Tego dnia mijał wyznaczony tydzień. Siedem dni nadszarpniętych nerwów i gorączkowych przygotowań, siedem bezsennych nocy. Siedem dni całkowitej bezradności. Mimo to Shaka z całego serca pragnął, by ten z pozoru trudny tydzień trwał wieczność. Każda mijająca chwila potęgowała w nim przeczucie zbliżającej się katastrofy. Po raz kolejny, nerwowo zerknął w bok, by upewnić się, że skrzynia ze złotą zbroją znajduje się w zasięgu ręki. Stała tam. Skąpana w promieniach słońca, które sprawiły, że błyszczała oślepiająco. Zmienił swoją pozycję, wyciągając nogi przed siebie. Kamienne schody były twarde i zimne, ale Shaka czuł, że nie powinien się z ruszać z ich szczytu. Coś go przykuło do tego miejsca i nie był w stanie się podnieść, choć drętwiejące członki i obolałe plecy, dawały mu się we znaki. Jakby tego było mało powieki same mu się zamykały, a całe ciało zdawało sie ciążyć. Nie chciał spać tej nocy, siedząc samotnie na warcie i czekając na choćby najmniejszy, niepokojący znak. Senność dręczyła go przez cały czas. Starał się odgonić ją, paląc wonne kadzidła. Początkowo silny zapach go otrzeźwił, lecz po kilku godzinach w zadymionym i dusznym pomieszczeniu ciężko było wytrzymać. Gdy tylko wzeszło słońce, Shaka z ulgą wyszedł na świeże powietrze. Drgnął zaskoczony czując gwałtownie szturchnięcie w plecy. Wąski, metalowy przedmiot wbijał mu się w kręgosłup. Jednak nie słyszał żadnych kroków, nie wyczuł wroga, zbliżającego się do jego domu. Przeklął w myślach swoją nieuwagę i powoli wykręcił głowę w tył. Młoda kobieta stała prawie że za zasięgiem jego wzroku. Widział jej zgrabną postać, ubraną w ciemno bordowy uniform, zaledwie kątem oka. Trzymała w małych dłoniach czarny pistolet, którego lufa skierowana była w jego plecy. -Nie ruszaj się!-warknęła. W jej delikatnym głosie, wyczuwalny był francuski akcent. -Claudia?-zapytał ze zdumieniem w głosie. Kobieta zmarszczyła brwi i uniosła broń tak, że znalazła się na wysokości jego twarzy. -Mam cię pilnować i nie pozwolić ci stąd wyjść, Shaka. Dla twojego dobra. Doceń to. -Chyba kpisz.-odrzekł, podnosząc się ze schodów i robiąc krok w kierunku skrzyni ze zbroją. -Powiedziałam ci żebyś się nie ruszał! Mam ładnie poprosić, czy od razu zacząć strzelać?- powiedziała ze złością, wciąż trwając w tej samej pozycji. -Strzelaj jak masz ochotę! Dziewczyna jak na komendę w błyskawicznym tempie uniosła ręce do góry i strzeliła w sufit. Wystrzał narobił huku, a z sufitu uleciała odrobina białego tynku. Shaka, który w naturalnym odruchu skulił się, zamarł teraz w miejscu, wpatrując się w lufę, która dziewczyna skierowała w jego udo. -Nie ruszaj się, bo postrzelę cię w nogę. To powinno cię skutecznie wyeliminować z gry, Chyba tego nie chcesz? -Ale... Claudia?! -Wiem, że to niezbyt fajne, być uziemionym, gdy gdzieś tam mordują się twoi przyjaciele. Ale to tylko i wyłącznie twoja wina. Mogłeś oddać księgę... -Nie mam.... -Byłeś głupi zabierając ją.-przerwała.- Wszystkie księgi promieniują delikatnym cosmo. Przy odrobinie wysiłku można je dzięki temu odnaleźć. Drgania tej zaginionej wyczuwalne są tu. Jesteś jedyną osobą, która mogła ją zabrać. -Co? Byłem w Rience pół roku temu! Jak możesz mnie o to oskarżać? Jak możesz oskarża mnie o... o zdradę?!- ostatnie słowa z trudem przeszły mu przez gardło/ -To nie ja się oskarżam, ale rada. A ja muszę pogodzić się z jej decyzją. Nie mam zamiaru teraz roztrząsać tej kwestii. Przez dłuższą chwilę mierzyli się wzrokiem w milczeniu. Nagle do świątyni wpadł zadyszany Aiolia. Zatrzymał się u progu, widząc niezwykłą scenę. Shaka ubrany jedynie w cienkie lniane spodnie i białą, przylegającą do ciała koszulkę stał na przeciw drobnej kobiety, która celowała do niego z krótkiego pistoletu. -Shaka?!-krzyknął. -Nic ci nie jest? Blondyn potrząsnął lekko głową, jego zebrane w luźny warkocz włosy zatańczyły, mieniąc się w słońcu. -Co z tobą?-zapytał po chwili. -W porządku. Do mojego domu próbował się zakraść jakiś mężczyzna. Pokonałem go od razu. Nie miał na sobie nawet zbroi. Claudia nawet nie drgnęła. -Zabiłeś go?- zapytał powoli Shaka. -Nie. Tylko stracił przytomność.. Czemu nie walczysz z nią Shaka? -odparł ruszając w ich stronę. Nie podchodź!-krzyknęła od razu Claudia. Aiolia nie zearagował. -Nie podchodź, bo postrzelę Shakę! Rycerz Lwa nie zwolnił. -Aiolia! -powiedział podenerwowany Shaka. -Ona nie żartuje. Claudia odbezpieczyła pistolet, lecz i to nie zatrzymało Aioli. Nie minęła chwila jak rozległ się huk wystrzału. Krzyk Shaki był krótki i urwany. -Lightining Bolt! Claudia uskoczyła upuszczając pistolet na ziemię, ale atak i tak ją musnął. Upadła zemdlona na ziemię. Shaka zatoczył się w bok i upadł na bok. Z nogi tryskała mu czerwona rzeka krwi. Zaciskając bezradnie dłońmi ranę, wysyczał przez zęby: -Powiedziałem ci, żebyś się zatrzymał idioto!
następny rozdział: Wiadomości z frontu |