ROZDZIAŁ 13: Się narobiło!
Gdy w salonie toczyły się przeróżne dyskusje, Shiryu i Shunrei przebywali nadal w jego sypialni. Siedzieli obje na łóżku: on, plecami oparty o poręcz; ona, wtulona w niego. Cieszyli się wspólnie swoją obecnością. Nagle odezwała się Shunrei: - Strach przed lotem jest niczym w porównaniu z tym, co czuję w tej chwili. Warto było przemęczyć się tych kilka godzin, by w nagrodę móc być przy tobie.
- Ja też cieszę się, że tu jesteś. Nie mogłem się ciebie doczekać. Bardzo za tobą tęskniłem, kochanie. – oznajmił chłopak, całując ją w czoło.
- Pewnie masz sporo obowiązków w związku z jutrzejszym konkursem, a ja marnuję twój czas.
- Ty jesteś dla mnie najważniejsza i przebywanie z tobą, nie jest dla mnie stratą czasu. Chłopaki poradzą sobie beze mnie. Poza tym, już jest wszystko gotowe. – wyjaśnił.
- I tak wiem, że nie zostanę Królową Lata. Inne dziewczyny mają większe szanse, np. Atena.
- Martwi cię to, że możesz nie wygrać? – zadał pytanie Rycerz Smoka.
- Ani trochę. Prawdę powiedziawszy, te wybory były dla mnie idealnym pretekstem, by do ciebie przyjechać. – wyznała, uśmiechając się cwaniacko. Shiryu słysząc to, załaskotał ją: - Ach, to tak!
A potem spoważniał: - Shunrei, będę trzymał za ciebie kciuki. Ale nawet jeśli przegrasz, dla mnie zawsze będziesz królową, wszystkich czterech pór roku. – rzekł to, a potem ją pocałował.
Jakiś czas później: - Powinniśmy zejść na kolację. – rzucił Shiryu. Shunrei, sceptycznie nastwiona do tego pomysłu, odparła: - Kiedy mnie jest dobrze tu z tobą. Rycerz Smoka wstał z łóżka nalegając, by jego ukochana zrobiła to samo. Nie rozumiejąc jej zachowania, spytał: - Dlaczego nie chcesz iść? Czyżbyś obawiała się, że Milo będzie cię podrywał? – zapytał śmiejąc się, a następnie ją uspokoił:
- Nie przejmuj się nim. Milo jest znanym podrywaczem, ale nic ci nie grozi z jego strony.
- Nie chodzi o Milo. – odparła poważnym, ale niepewnym tonem, intrygując tym samym ukochanego.
- A o kogo? – dociekał chłopak. W tym momencie, Shunrei postanowiła opowiedzieć Shiryu o tym, co ją dręczy: - Kochanie, pamiętasz jak przysięgaliśmy, że zawsze będziemy wobec siebie szczerzy?
- Pamiętam. Obiecaliśmy nie ukrywać niczego przed sobą. Ale dlaczego o tym wspominasz? – spytał.
- Muszę ci o czymś powiedzieć, ale proszę nie denerwuj się. – zasygnalizowała przygnębiona Shunrei.
- Skarbie, co się dzieje? Posmutniałaś tak nagle. O czym chcesz mi powiedzieć? – drążył temat Smok.
- Od razu przysięgam ci, że nie prowokowałam go ani w żaden sposób nie zachęcałam. – tłumaczyła, nie mogąc powstrzymać już łez.
- Kogo? O kim mówisz? Proszę, uspokój się i powiedz mi, co się stało? – nalegał Shiryu.
- Chodzi o Morskiego Generała. – wyznała. Shiryu się zastanowił: - Masz na myśli Syrenę Sorrento? – pytał, chcąc się upewnić.
Dziewczyna ukoiła nieco nerwy i zaczęła swoją opowieść: - Przyjechał do nas we wtorek z Posejdonem. Akurat trafili na kolację. Gdy zjedliśmy, posprzątałam i wyszłam na podwórko powiesić mokre ścierki. No i wtedy, zjawił się Generał. – mówiła szlochając.
