadmierny patos,
- słaba kreacja bogini Artemidy, |
MOJA OCENA: 4,5/10
30.09.2015 Tekst: Hekate Grafika: Jamnik_sst |