Rozdział 16 -w którym Shaka wychodzi z więzienia W salonie panowała ciężka atmosfera. Shiryu nerwowo krążył po pokoju. >br>-Próbowałem ją dogonić, ale wywiodła mnie w pole. Musiała biec w przeciwnym kierunku niż zabrali Shakę, a potem znikła w mroku nocy. Tak jakby się rozpłynęła... Tak mi przykro. -Nie twoja wina! - powiedział Shun ciepło. -Nie wierzę...- szepnął Aiolia. - To nie możliwe! Shaka przecież był jednym z najsilniejszych złotych rycerzy. Nie mógł dać się pokonać tak łatwo! -Nie możemy z góry zakładać, że on nie żyje! - wtrącił się Andromeda. - Musimy mu pomóc! -Pewnie, że musimy. Tyle, że kompletnie nie wiemy gdzie on jest. Co gorsze wśród napastników nie było mężczyzny, którego wynalazła Saori. Nie mamy więc żadnego tropu. -Spójrzcie na to z jaśniejszej strony. I tak musimy ratować Hyogę... Odbijemy ich wampirom hurtem! - rzucił jak zwykle pogodnie Seiya. Aiolia wyraził swoje załamanie, uderzając czołem w blat stołu. W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi. -Wejść! - krzyknęła Saori. W drzwiach pojawił się, jak zwykle ubrany w czarny garnitur, Tatsumi. Ukłonił się lekko, po czym głosem pełnym spokoju oznajmił: -Telefon z komendy policji do panienki. Saori drgnęła zaskoczona i szybko opuściła pokój. Telefon znajdował się na końcu holu. Złapała nerwowo słuchawkę. -Saori Kido przy telefonie. w czym mogę pomóc? -Dzień Dobry. Przepraszam, że niepokoję tak wcześnie rano. Złapaliśmy w nocy złodziejaszka na cmentarzu. Zniszczył zabytkową kapliczkę. To pewnie żart, ale mamy obowiązek sprawdziić. On twierdzi, że panienka go zna. Saori przełożyła słuchawkę do drugiego ucha. -Przepraszam, ale kto to jest? - zapytała. -Nazywa się...- rozległ się szelest kartek. - Shaka Tah... To.. Przepraszam ale nie wiem jak to wymówić. -Kamień mi z serca spadł! - wykrzyknęła Saori. - Co za ulga... Czy nic mu nie jest? Dobrze się czuje? -Właśnie... -głos w słuchawce przybrał niepewną nutę. - Chyba ktoś go pobił. Na napuchniętą twarz i ogromnego sińca na policzku. Nie wygląda to zbyt dobrze. Kilkakrotnie zemdlał nam w radiowozie, ale teraz jak się przespał to jest już lepiej. -Kiedy można po niego przyjechać? -Choćby i teraz. Kiedy zostanie wpłacona kaucja, zostanie wypuszczony. * * * Ból promieniujący od policzka był nieznośny. Przekręcił się na drugi bok. Światło księżyca wpadało przez małe okienko. Policjant zastukał w kraty. Shaka spojrzał na niego obojętnie. -Wstawaj. Wpłacono kaucję. Wychodzisz. Virgo wstał powoli i wyszedł z celi. Przez uchylone drzwi zobaczył drugiego policjanta, rozmawiającego z kimś, ukrytym w cieniu. Siedział za biurkiem, na którym leżały ułożone równe kupki banknotów. Delikatnie pchnięty, wszedł do pokoju. -nareszcie! - usłyszał radosny, męski głos. - Znów się spotykamy. To nie ładnie tak przede mną uciekać. Spojrzał na mężczyznę. Zaparło mu dech w piersiach. Pod ścianą, nonszalancko oparty, stał Laurance. * * * Shakę obudziło szturchnięcie. -Wstawaj! Wychodzisz! Wpłacono kaucję! Nie spodobało mu się to. Miał złe przeczucie. Rozpaczliwie próbował sobie przypomnieć co mu się przed chwilą śniło.
|