Słońce było już wysoko na niebie, kiedy właściciel obleganego budynku przechadzał się po korytarzu, na którym znajdowało się tyle energii saintów, że ktoś mógłby pomyśleć, iż znalazł się w domostwie nie tego boga, którego właśnie odwiedził. Nie miał ochoty patrzeć, ani tym bardziej wchodzić do pomieszczenia, które kiedyś odznaczało się nieskazitelną czystością. Przeszedł szybko obok drzwi i skierował się do schodów, które prowadziły prosto do wyjścia.
Dwójka kochanków leżała razem szczęśliwa w łóżku. Shun już dawno nie spał. Myśli kłebiły mu się w głowie, gdy tak leżał z Hyogą w roli poduszki. W pewnym momencie gwałtownie usiadl i spojrzał na drugiego mężczyznę. Doskonale wiedział co się stało tej nocy i to po części za jego sprawką. Tego faktu nie mógł ukrywać. - Wszystko fajnie - pomyślał - Tylko jak ja to wyjaśnię pewnej osobie. Powoli dźwignął się do góry. Jego stopy zagłębiły się w puszystą kołdrę. Nagle drzwi do pokoju otworzyły się szeroko. Shuna ciało zareagowało jak automat. Upadł na łóżko tym samym fundując Hyodze niezbyt przyjemną pobudką. Cygnus podniósł swoją głowę. Jego zaspanym jeszcze oczom ukazała się mała znajoma blondynka, która ku jego rozpaczy wyglądała na jego siostrzyczkę. - Co braciszek robi? - dziecko spojrzało swoimi dużymi, niebieskimi oczami na niezbyt zrozumiały dla niego widok. - My się tylko bawimy skarbie. - z ust Hyogi wydobyła się najlepsza odpowiedź jaką mogła teraz wymyślić jego głowa. - Kyone długo szukała, ale w końcu braciszka znalazła - powiedziała zadowolona, nadal badawczo przyglądając się dwójce. - Nie martw się, braciszek już wstaje i idzie się z tobą pobawić - Shun obdarował Kyone szczerym uśmiechem. - Naprawdę?! - Kyone nie kryła radości - To zrobię braciszkowi coś zjeść. Braciszek na pewno jest głodny. Odwróciła się i pognała korytarzem w kierunku kuchni. - Mam nadzieje, że kuchnia przetrwa to jej gotowanie - Hyoga spuścił głowę, poczym wstał i rozglądnął się w poszukiwaniu swojego ubrania. - To zależy jak bardzo o ciebie dba. - I dlatego o to się właśnie martwię. Razem wyszli z pokoju. Wszędzie panowała cisza. Pomimo, że budynek był dość sporych rozmiarów, to nie mieli większych problemów w poruszaniu się po nim. Drzwi do pokojów były pootwierane. Wszystkie były umeblowane ze smakiem, z przyjemnością podziwiało się ich wnętrza. Wyglądały jakby czekały na to , aby ktoś wszedł i ugościł się wygodnie w środku. Shun z Hyogą powoli zeszli po schodach. Naprzeciw im wyszła mała kucharka dzielnie niosąc tacę z czymś, co chyba miało być jajecznicą. Skierowała się w stronę dużej jadalni. - Bardzo dziękujemy kochanie - Hyoga usiadł przy stole. Przyjrzał się stojącej przed nim miseczce. To co było w środku, nie wyglądało zachęcająco. Jednak wziął pierwszy kęs. - Nie oceniaj książki po okładce - szepnął do ucha Hyogi Shun, który ze smakiem zajadał się przygotowanym posiłkiem. - Zgadza się. Gdzie masz Camusa? - Cygnus spojrzał na swoją malą kobiete. Oczy Kyone zrobiły się smutne. - Leży z innymi. Wszyscy o mnie zapomnieli. Ten wysoki pan za niebieskimi włosami zabrał mnie i Eliosa na wycieczkę. Potem poszliśmy spać. Hyoge zaczęły nachodzić wyrzuty sumienia. Zdał sobie sprawę, że chyba za bardzo zajął się sobą i zapomniał o innych ważnych sprawach. - To się więcej nie powtórzy. Masz moje słowo. - pogłaskał ją po głowie - A teraz musimy znaleźć tego pana z niebieskimi włosami i mu podziękować. - Tak!
