Rozdział 6 -w którym Hyoga odchodzi-
-Obiecałeś mi! -warknął Hyoga, wyrywając się mężczyźnie. -Dotrzymywałem jak dotąd słowa i mam zamiar dalej go dotrzymywać.-odparł, robiąc krok w kierunku rycerza, rozkładając ręce w przyjacielskim geście. -A ten krzyk? Obiecałeś, że nic im nie zrobisz! -Nie obiecywałem ci tego-ciągnął ze stoickim spokojem, uśmiechając się pobłażliwie. Dziecko, powiedziałem, że nie dopuszczę do niczyjej śmierci. Nie gwarantowałem, że żadnemu z twoich przyjaciół włos z głowy nie spadnie. Nie wkładaj w moje usta słów, których nie wypowiedziałem. Hoyoga spojrzał na mężczyznę z wyraźną złością. -Oczywiście-podjął po chwili wampir- czym szybciej cię stąd zabierzemy, tym szybciej skończy się atak na twoich przyjaciół i tym większa szansa, że nie odniosą większych ran. Więc... Zgodzisz się z nami pójść? Chłopak stojący w cieniu, w luźnej bijącej obojętnością postawie momentalnie naprężył się i zamarł w oczekiwaniu. Obserwował bacznie Hyogę. -Ale... Dlaczego? -zapytał rycerz drżącym głosem.-Czemu chcecie mnie stąd zabrać? Na co ja wam? -Zdaje się, że ktoś ci już to wyjaśnił... Na twarzy Hyogi odmalowało się zdziwienie. Przypomniał sobie swoją rozmowę z Shaką. Czyżby złoty rycerz współdziałał z wampirami. Szybko odgonił tą myśl i spytał drżącym głosem: -Skąd wiesz? -Śledziliśmy cię przez cały czas. Ktoś z naszych zawsze był krok za tobą... Przed nami nie uciekniesz. Twój przemądrzały przyjaciel miał rację... Bystra z niego bestia. Ale nie martw się, nie mam zamiaru cię krzywdzić. Chcę ci tylko pokazać jak teraz żyć... Później jeśli będziesz chciał odejść, odejdziesz... Choć jeszcze żaden z moich protegowanych nie odszedł... Prawda, Horen? Młody wampir ukryty w cieniu spojrzał ponuro na mężczyznę. -Więc? -podjął po chwili mężczyzna. -Pójdziesz z nami po dobroci? Hyoga spojrzał niepewnie na wyciągniętą dłoń mężczyzny. Przypomniał sobie słowa Shaka i stwierdził, że właściwie nie ma wyboru. Zrobił krok do przodu. A gdyby tak... -zawahał się, zatrzymując się. -Daj spokój! -rzucił ze zniecierpliwieniem mężczyzna.-Na pewno jesteś głodny. Jak długo jeszcze wytrzymasz bez świeżej krwi? Teoretycznie całą wieczność... Praktycznie nie daję ci więcej niż dwa dni. Zabierzemy cię na polowanie. Teraz.... Zaspokoisz swoje pragnienie, twoje myśli staną się jaśniejsze i wtedy podejmiesz ostateczną decyzję. To jak będzie? Hyoga był rzeczywiście głodny. Upiornie głodny. Ostatecznie przekonany tym argumentem, podał mężczyźnie swoją dłoń. Ten przyciągnął go do siebie i objął ramieniem. Cygnus obserwował twarz Horena, odmalowała się na niej złość i coś jeszcze... Zazdrość... Mężczyzna pociągnął go w stronę okna, przez które wyskoczyli. Opadli miękko na ziemię. Hyoga wszedł w mrok nocy.
Następna część: Rozdział 7 |