- Shunrei, mówisz o tym tak, jakby… – po chwili namysłu, poruszony spytał: - Czy zrobił ci coś złego!?
Dziewczyna zaprzeczyła, chcąc opowiadać dalej: - Rozmawialiśmy tylko i w pewnej chwili, wyznał mi miłość. Powiedział, że to miłość od pierwszego wejrzenia.
- Co!? – wydukał Smok sądząc, iż się przesłyszał.
- Myślałam, że mówi tak pod wpływem wiśniówki Mistrza. Ale jak się okazało, Sorrento powtórzył swe słowa na drugi dzień rano. – oznajmiła bezradna dziewczyna.
- Zakochał się w tobie!? – poddenerwowany Shiryu nie mógł w to uwierzyć.
- Ośmielił się również pocałować mnie, lecz go odepchnęłam i spoliczkowałam. Tłumaczyłam mu, że kocham tylko ciebie i że nikt tego nie zmieni. – wyjaśniła zrozpaczona.
Rycerz, analizował głośno słowa ukochanej: - Zakochał się w tobie, pocałował. – po czym, wyciągnął wniosek: - To znaczy, że próbuje mi cię odebrać! – spojrzał na Shunrei wzrokiem pełnym złości.
- Shiryu, nie przejmuj się nim! Przecież wiesz, że on dla mnie nic nie znaczy! – zapewniała.
Shiryu nie odpowiedział. Po tym, czego się dowiedział, wybiegł z pokoju jak burza. Ona pognała za nim mając nadzieję, iż zdoła powstrzymać go od popełnienia jakiegoś głupstwa. Niestety nie zdążyła. Chłopak podbiegł do rozmawiającego z innymi Generała, wymierzając mu prawego sierpowego: - Ty łajdaku!!! – krzyknął Shiryu, nie zważając na obecnych gości. Sorrento podnosząc się z ziemi, ironizował wyśmiewając swego napastnika: - To zapewne gniew albo furia smoka!
Rycerz Smoka chciał ponownie rzucić się na rywala, lecz z trudem zatrzymali go Ikki i Hyoga:
- Opanuj się! – wrzasnął Rycerz Łabędzia. Zgromadzonych w salonie ludzi zszokowała scena, której byli świadkami: - Co cię napadło Shiryu!? – spytała poruszona Atena.
Jednak rozwścieczony chłopak nie usłyszał tego pytania. Wysłał Morskiemu Generałowi wrogie spojrzenie i zagroził: - Jeszcze raz się do niej zbliżysz, a nie ręczę za siebie!!!
- Ta scena zazdrości ma być dowodem, twojej wielkiej miłości do niej!? – spytał zuchwale Sorrento.
- Nie wchodź z brudnymi butami w związek mój i Shunrei!!! – krzyczał dalej Rycerz Smoka.
- O jakim związku mówisz, Shiryu!? Ty, ciągle przebywający tu przy bogini i Shunrei w górach, nieustannie czekająca na twój powrót! Tak twoim zdaniem powinno to wyglądać!? – wypominał Syrena.
- Mam obowiązki,… – chciał mówić dalej, lecz przerwał mu Generał: - Tak, wiem! Shunrei też cię w ten sposób tłumaczyła. Ale zapomniałeś chyba, że bogowie zawarli ze sobą pokój. Dlaczego nie wykorzystasz tego faktu, żeby poświęcić czas dla tej, którą kochasz!? Zamiast rzucać się tu na mnie z pięściami, powinieneś się nad tym zastanowić! – poradził mu Sorrento, trzymając się za rozciętą wargę. Shiryu słuchał go z uwagą, lecz nie odezwał się już do niego. Chciał opuścić salon i w tym momencie, dostrzegł stojącą w progu Shunrei, która obserwowała całe zdarzenie. Nie zamierzała jednak rozmawiać z ukochanym. Poszła więc do pokoju, nie powstrzymując przy tym łez. Smok natomiast, wyszedł z domu, aby ochłonąć i poskładać w całość strzępki myśli.
