Podrozdział II – Tajemniczy Wędrowiec
Sharaku wyruszył w góry, aby trochę potrenować. Przechadzał się właśnie po jednej z wsi leżących u podnóża góry, na którą miał zamiar wyjść. Usłyszał krzyk jakiegoś małego dziecka. - Zostaw go! Zostaw go! - Krzyczał jakiś dziecięcy głos. Sharaku pobiegł za głosem. Zobaczył jak jakiś dorosły mężczyzna biję chłopca drugi dużo młodszy od niego krzyczy, aby go zostawił. - Zostaw go! - Powiedział Sharaku - Co on ci zrobił? - Nie twoja sprawa cudzoziemcze! - Parsknął mężczyzna - Jeśli biją słabych, to jest to moja sprawa... - Odparł - Nie bądź taki cwany - powiedział mężczyzna i bił coraz mocniej chłopaka. Sharaku podszedł do mężczyzny i uderzył go w rękę, którą trzymał chłopca. Puścił go a chłopiec podbiegł do młodszego chłopaczka. Mężczyzna wyciągnął z za pleców wielki młot i począł nim uderzać w Sharaku z dosyć dużą szybkością. Sharaku był szybszy od niego i unikał jego ciosów, lecz mężczyzna poznał technikę uników Sharaku, i uderzył go prosto w głowę. Jednak młody rycerz zablokował rękami młot, po czym używając swojego kosmosu odrzucił mężczyznę. - Trzeba było go puścić, kiedy prosiłem grzecznie - Powiedział. Charakter Sharaku wyhartował się po ostatnich przejściach. Nie był to już taki drobny chłopaczek o króliczym serduszku. Co prawda jego serce nadal było miękkie, i nie lubił przemocy, ale nauczył się jej w końcu używać. - Nic ci nie jest chłopcze? - Zapytał Sharaku chłopaczka. Chłopak był cały pokrwawiony. Nagle za plecami Sharaku pojawił się mężczyzna z młotem i chciał uderzyć go w głowę. Jednak Sharaku znowu był szybszy, złapał za młot, wyrwał go mężczyźnie i rzucił w kąt. Mężczyznę uderzył w nogę posyłając go w najbliższą ścianę. - Nie nic mi nie jest - odpowiedział chłopak z grymasem bólu na twarzy. - Widze, że jesteś twardy - odparł Sharaku. - Tak trzeba! - powiedział chłopiec. - Nie zawsze, trzeba kryć swoje emocje - Powiedział mądrze Sharaku - Gdzie mieszkacie ? - Tam - chłopiec wskazał na trochę porozwalany dom. Weszli do środka, było tam dosyć ciepło. - Kto tam? - Zawołał jakiś kobiecy głos, a z jednego z pokojów wyłoniła się głowa kobiety. - Mamo! - Krzyknął młodszy chłopczyk - Kowal pobił Kenaia ! Mama wybiegła szybko z kuchni i zobaczyła pobitego chłopca. Wzięła go szybko w ramiona i zaniosła do łazienki gdzie obmyła go. Sharaku cały czas stał przy drzwiach, widział że matka nawet nie zwróciła na niego uwagi. Po chwili z łazienki wyszedł czyściutki, trochę obandażowany chłopak. - Mamo - powiedział - Ten pan uratował mnie, i powalił jednym uderzeniem kowala! - Hehe - zaśmiał się Sharaku - nie pochlebiaj mi tak, bo się zawstydzę. Na jego twarzy jak zwykle pojawił się szczery, ciepły uśmiech. - Dziękuję panu! - Krzyknęła kobieta i rzuciła się na szyję Sharaku. Rycerz trochę się speszył, ponieważ kobieta była bardzo ładna. Jej piękne niebieskie oczy, kruczo czarne długie włosy i piękna twarz od razu zwróciły uwagę młodego człowieka. Kobieta widząc jak rycerz patrzy się na nią speszyła się