Rozdział 9 -w którym akcja zaplata się w warkocz-
-Proszę o pozwolenie na mój wyjazd do Grecji. - powiedział Shaka skłaniając głowę.-Na dwa, trzy dni... Wrócę tak szybko jak będzie się dało. -No dobrze. - odpowiedziała Saori, opierając się o blat stołu. -Nie mogę cię tu zatrzymać. Kiedy chcesz wyruszyć? -Jak najszybciej. Już jestem gotowy do wyjazdu. Atena spojrzała na rycerza z wyrzutem. Jego prośba o zgodę na wyjazd była tylko kurtuazyjna. Virgo zdawał się traktować ją jako formalność i wyglądało na to, że zamierza wyjechać niezależnie od odpowiedzi. Saori była ciekawa jakby saint zareagował, gdyby odmówiła. Wolała jednak nie ryzykować, a i tak drażniło ją zachowanie Shaki. Zamykał się w pokoju na długie godziny, a gdy musiał z niego wyjść chodził naburmuszony i zły. Mimo że obecność Virgo gwarantował jakiekolwiek bezpieczeństwo, co zresztą już poddano w wątpliwość, wolała odpocząć od jego humorów. -Zgoda-powiedziała po chwili.-Każę zaraz przygotować samolot. -Nie trzeba. Poradzę sobie sam. -Ale samolotem będzie szybciej, a tobie zależy na czasie. -Dobrze... Dziękuję.-odparł Shaka, skłaniając głowę, w lekkim ukłonie. Wyszedł bez pożegnania.
* * *
Mu wszedł do pokoju, zamknął drzwi najostrożniej jak tylko się dało, byle stare drewno nie zaskrzypiało. W pokoju panował półmrok, jedynym źródłem światła była mała lampka ustawiona na stole. Pochylony nad książką Shaka, nawet nie oderwał wzroku od ręcznie pisanych linijek, gdy Mu nachylił się nad nim. -Shaka, zlituj się. Jest środek nocy! Zostaw to. Prześpisz się, jutro rano łatwiej będzie ci coś znaleźć. -Nie. Odpowiedź Shaki była kategoryczna. -Nie rozumiem po co grzebiesz w tych księgach. Czego chcesz się z nich dowiedzieć? -Czegokolwiek... Gdzie go znaleźć przede wszystkim. -Tego wampira? Shaka w odpowiedzi jedynie kiwnął głową. Przez chwilę gdy blondyn przekręcił głowę, ukazał się bok jego szyi i dwie małe ranki, które się na nim znajdowały. Mu odruchowo drgnął. -Żeby się zemścić?-mruknął Mu bardziej sam do siebie, niż do Virgo. Shaka spojrzał na niego wyjątkowo bystro. -Tak.-odparł po czym znów wsadził nos w książkę. -I żeby pomóc Hyodze-mruknął po chwili. Zabrzmiało to wyjątkowo nieprzekonywująco. Mu usiadł na przeciwko Shaki, po czym przyciągnął do siebie księgi ułożone w równą kupkę. -Pomogę ci...-mruknął. -Te już przejrzałem -rzucił Shaka, nie odrywając wzroku od książki. Mu podążył wzrokiem za wyciągniętym palcem rycerza.-Tamte. -A czego mam szukać? -Wzmianki o wampirze o umiejętnościach iluzjonistycznych. -Tylko tyle? Przecież takich istot może być wiele. Coś więcej? Wygląd? Shaka pokręcił przecząco głową, krzywiąc się. -Jak to? Nie wiesz jak wyglądał twój przeciwnik? -Widziałem tylko iluzję.-odparł z niechęcią. -To jak szukanie igły w stogu siana! A imię? Znasz chociaż jego imię?
* * *
-Laurance! Laurance! Rudowłosy wampir uniósł głowę . Wrzucił papierosa do popielniczki. -Co?! - rzucił opryskliwym tonem do pędzącego w jego stronę, z miną furiata Adanaela. Po wściekłości na jego twarzy wiedział, że nie zanosi się na miłą rozmowę.
* * *
Hyoga podszedł ostrożnie do drzwi. Adanael kazał mu, co prawda poczekać na zewnątrz, ale ciekawość zwyciężyła. Przyłożył ucho do drzwi. W pokoju obok toczyła się rozmowa na dwa podniesione głosy.
* * *
-Miałeś się nim zająć! -Kim do cholery? -Złotym rycerzem-odparł podirytowany Adanael, rozkładając ręce. -Wiem. Zajmę się nim. -Chyba trochę za późno. Uciekł nam. Wyjechał do Aten. Trzeba było zabić Shakę wcześniej, a nie czekać aż się oddali. -Przecież nie jest poza zasięgiem. Można go dopaść i w Atenach. - odparł rudowłosy wampir. -Niepotrzebna komplikacja. Mogliśmy tego uniknąć, teraz trzeba ryzykować.
* * *
Hyoga pod drzwiami drgnął, serce zaczęło mu bić szybciej. Shaka był w niebezpieczeństwie! Musiał go jakoś ostrzec! -Ładnie to tak podsłuchiwać? Prawie podskoczył, gdy nieoczekiwanie usłyszał za sobą głos. Odwrócił się powoli. Tuż za nim stał Horen. Patrzył na niego z satysfakcją w oczach.
* * *
Mu oderwał głowę od świątynnych archiwów. -Mam coś! -powiedział z satysfakcją w głosie. Shaka spojrzał na niego ze skupieniem na twarzy. -Tu jest spora wzmianka o wampirze o imieniu Laurence. To notka z czasów wojny z wampirami. Tu jest napisane...-Mu spojrzał w księgę.-Rudowłosym wampir, z charakterystyczną kozią bródką... Tu następuje długi opis jak wyglądał, w co był ubrany i tak dalej. A potem... Zabił ponad 25 rycerzy, w tym 2 złotych. Myślisz, że to ten? -Nie...-mruknął pod nosem Shaka.-Ten mój nie był aż tak stary i na pewno nie rudy. Zresztą... Tu nic nie ma o iluzjach.
* * *
Rudowłosy wampir wyciągnął z popielniczki końcówkę wciąż tlącego się papierosa i zaczął obracać ją w palcach. -Laurence, jesteś taki stary i tak głupi! Wszystko sobie ignorujesz. -Spokojnie. Powiedziałem, że go zabiję to zabiję! Praktykę w pozbywaniu się złotych rycerzy już mam. Nagle drzwi otworzyły się z trzaskiem. Do pokoju wszedł energetycznym krokiem Horen, ciągnąc za sobą opierającego się Hyogę. -Przyprowadziłem wam kogoś kto bardzo chciał wiedzieć o czym mówicie. Niech sobie tu usiądzie, na pewno lepiej usłyszy, niż podsłuchując pod drzwiami.
Następna część: Rozdział 10 |