Marine Shoguns rozsiedli się zadowoleni w teatrze. Julian miał świetny pomysł z tym zakładem. Teraz okaże się naprawdę, jak oddani są rycerze Atenie. Święci Wojownicy z Asgardu, również zaproszeni, wpatrywali się w scenę niepewnie. Jako ludzie prawi, nie pochwalali tego przedsięwzięcia. Nie można kogoś aż tak bardzo poniżyć.
Podniosła się kurtyna. Dziecko ubrane jak debil, mianowicie Kiki, przekładał przed sobą tabliczki, ciupeńkę za szybko, ale to nic.
OSOBY PUSTELNIK – Dhoko KIRKOR – Shaka MATKA – Saga BALLADYNA – Ikki ALINA – Shun FILON – Hyoga GRABIEC – Seiya FON KOSTRYN – Shina GRALON – Aiolia OSOBY FANTASTYCZNE GOPLANA – Saori CHOCHLIK – Death Mask SKIERKA – Aphrodite
SCENA I
Na widowni rozległy się szmery. W tle za Kikim widniał las, namalowany przez kogoś, kto całe życie spędził nie widząc drzewa. A przynajmniej tak można było wywnioskować. Z boku stała maluteńka chatka zrobiona z dużego, kartonowego pudła.
Shaka w kulisach wziął oddech i wyszedł na scenę.
SHAKA Ja, najbliższy bogom człowiek, eee (chwilę go zatkało) Muszę się dowiedzieć od starego grzyba czegokolwiek… Jednak, gdy ktoś coś o Świątyni wspomni Ile miał zębów – nieszczęśnik już nie pomni. Musiał starzec od Saitów doznać wiele złego Bo aż przybrał barwę koloru fioletowego. (stuka do celi)
GŁOS Z CELI (cisza, przekleństwa) Kto tam?
SHAKA Sha…Kirkor.
DHOKO (gramoląc się z pudła tak, że Shaka musiał mu pomóc) Shakirkor? A… Witaj, młynarza, blady synu… Choć nie mójś, bo ja koło nigdy obok młynu…
SHAKA (na boku) Shiryu? Przecież tę rolę miał zagrać Dhoko! Co ty tu robisz?!
SHIRYU (także na boku) Spadł ze skałki przy wodospadzie… Pewnie z premedytacją zresztą… (głośniej) Rady szukasz? Czego, synu chcesz?
SHAKA Tak, rady. Zobacz na mój miecz! Nie zabiję cię, lecz…
SHIRYU Cóż za zuchwalstwo ze strony śmiałka, Wszak miecze to Shury działka! Jam jest Roshi – Złoty Rycerz Wagi, Do obiadu używam tylko maggie!
SHAKA (klękając) (po cichu) Co za upokorzenie… (głośno) Tyś mój Wielki Mistrz, mój władca, Ach, czemu wywalił cię ze Świątyni radca?! Zaraz moich ludzi zbiorę I do Grecji się wybiorę!
SHIRYU Niech ci synu wynagrodzę twoje przyszłe próby, Które mogą cię doprowadzić do zguby. Powiedz, jaką radę chcesz? Tylko nie zapesz!
SHAKA O, mój panie, chciałbym wybrać żonę Aby lśniła jak klejnot w mojej koronie. Jednak nie chcę takiej, co z Milo Zaraz się zaprzyjaźni za miło. Szukam skromnej, acz ognistej, Kobiety jak feniks płomienistej.
SHIRYU Weź kobietę z prostego ludu, Zadaj sobie trochę trudu I w najniższej kaście – Rycerzach z Brązu Jeśli szukasz żony do trwałego związku. Gold Saintów zostaw w spokoju Bo nie będzie już na ziemi pokoju.
SHAKA Atena ci zapłać, dobry starcze. Zaraz moich ludzi poszukiwaniami obarczę. (Shaka odchodzi)
SHIRYU (sam) Przychodzą tu tacy blondyni Nadęci jak owoc dyni. Pragną, żeby im kobietę znaleźć A nie wiedzą, że to tylko boleść… Ocho…
(na scenę wbiega Hyoga, przybrany drobiazgami jak paw; na widowni słychać westchnienie Freyi; Hyoga wygląda, jakby nie wiedział, co teraz)
HYOGA Jak samotny jestem, nie ma mojej bogini Tej, która w lato nosi mini. Nie ma jej nigdzie, poradź mi starcze Bo się z miłości zacharczę…
SHIRYU Jakiej kobiety szukasz? I czemu w tej sprawie do mych drzwi pukasz?
HYOGA Nie koniecznie kobiety… Musi być to istota, która dobiegnie do mety, A nie w połowie, przerwie, bo ją główka boli I nad tym biadoli. Musi umieć gotować, statki wodować, A mnie na króla swego serca koronować . Wyobrażam sobie zieloną czuprynę, Lecz zawszę się z obrazem całości minę. Nigdy zobaczyć mi się nie udało Ideału mojego, choćby nie wiem jak się chciało.
SHIRYU Głupcze, obraz taki nie istnieje W twojej głowie jakaś złuda widnieje. Kto przy dobrym zdrowiu psychicznym, Ma zielone kłaki i jest człowiekiem fizycznym? Może Saga zaeksperymentował na dobie za dużo I teraz ci się podwoje w mózgu kurzą…?
HYOGA (pokazując na serce) Tu go widzę, jak idzie po maliny. Koniecznie muszą chodzić na nie dziewczyny. Ja biedny, obłąkany Obrazem w różowym stroju damy. Nudzisz mnie, stary Idę zatopić się w moje mary. Jeśli nie znajdę wybranki, Stanę w szranki Ze stryczkiem i drzewem Jak się powieszę niebawem… (odchodzi, gdzieś w las)
SHIRYU Burza hormonów w tych menach Nie ma pewnie z nimi ani chwili spokoju w Atenach! (pakuje się z powrotem do pudła)
Na chwilę opada kurtyna. Słychać przekleństwa i gorączkową szamotaninę.
następny rozdział: Akt I Scena II |