Camusa obudził tępy ból głowy. Leżał na dywanie, którego cena wydawała mu się zbyt duża, aby należał do niego. Jak kukiełka na sznurkach podniósł się do góry. Nogi lekko uginały się pod nim. Podszedł do stojącego obok fotela wykonując po drodze jakiś dziwny taniec. Rozejrzał się wokoło. To co widział, nie wyglądało mu ani na jego zodiakalny dom, ani na jakiekolwiek znane mu miejsce. W dość sporym pomieszczeniu znajdowała się prawie cała ochrona Ateny. W kącie zauważył siedzącego Sagę. - Witam kolegę - pomachał mu od niechcenia ręką. Jego usta otworzyły się aby zadać jedno nurtujące go pytanie. - Nawet mnie nie pytaj. W progu stanął Dohko. Spojrzał z politowaniem na wszystkich. - No i co mądrale? Jesteście teraz zadowoleni? - rzucił w stronę budzących się po woli osób. - Żebym jeszcze wiedział z czego mam być zadowolony. - Saga spojrzał na Dohko, kładącego na stole tacę z napełnionymi wodą szklankami. - To ja mam wiedzieć? Tak się upieraliście, żeby przyjść do Posejdona. - Doprawdy? - Saga zatopił się w myślach. W jego głowie nie było niczego oprócz natrętnego - Muszę to zrobić. Tylko co? - Widzę, że marionetki się obudziły - odezwał się ktoś, którego głos bez wątpienia należał do Shaki. - O czym ty mówisz? - Death Mask spojrzał na stojącego golda. - Mówię o tym, że zatańczyliście jak wam zagrali. Nie powiem, ja też tu jestem, ale chyba jako nieliczny w tym gronie z własnej woli. - Mam wrażenie, że nas obrażasz - rycerz Raka czuł się coraz bardziej poirytowany. - Nie, tylko stwierdzam fakty. Gdzie jest Shun? - Nie mam pojęcia. Mogę wiedzieć, jakim to cudem ty jesteś taki poinformowany? - Death Mask próbował znaleźć jakiś punkt do zaczepienia. - W końcu jestem wszystko wiedzący. Prawda? - Shaka odpowiedział goldowi - Jak przyjdzie ta nasza miłościwie panująca bogini z resztą towarzystwa to wyjaśni się więcej. - Jak zwykle pomocny i skory do wyjaśnień -burknął niezadowolony z odpowiedzi.
Cała trójka weszła do ogrodu. Z zachwytem spoglądali na rosnące rośliny. W cieniu drzew zauważyli siedzących Kanona i Eliosa. Widać było, że rozmowa szła im bardzo dobrze. - Shun szukają ciebie - Kanon zmusił się do przekazania wiadomości. - Wiecie może czy mój mistrz już się obudził? - Elios postanowił powololi wrćócić do osoby, przy której powinien być. - Szczerze powiedziawszy to nie wiem - Shun chwilę się zastanowił - Ale przypuszczam, że Milo powinien być już na nogach. Słysząc taką odpowiedź pożegnał się z Kanonem i skierował do rezydencji. Shun z Hyogą i Kyone na rękach pomachali na dowidzenia bratu Sagi i skręcili w alejkę prowadzącą prosto na skaliste wybrzeże. - Kanon będzie mieć co opowiadać w Atlantydzie - Shun zwrócił się do Hyogi. - Zapewne. Znalazł sobie małe źródło informacji. Ciekawe na co ty jesteś komuś do szczęścia potrzebny. - Nie wiem - Shun wydawał się być obojętny na otrzymaną wiadomość - I jakoś zbytnio nie śpieszy mi się z zapoznaniem ze szczegółami. Jakiś kawałek przed nimi poczuli dobrze im znajomą energię. Atena stała z Posejdonem. Zdanie jedno po drogim kierowała w stronę Posejdona, który najchętniej zmienił by miejsce pobytu. - Jak mogli aż tak się zabawić moim kosztem! Co oni sobie wyobrażają. - To nie moja wina. Po wyżywaj się na winnych. - Przepraszam. Tylko jak można było wyciągać ich w środku nocy i to w takim stanie. Wystarczyło poprosić. Na to teraz wygląda, że Sanktuarium zostało bez ochrony. - To było celowe. Będą potrzebni wszyscy. Trzeba poczekać na sprawców tego całego zamieszania. Wyjaśni się zapewne więcej. No i pozostaje jeszcze kwestia Ha... - Atena zakryła dłonią usta Juliana. Spojrzała w stronę wpatrującego się w nią Shuna. Blask będący w jego oczach zgasł. - Przepraszam Hyoga, ale musze się na jakiś czas oddalić. - Shun odłączył się od stojącej dwójki. - Zacze... - Hyoga zrezygnował. Spojrzał ze złością na dwójkę bogów. - Widzę, że nieźle wychodzi wam zabawa naszym kosztem. - Ależ Hyoga nic nie rozumiesz. - zaskoczona Atena spojrzała na swojego sainta. - Ja doskonale wszystko rozumiem. Co wy sobie myślicie, że co my jesteśmy? Spojrzał na wpatrującą się w niego Kyone. - Już dobrze skarbie. To ciebie nie dotyczy. - odwrócił się od stojących bogów. Rosła w nim fala gniewu. Dobrze wiedział, że w tej chwili liczą się tylko dwie sprawy - bezpieczeństwo Kyone i jeszcze jedno. Musi znaleźć Shuna.
Następna część: rozdział 8 |