ROZDZIAŁ 14: Czternaście
Mimo, iż od nieprzyjemnego zajścia w rezydencji minęło pół godziny, goście nie potrafili mówić o niczym innym.
- Co się z nim stało!? – spytała zdumiona Hilda.
- Nie mam pojęcia, co go napadło. – rzuciła zmartwiona Atena.
- Wyglądał, jakby jakiś diabeł w niego wstąpił. – skomentował Złoty Rycerz Bliźniąt.
- I kto to mówi!? – wymamrotał pod nosem, Rycerz Feniksa.
- Shiryu należy do opanowanych i rozsądnych ludzi. Tym bardziej zaskakuje to, co zrobił. – rzekł Shun. Następnie, głos zabrał Bud: - To nie było nic innego, jak zazdrość. – stwierdził.
- Zareagowałbym podobnie, gdyby ktoś próbował odbić mi ukochaną. – oznajmił Posejdon. I w tym momencie, odezwał się Syrena Sorrento: - Nie chciałem, by do tego doszło! Wiem, że oni się kochają. Przyznaję, że łudziłem się, iż może być coś między mną, a Shunrei. Jednak jestem świadom tego, że sercu nie można rozkazywać. – tłumaczył się przed zebranymi. Wszyscy na niego spojrzeli nie wiedząc, co odpowiedzieć. Nagle podszedł do niego Milo i poklepał go po ramieniu: - Na miłość nie ma rady. Trafi cię w najmniej oczekiwanym momencie i po tobie. – rzekł, a po chwili dodał z uśmiechem na twarzy: - Jutro, trzymaj się blisko mnie, to znajdziemy jakieś miłe niewiasty. Sorrento, klin klinem! – pocieszył go Skorpion. Morski Generał, zareagował na to jedynie uśmiechem.
- Wierzę, że nasz Smok zaraz dojdzie do siebie i wszystko wróci do normy. – powiedział Seiya.
- A gdzie on w ogóle jest? – zapytał Zygfryd.
- Siedzi na schodach przed domem. – odpowiedział Hyoga.
- Lepiej pójdę z nim porozmawiać. – rzucił Mistrz Dohko, po czym opuścił towarzystwo.
- No tak! Nie ma to, jak rozmowa ojca z synem. – dorzucił swoje Święty Wojownik Beta.
- Ok, to może zmieńmy temat, żeby jakoś uprzyjemnić tę atmosferę. – zasugerował Rycerz Lutni.
- Który z nas zagra jutro jako pierwszy? – Mime, zwrócił się z pytaniem do Sorrento i Orfeusza.
Muzycy zastanowili się przez chwilę, po czym głos zabrał… Aiolos: - Może wystąpcie w kolejności alfabetycznej waszych imion. – wtrącił Złoty Rycerz Strzelca.
- Dobra myśl. – poparł go brat.
- Niech i tak będzie. – przystali od razu na propozycję, Sorrento i Mime. Po krótkim namyśle, Orfeusz stwierdził upewniająco: - Czyli pierwszy zagra Widmo Sfinksa, Faraon.
W tym samym czasie, Rycerz Smoka siedział samotnie na schodach przed domem, zadręczając się słowami Morskiego Generała: ‘’Ty, ciągle przebywający tu przy bogini i Shunrei w górach, nieustannie czekająca na twój powrót! […]bogowie zawarli ze sobą pokój. Dlaczego nie wykorzystasz tego faktu, żeby poświęcić czas dla tej, którą kochasz!?’’ – kłębiło mu się w głowie. Nagle, czyjś głos przerwał ciszę: - Spośród wszystkich walk najgorsza jest ta, w której człowiek musi zmierzyć się sam ze sobą. – wygłosił Dohko, zaskakując swoją obecnością zamyślonego Smoka.
