To jest shonen-ai, więc jak nie lubisz, nie tolerujesz - nie czytaj!
Hart upadł na plecy i wbił wzrok w sufit. Z trudem łapał oddech, wciąż jeszcze rozkoszując się dreszczem, który przeszedł po jego ciele, rozlewając się przyjemnym ciepłem po całym ciele. Z czułością wtulił policzek w aksamitne, złote pukle rozsypane po całej poduszce. Były przesiąknięte, odurzającym zapachem kadzidła. -Musisz jechać?-zapytał Hart z żalem w głosie. . Shaka wciąż leżał na plecach z zamkniętymi oczami. Jego twarz wyrażała obojętność, jakby przed chwilą między nimi nic nie zaszło. -Wiesz, że muszę...-odpowiedział. -Jak możesz to mówić z takim spokojem? Wiesz co to dla nas znaczy? Możesz już stamtąd nie wrócić! -Sylph wrócił... -I dlatego ty musisz wyjechać! Nie chcę się z tobą rozstawać! Co ja bez ciebie zrobię? Shaka spojrzał na niego znudzonym spojrzeniem. -Nic...-odparł, głosem wyzutym z emocji.-Będziesz żył dalej. I zapewniam cię, że nic sie nie zmieni. Hart westchnął głośno, przekręcając się na bok. Podparł głowę na zgiętej ręce i spojrzał na Shakę. -Dlaczego nie chcesz zrozumieć, że ja ciebie.... -Kocham?- blondyn przerwał mu z kpiną w głosie.-Hart, my mamy po siedemnaście lat! Czy na prawdę uważasz, że już rozumiesz co to miłość? Myślisz, że jesteś na tyle dojrzały? Skąd wiesz co się jeszcze stanie? Za kilka miesięcy możesz mnie mieć dość! Rozstanie dobrze nam zrobi... Pozwoli ochłonąć... To tylko namiętność, Hart. Nic więcej... -Nie wierzę ci...-szepnął Hart. - Nie wierzę! Nie jedź jeszcze! Błagam cię...Zostań choć trochę... -Już zbyt długo zwlekałem. Sylph twierdzi, że wszyscy nowi złoci rycerze objęli swoje stanowiska. Muszę dołączyć. -Ale dlaczego akurat ty? -Bo jestem jedynym uczniem, który jest spod znaku panny... -To ironiczne! Złośliwy przypadek! Gdyby tak się nie złożyło, rada nigdy, by cię nie wydelegowała! Nie wydelegowałaby jednego z najlepszych uczniów! -Być może.... -Och, Shaka! Powiedź im, że nie chcesz jechać! Przecież do niczego cię nie zmuszą! -Nie! Nie zrobię tego! -Nie chcesz już ze mną być?! -krzyknął Hart, podrywając się. Pościel spłynęła po jego nagim ciele. -Nie dramatyzuj Hart... Decyzja została już podjęta. Nie zmienią tego żadne twoje słowa, nie strzęp więc sobie języka. Hindus spojrzał na Shakę szklącymi się oczami. Blondyn podniósł się z łóżka, odwracając się szybko, by ukryć pojedynczą łzę, płynącą po jego policzku. Zniknął za drzwiami łazienki. Stał pod prysznicem dużo dłużej niż zwykle. Odważył sie wyjść dopiero gdy wśród szmeru płynącej wody, wyłowił trzask zamykanych drzwi oznajmiający to,że Harta opuścił pokój. Jednak gdy przekroczył próg swojego urządzonego w orientalnym stylu pokoju, zobaczył Sylpha, opartego o ścianę. -Szykuj się...Wyruszamy jutro z rana.-oznajmił beznamiętnym tonem, bawiąc się ze znudzeniem kadzidełkiem, które leżało na stoliku. -Tak, mistrzu...-odpowiedział Shaka, odwracając głowę,by Sylph nie zauważył jego zaczerwienionych od płaczu oczu.
natępny rozdział: "Bez tytułu" |