Sylph usiadł na skraju stołu, krzyżując obie ręce na piersi. -Mam dość ganiania po pałacu, a już na pewno mam dość tej bezsensownej rozmowy. -powiedział podirytowany, zdmuchując z czoła niesforny kosmyk. Seiya zacisnął pięści i skoczył w jego kierunku. -Jak ci się nie podoba to możesz się stąd wynosić!-wrzasnął, zamachując się. Jednak jego pięść zatrzymała się kilka centymetrów od twarzy Sylpha, tak jakby trafiła na niewidzialną barierę. Ex-Virgo spiorunował go spojrzeniem ciemnozielonych oczu. -Seiya!-syknął Shion ostrzegawczo. -Wyniosę się stąd bardzo chętnie, gdy zdobędziemy to czego szukamy. -Nigdy nie pozwolimy wam skrzywdzić Ateny! Sylph przewrócił oczami, a jeden z wojowników stojących za jego plecami parsknął śmiechem. -Shion, skąd ty ich wytrzasnąłeś?-zapytał białowłosy z rozbawieniem.-To mają być ci słynni brozowi rycerze, którym udało się pokonać wszystkich złotych rycerzy? Toć to jakieś przygłupy!- po czym zwrócił się do Seiyi, mówiąc nienaturalnie powoli i wyraźnie.-Hello.... Mi nie chodzi o tą waszą gówniarę, Atenę.... Ona mnie nie interesuję. Nie musi tu w ogóle stać. Ty zresztą też! Możecie iść obejrzeć dobranockę. Rumieńce na twarzy Seiyi były tak ogromne i czerwone, że zdawało się, że Seiya zaraz wybuchnie. Cofnął się o kilka kroków. Zatkało go i nie miał pojęcia co powiedzieć. -To co Shion? Dogadamy się wreszcie jakoś czy wolisz wejść z nami w otwartą wojnę? -Nie jestem na tyle głupi, by zaczynać kolejną bezsensowną wojnę, Sylph... -Doskonale. Więc wskaż gdzie jest księga... -Już ci powiedziałem, że nie wiem. Nie możecie sami jej sobie znaleźć? Sylph westchnął głośno. -Nie możemy aż tak dokładnie zlokalizować położenia księgi. Wiem tylko, że jest gdzieś w Sanktuarium. W takim razie sprowadźcie mi tu Shakę, ja już się dowiem co on zrobił z tą księgą... -Jak można być tak okrutnym? -wyrwało sie Shunowi. Sylph, który dotąd nie uraczył go ani jednym spojrzeniem teraz prawie zabił go wzrokiem. -Pan nawet nie wie jak Shaka przeżywa tą całą sytuację! Jak można go tak bezpodstawnie oskarżać?! Przecież nie ma żadnych dowodów, że to on zabrał tą księgę! Nie wierzę, że ktoś taki wychował Shakę! Całe szczęście, że on nie wziął z pana przykładu. Ani jeden mięsień na twarzy Sylpha nie drgnął, gdyby nie wściekłość jego oczu, można by się oszukać, że jest idealnie spokojny, a zarzuty Shuna nie robią na nim wrażenia. Shion pozostawał czujny, wiedząc, ze napięta sytuacja może za chwilę przemienić się w otwarty bój. Wolał tego uniknąć, przynajmniej dopóki Atena była w tym pomieszczeniu. -Właśnie, Sylph.-podjął jeden z jego towarzyszy. -Skąd właściwie wiesz, że to Shaka ma księgę? -A kto inny mógłby ją tu przywlec? -No... Na przykład ty. Sylph odwróci głowę, przenosząc spojrzenie, ziejące żądzą mordu, na mężczyznę stojącego za nim. -Bo wstanę...-wysyczał. -Ale na co Shace ta księga? Przecież bibliotekarz, by mu ją pożyczył, gdyby Shaka poprosił...
natępny rozdział: Schody-nasz wróg |