- To ty, Mistrzu. – rzekł, a następnie dodał ze zwieszoną miną: - Popisałem się dzisiaj! – ironizował.
- Każdy miewa gorsze chwile w życiu. Pamiętaj, że nie jesteś tylko rycerzem, ale również niepozbawionym uczuć człowiekiem. – uspokajał swego ucznia Mistrz.
- Mimo wszystko, zachowałem się jak idiota! Dałem się ponieść złości i zazdrości! – wyrzucał sobie Shiryu. Po krótkim milczeniu, powiedział: - Ale najgorsze jest to Mistrzu, że Sorrento miał rację. Otworzył oczy ślepemu głupcowi, jakim jestem! – przyznał chłopak nie powstrzymując już łez.
- Rycerzom przyświeca szlachetny cel. Jednak ich życie, czasem jest pełne wyrzeczeń. Synu, tylko ty sam możesz znaleźć złoty środek, aby pogodzić ze sobą miłość i obowiązki. – pouczał Dohko.
- Mistrzu, ja nie mogę stracić Shunrei! – stwierdził załamany Shiryu.
- Więc walcz o nią! Walczcie razem o wasze uczucie. Tylko tak możecie je ocalić. – poradził Stary Mistrz. Shiryu otarł łzy i opanował się nieco: - Powinienem przeprosić ją i na kolanach błagać o wybaczenie! – powiedział, świadomy swoich błędów. Po chwili, rzekł również: - Morskiemu Generałowi też należą się przeprosiny za to, że go uderzyłem. Wręcz przeciwnie. Powinienem być mu wdzięczny, ponieważ ostrzegł mnie, że przez moją bezmyślność mogę utracić coś, co jest w moim życiu najcenniejsze.
- Musisz wziąć sprawy w swoje ręce, synu. Nie zwlekaj siedząc tu. Idź do Shunrei i z nią porozmawiaj. Z pewnością czeka tam na ciebie. – upomniał go Rycerz Wagi.
- Masz rację, Mistrzu! Pójdę do niej natychmiast! – zakomunikował Shiryu, chcąc udać się do swojego pokoju, gdzie przebywała jego ukochana.
Rycerz Smoka, momentalnie dotarł na miejsce. Wszedł do pokoju i spostrzegł, leżącą na łóżku i zapłakaną Shunrei. Dziewczyna, na widok chłopaka, usiadła na brzegu łóżka. On, podszedł do niej, by wyjaśnić dręczące ich kwestie. Uklęknął przed nią, złapał i ucałował obie dłonie, a następnie ze smutkiem w oczach oznajmił: - Shunrei, wybacz mi! Błagam, wybacz mi, bo nieumyślnie cię skrzywdziłem. Jest mi wstyd za siebie, bo cię zaniedbałem. Tak bardzo mi wstyd, kochanie! – wydukał, po czym gorzko zapłakał. Zdezorientowana dziewczyna starała się go pocieszyć: - Shiryu, proszę nie obwiniaj się. Nie zrobiłeś nic źle. – tłumaczyła. Następnie chwyciła go delikatnie za twarz, otarła łzy i dodała: - Jesteś dzielnym rycerzem, z którego jestem dumna.
- Nie chcę być tylko rycerzem, z którego jesteś dumna. Shunrei, chcę przede wszystkim być godzien uczucia, którym mnie darzysz. A tak nie jest, bo nie traktuję cię tak, jak na to zasługujesz! – rzekł, kontynuując: - Ty zawsze byłaś przy mnie i wspierałaś w trudnych chwilach. Stale biorę to, co ty mi ofiarowujesz. A przecież, powinienem również dawać tobie coś od siebie. A nie daję ci niczego, ponieważ nie ma mnie ciągle przy tobie! – wyrzucał sobie Rycerz Smoka.
