Rozdział V – Bezsilna walka
-Czy ktoś dziś widział Hyogę? Rycerze dopiero następnego ranka zauważyli jego nieobecność. Wcześniej myśleli, że zmęczony dyskoteką od razu poszedł do willi i zamknął się w swoim pokoju. Jednak rano nie zszedł na śniadanie, co nie wróżyło niczego dobrego. - Ostatni raz widzieliśmy go wczoraj na imprezie – mruknął Shiryuu. – Gdy wychodziliśmy ze szkoły, nie było go na dziedzińcu. - To to chyba wszyscy wiemy – burknął Ikki. - Musimy go odnaleźć – rzekła stanowczo Atena – Olał dzisiejszy sprawdzian z japona. Hyoga jest w tej chwili najważniejszy. Za pięć minut chcę was widzieć w zbrojach w centrum dowodzenia!
* * *
- Czemu miała to być zabójcza tajemnica? Hyoga nie dowierzał własnym uszom. Jeszcze miesiąc temu modlił się o kogoś, kto wyrwałby go z tego nudnego, szarego szkolnego życia. Teraz wiele by poświęcił, by zjeść normalnie śniadanie, ponaśmiewać się z Seiyi, iść z przyjaciółmi na przekór codziennym problemom… - Dobrze wiemy, kim jesteś ty i twoi przyjaciele – warknął któryś z rycerzy bliżej Tsuki. – Chcecie zagrozić jej i jej życiu. - Bzdura. Chyba się wam przyśniło – odparł zdziwiony Cygnus. ”Atena nawet nie wiedziała, że w pobliżu jest jakikolwiek inny bóg” dodał w myślach. - Selene, dla twojego bezpieczeństwa trzeba go uwięzić – rzekł stanowczo drugi rycerz blisko bogini. – Nie możemy mu pozwolić odejść. - Teraz już wiesz, dlaczego nie chciałam ci tego mówić – szepnęła, po czym dodała głośniej – Róbcie, co konieczne. Teraz widział już tylko pięść zbliżającą się do jego twarzy i stracił przytomność.
* * *
- Macie jakikolwiek ślad? – spytała zaniepokojona Saori. - Nie, panienko, nic nie wykryliśmy. Nikt nie liczył czasu, jakiego spędzili, czekając na każdy ślad obecności Cygnusa. Jakby wyparował. - Chyba nie mamy innej możliwości, jak przeczesać całe Tokio. Może gdzieś wyczujemy jego Cosmo. – zaproponował Shun. - Masz rację – odpowiedziała zmęczona Atena – Jedyne co mogę wam teraz powiedzieć to to, że wyczuwam jego Cosmo gdzieś w okolicy, jest jednak bardzo słabe. - Odnajdziemy go! – zapewnił Seiya i wyszli, ratować przyjaciela. ”Ech, ty jak zawsze w gorącej wodzie kąpany” pomyślała Saori, nie wiedząc, z kim przyjdzie im się zmierzyć.
* * *
Och, żeby mi się tak w głowie nie kręciło! Hyoga mrugnął. Dopiero po chwili jego oczy przyzwyczaiły się do lekkiego półmroku, który panował w celi. Ktoś przywiązał go za ręce do sufitu. Przekręcił delikatnie głowę i stwierdził, że zawieszono go na więzach z czegoś, co wyglądało jak srebrzysta nić pajęcza, jednak była ona wytrzymała niczym łańcuchy z Asgardu. - Nie próbuj się uwolnić – szepnął ktoś. Hyoga odwrócił się gwałtownie w stronę drzwi. Stał w nich wysoki szatyn, ten sam, który powiedział, że chcą zagrozić Selene. - Bądźmy dla siebie mili. Mów mi Endymion – uśmiechnął się złośliwie – A teraz powiedz, ptaszynko, gdzie jest wasza bogini. Moonlight Beam! Srebrzysta kula energii była wycelowana prosto w pierś Cygnusa. Zadrżał od jej siły, jednak nie miał zamiaru się poddawać. -Odwal się – warknął – Chyba nie myślisz, że zdradzę ci miejsce pobytu Ateny. - Ależ oczywiście! Chyba nie chcesz, bym wydobył je siłą. Dam ci jeszcze jedną szansę. Moonlight Beam! Tym razem atak był znacznie silniejszy i był wycelowany w brzuch. Hyoga zgiął się na tyle, na ile pozwalały mu na to więzy. - Nie weźmiesz mnie siłą! – krzyknął, próbując jednocześnie zamrozić pęta. - To bezsilne – stwierdził przeciwnik, przyglądając się bezsilnej walce. – Ta nić będzie pochłaniać z ciebie jeszcze więcej energii jeśli będziesz się bronił. Łabędź walczył jednak dopóki mu starczyło sił. Gdy wreszcie zawisł zemdlony, Endymion podszedł do niego, przyłożył mu czubki palców do czoła. Przez chwilę stał przy nim, po czym odwrócił się i odszedł. - Mam dobre wieści – powiedział, wchodząc do pokoju, w którym przebywali inni rycerze. – Nasz głupi rycerzyk sam się osłabił i ułatwił mi pracę. Atena przebywa w Tokio, w willi Kido. Szykujcie się, jutro atakujemy.
Następna część: Rozdział 6 |