Rozdział 12 -w którym Laurance robi bałagan-
Horen bez pukania wślizgnął się do eleganckiego gabinetu Adanaela. Gospodarz, jak zwykle siedział za ciemnym, dużym biurkiem, wertując dokumenty. Nawet nie uniósł głowy, gdy drzwi zamknęły sie z lekkim trzaskiem, za to zapytał głosem pełnym zniecierpliwienia: -Czego? -nie bądź dla mnie taki opryskliwy. - żachnął się Horen, podchodząc do biurka. - Jeśli jesteś zajęty powiedź, pójdę sobie. -Przepraszam cię... - mruknął Adanael, spoglądając ponuro na młodego wampira. - Nie chciałem cię urazić.. Jestem już zmęczony ta papierkową robotą. -Może czas zrobić sobie przerwę. Odpocząć w towarzystwie... przyjaciela. Mówiąc to Horen minął biurko i zaszedł za plecy Adanaela. Położył swoje blade dłonie na jego karku, delikatnie masując napięte mięśnie starszego wampira. -Wiesz, że Hyoga jest na razie zamknięty. Nie mam do kogo pójść. - mruknął Adanael, nieprzytomnym tonem. -Oh... Doprawdy? Musisz być zły skoro jest tak długo więziony w tej komnacie. -Nie jestem na niego zły. Po prostu lepiej go przetrzymać dopóki złoty rycerz żyje. Nie chcemy, by przeszkadzał w zabiciu go. To wszystko. Horen ze skwaszoną miną, dalej błądził dłońmi po karku Adanaela. Nie takich odpowiedzi się spodziewał. Stwierdzenie, że był zły było zdecydowanie zbyt łagodne. -Niedługo go wypuścicie? -Mam nadzieję. - rzucił Adanael żywym tonem. Nie mógł usłyszeć pełnego rozczarowania westchnięcia Horena, bo zostało ono zagłuszone przez nagły huk. To drzwi uderzyły w ścianę, strącając wiszący na niej obraz. Szklana rama rozprysła się na miliny kawałeczków. W progu stał Laurence, urany w czarną skórzaną kurtkę i oficerki. Spojrzał niepewnie na Adanaela i nachylonego nad nim Horena. -Przeszkadzam w uroczym spotkaniu sam na sam? - spytał. -Nie. - warknął Adanael, podrywając się z krzesła. - To już czwarty w tym miesiącu. - wyrzucił z siebie z żalem w głowie, wskazując resztki obrazu, spoczywające na podłodze w towarzystwie szklanych odłamków. - Nie możesz się nauczyć normalnie otwierać drzwi? -Nie możesz powiesić tego gdzie indziej, hę? -najwidoczniej nie. - mruknął Adanael, po czym ze zniecierpliwieniem zapytał:- Czego sobie życzysz? -Chciałem tylko zameldować, że wyruszam zabawić się z naszym Shakusiem. Zabieram pięciu naszych. -Doskonale.- rzucił z uśmiechem na twarzy Adanael. -Weź mnie ze sobą! Oboje spojrzeli zdziwieni na Horena, słysząc jego prośbę. -Ciebie> A na ci ty mi się możesz przydać? Będziesz tylko przeszkadzać. -Nie będę. -Nie pójdziesz. - wtrącił się Adanael.- Nie myśl, że nie wiem o co ci chodzi w tym całym zamieszaniu.
Następna część: rozdział 13 |