- Kochany! To nic, że teraz często jesteśmy daleko od siebie. Gdy czekam w górach na ciebie. Tak, jest mi tęskno. Ale pociesza mnie myśl, że to oczekiwanie i nasza rozłąka, zostaną nam w przyszłości wynagrodzone. I że w końcu nadejdzie taki czas, kiedy będziemy mogli być razem. – powiedziała, uśmiechając się do ukochanego. On ścisnął ją jeszcze mocniej za dłonie, znów je ucałował i złożył obietnicę: - Najdroższa! Jeśli mi pozwolisz, przysięgam zrobić wszystko, aby wynagrodzić ci to oczekiwanie z nawiązką. Jesteś sensem mego życia i jego nieodłączną częścią. Nie mogę cię stracić, ponieważ bardzo cię kocham. – wygłosił.
- Ja też cię bardzo kocham, Shiryu i zapewniam cię, że nigdy mnie nie stracisz. Jesteś dla mnie wszystkim i żaden Sorrento ani nikt inny tego nie zmieni. – zapewniła Shunrei.
Złożone wzajemnie deklaracje, zakochani przypieczętowali długim i namiętnym pocałunkiem. Potem, siedzieli razem w pokoju do późnej nocy.
ROZDZIAŁ 15: Wielki dzień nadszedł
Wreszcie nadszedł, oczekiwany przez wszystkich dzień. Dzień wyborów Królowej Lata. Domownicy, jak i goście, wstali bardzo wcześnie, by zjeść wspólnie śniadanie. Dołączyły do nich June oraz Geist, które przybyły do rezydencji późną nocą. Nawet Shiryu z Shunrei zeszli do jadalni. Mimo, iż wzięli w niepamięć zajście z poprzedniego wieczoru, nie zamienili z Morskim Generałem ani słowa.
Na twarzach wszystkich dziewcząt startujących w konkursie, można było dostrzec lekkie zdenerwowanie. Najbardziej jednak, stresowała się Shaina: - Nie wiem, jak ja to zniosę. – marudziła.
- Mówiłam ci Shaina, że nie ma się czym denerwować. – uspokajała ją Marin.
- Przeżyjemy to, laseczki. – pocieszyła dziewczyny Geist.
- Shaina teraz narzeka. A zobaczymy jak będzie się cieszyć, gdy stanie na podium. – komentowała z przekąsem June.
- Każda z nas ma szansę wygrać. – stwierdziła stanowczo Esmeralda.
- Esmeralda ma rację. – poparła ją księżniczka Flame. Zaraz też, głos zabrał władca mórz: - Wybory rozpoczynają się o dwunastej i dobrze byłoby, gdyby drogie panie udały się tam wcześniej, żeby przygotować się i oswoić ze sceną oraz z tłumem. – poinstruował Posejdon.
- Zjemy tylko i zaraz możemy wychodzić. – oznajmiła Atena.
- Będziemy wam towarzyszyć, żebyście były bezpieczne. – zaoferował Seiya, mówiąc w imieniu pozostałych Rycerzy z Brązu.
- Widzę Pegazie, że chcesz wywiązać się z przyrzeczenia, które złożyłeś mi we wtorek. – stwierdził Feniks, spoglądając wymownie na Seiyę.
- O jakim przyrzeczeniu mowa? – spytał zaciekawiony Zygfryd.
- To sprawa między mną, a Ikkim. – odparł Rycerz Pegaza, wiedząc o co chodzi Feniksowi.
- My, jako członkowie jury, chyba też powinniśmy się udać wcześniej do Koloseum. – zasugerował Złoty Rycerz Skorpiona.
- Zatem, pójdziemy razem z dziewczynami. – powiedział Posejdon. Nagle rozbrzmiał głos Rycerza Łabędzia: - Nikt nie pójdzie do Koloseum! – rzekł stanowczo. Zebrani, zdziwili się tym co powiedział, po czym głos zabrał Hagen: - Dlaczego!? – spytał nie rozumiejąc niczego.
