Mamy rok 1988. Twórcy anime Saint Seiya powoli kończą pracę nad Sanctuary Arc, jednakże nie wiedzą, co dalej – nie mają dalszego materiału źródłowego. Wpadają więc na pomysł stworzenia własnej fabuły, jednocześnie czekając na to, co pan Kurumada zaserwuje w obiecywanym Poseidon Arc. Tym pomysłem okazuje się być Asgard Arc, czyli filler trwający aż 26 odcinków. Czy pomysł wypalił? Czy można nazwać ten filler dobrym zapychaczem, pozostającym w klimacie uniwersum?
Akcja Asgardu rozpoczyna się krótko po zakończeniu Sanctuary Arc. Na północy Europy mieszka kapłanka boga Odyna, Hilda Polaris, która modli się o pokój dla swojego kraju. Pewnego dnia Hilda słyszy głos, który nakazuje jej walczyć z Sanktuarium. Kiedy odmawia, zostaje siłą zmuszona do tego, będąc pod wpływem legendarnego Pierścienia Nibelungów. Na rozkazy Hildy pojawiają się Święci Wojownicy, który zaczynają walkę z Sanktuarium w jej imieniu. Jedynym ratunkiem dla świata może być zdjęcie Pierścienia z palca Hildy. Brązowi Rycerze mają jednak tylko 12 godzin na wykonanie tego zadania.
Seria ta powstała na fali popularności drugiego filmu kinowego z serii Saint Seiya, który był dość luźno oparty na krótkim gaidenie Hyougi, którego akcja toczy się właśnie po zakończeniu Sanctuary Arc a przed Poseidon Arc. Moim zdaniem seria Asgard poprawia wiele błędów z animowanej wersji Sanctuary Arc. Przede wszystkim jest ona dość krótka, ale nie za krótka. Myślę, że 26 odcinków to wystarczająca liczba, by całkiem ciekawie poprowadzić zwartą fabułę. W porównaniu do Sanktuarium o wiele bardziej podobali mi się wrogowie – Święci Wojownicy Asgardu mają swoje motywy, pokazane są ich historie, co sprawiło, że zaczęli służyć złu. Teoretycznie to powinien być przepis na popularne postacie w fandomie, jednakże niekoniecznie się tak dzieje – choć o Świętych Wojownikach wiemy więcej, niż o Złotych Rycerzach, to jednak ci drudzy wciąż pozostają najpopularniejszymi postaciami w fantomie. Inną zaletą jest zakończenie tej serii – jej ostatni odcinek oraz pierwszy odcinek Poseidon Arc zgrabnie łączą się w całość i następuje płynne przejście, które bardzo mi przypadło do gustu.
Co z wad? Przede wszystkim zmiany charakterów postaci. W mandze postaci zazwyczaj mają dość ciekawe charaktery, jednakże jakimś cudem w anime (zwłaszcza w fillerach i w kinówkach) są sprowadzani do jednej, góra dwóch czy trzech cech. Tak jest np. w przypadku Shuna, który z odważnego, gotowego do poświęceń wojownika staje się beksą, która nie umie niczego zrobić bez pomocy brata. Tym samym Ikki jest również sprowadzony do roli wybawcy swojego brata. Inną wadą jest to, że mimo tego, iż seria jest o wiele bardziej zwarta, nie jest tak przegadana jak Sanctuary Arc, to jednak fabuła jest momentami sztucznie wydłużona. Dla kogoś to może być zaletą, ponieważ właśnie poznajemy motywy i historie Świętych Wojowników, ale dla innego będzie to wadą, ponieważ momentami przysłonięty jest główny wątek.
W ostatecznym rozrachunku seria Asgard powinna być wręcz przepisem na udane, krótkie anime. Ma ciekawą fabułę, nawiązania do mitologii nordyckiej, ma interesujących, nieszablonowych wrogów. Tak jednak się nie dzieje i możliwe, że to tylko moje wrażenie, ale ta seria jakby nie istniała w świadomości fandomu. Ciężko mi jednak wyjaśnić, dlaczego tak jest. Mimo wszystko, choć Asgard nie jest kanoniczny, to naprawdę warto go obejrzeć – chociażby z powodu ciekawego zakończenia.
Plusy: |
Minusy: |
- nawiązania do mitologii nordyckiej,
- ciekawi wrogowie, o których dowiadujemy się bardzo dużo,
- zwarta akcja, fabuła zawarta w zaledwie 25 odcinkach, dzięki czemu szybko się ją ogląda.
|
- jakimś cudem nie zapada w pamięć (ciężko szukać prac fanowskich na temat tego Arcu),
- momentami jest powtórzeniem tego, z czym zetknęliśmy się wcześniej (walka ze Świętymi Wojownikami).
|
Ocena: 7,5/10
15.08.2015 Tekst: MissCath Grafika: Verien |