- Bo wynajęliśmy dwa mikrobusy, którymi dostaniemy się do Koloseum i z powrotem. – wyjaśnił Shun. Goście nareszcie pojęli znaczenie słów, wypowiedzianych przez Hyogę.
- Dobrze, że pomyśleliście o transporcie, chłopcy. – pochwalił ich Złoty Rycerz Wagi, mówiąc dalej: - Na zabawie tanecznej jaka czeka nas po wyborach, moi młodzi Rycerze, będziemy odbywać ciekawą lekcję życia, w trakcie której, wielu z was może odpaść już na samym jej początku. – zasygnalizował tajemniczo Dohko, nie powstrzymując przy tym śmiechu. Wszystkich aż zatkało, a wprawiony w osłupienie Seiya, zapytał: - Jaka znów lekcja, Mistrzu!?
- Dowiecie się w swoim czasie. – odparł Rycerz Wagi.
- Skoro już poruszyliśmy temat wieczornej zabawy, chciałbym powiadomić, iż przygrywać nam będzie meksykański zespół, wynajęty przez Hades. – poinformował władca mórz.
- Świetnie! Będziemy bujać bioderkami w gorących, latynoskich rytmach! – ucieszył się Milo.
- Ta muzyka rozpala zmysły. – oznajmił Bud.
- Zwłaszcza wtedy, gdy tańczysz przy niej z kobietą. – rzekł, zadowolony Skorpion.
Po skończonym posiłku.
- Już dziewiąta. – powiedziała Eurydyka, spoglądając na zegarek.
- Ten czas szybko leci. – stwierdziła Hilda.
- Powinnyśmy się zbierać. – ponagliła dziewczyny Marin.
- Ok! To dziewczyny, sędziowie i Rycerze z Brązu możecie już wychodzić. A my, dołączymy do was przed jedenastą. – zakomunikował Złoty Rycerz Strzelca.
- Pandora i Thetis już powinny być na miejscu. – stwierdził Ikki.
- Camus oraz Rycerz Kryształu też powinni się niebawem pojawić. – dorzucił Hyoga.
- W takim razie, ja też idę z nimi teraz. – oznajmił Saga, mając nadzieję, iż zdoła spotkać się i rozmówić z bratem.
Święty Wojownik Eta stał w holu, przyglądając się schodzącemu ze schodów Złotemu Rycerzowi Wagi, który taszczył w ręku jakąś ciężką torbę. Zaintrygowała go zawartość tejże torby, a raczej dźwięk zderzających się w niej przedmiotów: - Co niesiesz w tej torbie, Mistrzu? Wygląda na ciężką. – odezwał się Mime.
- To są rzeczy, niezbędne do przeprowadzenia lekcji, o której wspominałem podczas śniadania. – odpowiedział Dohko, chichocząc pod nosem. Naszedł na to Rycerz Smoka: - Może ci pomogę, Mistrzu? – zaproponował.
- Dziękuję synu, ale dam sobie radę. – odparł Rycerz Wagi.
- No to, w drogę! – skrzyknął wszystkich Rycerz Pegaza.
Pierwsza grupa opuściła rezydencję Kido. Wsiedli do mikrobusa i odjechali w stronę Koloseum. Chwilę po tym, Zygfrydowi wpadła do głowy myśl, którą podzielił się z pozostałymi osobami:
- A tak właściwie, to dlaczego nie jedziemy z nimi? – spytał.
- Po co mamy tu na darmo siedzieć? – dorzucił Syd.
- Oni mają rację. – poparł ich Syrena Sorrento.
- My też powinniśmy być tam wcześniej,… - zaczął Orfeusz.
- … skoro mamy wystąpić przed publicznością. – dokończył Mime.
- Jeśli pojedziemy wcześniej, będziemy mogli zająć dobre miejsca na widowni. Później, mógłby być z tym kłopot. – padło z ust Rycerza Lwa.
- Musimy zająć dobre miejsca, by móc dopingować nasze miss piękności. – wtórował mu Hagen.
- W porządku, panowie. Wasze argumenty przemawiają do mnie, więc nie ma co zwlekać. Trzeba tylko powiadomić Tatsumiego, że wychodzimy już teraz. – powiedział Złoty Rycerz Strzelca, Aiolos.
Panowie opuścili rezydencję i mikrobusem, ruszyli za pierwszą grupą do Koloseum.
ROZDZIAŁ 16: Koloseum
Przenieśmy się więc już do Koloseum, gdzie odbywać się będą wybory Królowej Lata. Do ich rozpoczęcia pozostała godzina. Trybuny, po brzegi wypełnione były tłumami gapiów. Kobiety, mężczyźni i dzieci – wszyscy, pragnęli na własne oczy zobaczyć to widowisko. W pierwszym rzędzie, siedzieli już Złoci Rycerze oraz Święci Wojownicy. Przez dochodzącą z głośników muzykę i gwar widowni, musieli rozmawiać ze sobą głośniej: - Tylu ludzi przyszło! – stwierdził Syd, rzucając okiem na trybuny.
- A ty chciałeś przyjechać tu przed jedenastą, braciszku! – rzucił Złoty Rycerz Lwa.
- Nawet gdybyśmy późno przyjechali, to i tak znaleźlibyśmy dla siebie miejsca! – odparł Aiolos.
- Rycerze z Brązu pomyśleli o wszystkim! Zarezerwowali nawet dla nas miejsca! – pochwalił Hagen.
- Aiolia, czy wchodząc tu nie dojrzałeś gdzieś Rycerza Wodnika!? – spytał Rycerz Strzelca.
- Choć Złota Zbroja powinna go wyróżniać z tłumu, to jednak nie zauważyłem go nigdzie! – odpowiedział Aiolia, wzruszając ramionami.
- Może podrywa jakieś panienki!? – zasugerował Bud, uśmiechając się cwaniacko.
- Pomyliłeś mnie ze Skorpionem, kolego! – oznajmił Złoty Rycerz Wodnika siadając obok, zaskoczonych jego nagłym zjawieniem się, rycerzy.
- W końcu jesteś! – ucieszył się Aiolia.
- A co, stęskniłeś się za mną!? – rzucił z przekąsem Camus, a następnie zdziwiony zapytał: - Gdzie są pozostali Złoci Rycerze!?
Głos zabrał Święty Wojownik Alfa: - Dohko i Milo zasiedli w jury, a Sagi… w ogóle nie widziałem, odkąd opuścił rezydencję! – wyjaśnił Zygfryd.
- Podobno przyjechałeś z Rycerzem Kryształu. Gdzie on się podział!? – dociekał Aiolos.
- Chciał pogadać sobie ze swoimi uczniami! – odparł Wodnik.
- Raczej z waszymi uczniami! – poprawił go Hagen.
Przy jednym stoisku z napojami i przekąskami stoi Rycerz Feniksa, rozmawiając z Widmem Sfinksa:
- Nasz władca najadł się starych sardynek i teraz cierpi z powodu biegunki i wymiotów. Pandora nie chciała przyjechać z powodu choroby Hadesa; z trudem ją na to namówiliśmy. – opowiadał Faraon.
- To kto teraz opiekuje się Panem Podziemi? – drążył temat Ikki.
- Radamantys robi za jego osobistą pielęgniarkę. – odpowiedział żartobliwie, obrońca Hadesa.
- A pieska z kim zostawiłeś? – spytał Feniks, rysując na twarzy uśmiech.
- Poprosiłem o to Aiacosa i Minosa mając nadzieję, iż mój pupil nie zrobi sobie z nich posiłku . – odparł Faraon, rozbawiając rozmówcę.
- Nie wiem, czy już wiesz, ale ty grasz jako pierwszy. – zakomunikował Feniks.
- Już teraz? – dopytywał muzyk.
- Nie, dopiero po pierwszej rundzie. – wytłumaczył Rycerz z Brązu.
Tymczasem w innym miejscu Koloseum, dyskutowali Hyoga, Izaak oraz ich Mistrz: - Przecież taki konkurs powinien odbywać się na plaży! – stwierdził z przekonaniem Izaak.
- Też im to mówiłem, ale posypały się w moją stronę głupie docinki o przegrzaniu! – odparł urażony Hyoga, a następnie dodał: - Ze względów bezpieczeństwa nawet dobrze, że jesteśmy tutaj. – wyjaśnił.
- A później ma być dyskoteka, tak? – pytał Rycerz Kryształu.
- Owszem, Mistrzu. Będziemy mogli doprawić się trochę alkoholem. – rzekł Łabędź puszczając oczko do Krakena, na co ten, zareagował uśmiechem.
- Ale uważajcie, żeby Atena nie przyuważyła tego, bo zrobiłaby nam niezłą drakę. – przestrzegł swych uczniów Mistrz.
Żwawej rozmowie tej trójki, przysłuchiwał się Morski Smok: - Widzę, że Rycerze z Brązu wiedzą jak zorganizować porządną imprezę! – wtrącił wesoło Kanon, uderzając wymownie ręką o szyję. Nagle poczuł, że ktoś stojący za nim, złapał go za ramię: - Kanon! – rozbrzmiał znajomy głos.
Ten, zdumiony odwrócił się i zobaczył nie kogo innego, jak swojego brata. Na widok Sagi, ogarnęło go zdenerwowanie i uczucie złości.
- Kanon, pogadamy!? – spytał Rycerz Bliźniąt.
- Nie mamy o czym! – odburknął Morski Smok. Najwyraźniej nie miał ochoty na tą dyskusję. Opuścił towarzystwo, próbując uniknąć niechcianej rozmowy z bratem. Saga, widząc jego reakcję zagrodził mu drogę: - Nie uciekaj! Jak długo to będzie jeszcze trwało!? Przecież jesteśmy braćmi! – powiedział.
- Teraz ci się przypomniało, że jesteśmy braćmi!? – odparł wściekle Kanon, kontynuując wypowiedź: - Jakoś nie pamiętałeś o tym fakcie, zamykając mnie w tej norze i skazując tym samym na pewną śmierć! – wypominał bratu przeszłość. Świadomy, popełnionych przez siebie błędów Saga, usiłował przemówić Morskiemu Generałowi do rozumu: - Proszę, wysłuchaj mnie! – nalegał Złoty Rycerz. Kanon nie odpowiedział tylko niechętnie zamienił się w słuch.
- Wiem, że masz do mnie żal o to, że cię tam zamknąłem. To była jedna z wielu głupot, które popełniłem w przeszłości, a których strasznie dziś żałuję. Gdybym zdołał cofnąć czas, to wszystko potoczyłoby się inaczej. Ale niestety nie potrafię tego uczynić i to co się stało, już się nie odstanie. Teraz, mogę jedynie odpokutowywać krzywdy, których się dopuściłem oraz błagać cię o wybaczenie. – wygłosił Saga, z nadzieją iż dotrze tymi słowami do brata.
- No proszę! Nigdy nie przypuszczałbym, że doczekam się takiej chwili! Mój braciszek, niegdyś dumny, noszący wysoko głowę! A dziś, ten wspaniały, uwielbiany przez wszystkich rycerz ukorzył się przede mną! – rzucił drwiąco Kanon, po czym zapytał: - Czy to wszystko, co miałeś mi do powiedzenia!?
- Kanon, nie odtrącaj mnie! Mamy tylko siebie! – wydukał poruszony Saga.
Lecz Morski Smok nie odpowiedział mu nic. Z urazą w sercu popatrzał tylko na niego. Następnie zakończył tą rozmowę, zostawiając brata i znikając gdzieś w tłumie. |