trochę. - Jestem, Evana - Wskazała na jednego chłopca - To Ikan - wskazała na starszego - A to Kenai. - Miło mi - odparł Sharaku - ja nazywam się Sharaku, i chcę zostać Rycerzem Zodiaku, Obrońcą Ateny ! Wszyscy stali i podziwiali to co mówi Sharaku. Nagle ktoś wtargnął do domu. Była to jakaś zakapturzona postać, wywarzyła drzwi. Jakieś dziwne cosmo uderzyło Sharaku i wbiło go w scianę, a on stracił przytomność .Gdy się obudził matka leżała nieżywa na podłodze a Ikana nie było. Obok Sharaku leżał Kenai, który też stracił przytomność. "Kto to mógł być" myślał "Wyglądał jak ten człowiek z Wyspy Andromedy..." Po chwili chłopak odzyskał przytomność. - Co, co, co się stało - zapytał przerażony. Gdy ujrzał nie żywą matkę rozpłakał się. - Nie płacz... - Powiedział ciepło Sharaku - twoja mama poszła do lepszego świata...A teraz chodź musimy wyruszyć w drogę i odnaleźć twojego brata... Po zajściu w domu Kenaia, Sharaku razem z małym chłopcem wyruszyli w drogę. Nie wiedział dokładnie gdzie ma iść, lecz wiedział, że jego wróg na pewno sam go odnajdzie…Szli właśnie przez las, Zaczynało być coraz ciemniej i zimniej…Zbliżała się noc. Najlepsza pora na atak. - Połóż się – powiedział – to może być ciężka noc. „Mam przeczucie, że zaatakuje dzisiaj…” pomyślał Kenai już spał, Sharaku siedział przy rozpalonym ognisku. Sowy „kukały”, nic specjalnego się nie działo. Siedział, patrzył w gwiazdy i myślał o swoim bracie…Nagle coś poruszyło się między drzewami. Jedna myśl przeszyła głowę Sharaku „To on”. - Wyjdź, jeśli się nie boisz – powiedział Szelesty ucichły. Wiedział, że jeśli on podejdzie, zginie. - Wyłaź – Powiedział głośniej – Nie boję się ciebie. - To ty chodź – odpowiedział głos. Było słychać jakby mówił to jakiś wąż. - Co boisz się wyjść? – Odparł – wiesz, że nie masz szans w starciu ze mną, więc chcesz zabić mnie podstępem… Przeciwnik zdenerwował się. - Jesteś zbyt zuchwały – powiedział - Hmmm… Chcesz mnie zabić tak? – Odparł śmiejąc się- To, chociaż pokaż swoją twarz… - Ty zuchwalcze! – Krzyknął w stronę Sharaku. Wypuścił kulę energii, którą Sharaku bez problemu uniknął. - To wszystko na co cię stać? – Powiedział z uśmiechem – Widzę, że potrafisz zabijać tylko bezbronne kobiety… - Przypomniała mu się śmierć matki Kenaia. - Myślisz, że ciebie nie zabiję? – Odparł – Zginiesz jak pies. Będziesz błagał abym cię zabił… - Nie boję się ciebie. Zabiłeś moją rodzinę, a teraz ja zabiję ciebie… - odparł biegnąc na przeciwnika. Gdy był tuż przy nim w lewej ręce zgromadził swój kosmos i uderzył kulą energii w brzuch przeciwnika, jednocześnie przelatując nad nim. Przeciwnik upadł na ziemię, ale natychmiast wstał i wystrzelił kulę, która trafiła w plecy Sharaku. Chłopak poleciał i uderzył w drzewo łamiąc je. „Będzie trudniej niż myślałem” pomyślał, ale nie poddawał się. Wstał i pobiegł w stronę przeciwnika, który stał już gotowy do obrony. Zrobił szybki wślizg w nogi przeciwnika przewracając go, po czym skoczył, wylądował obok niego i chwycił go za długie włosy. - Czego ode mnie chcesz? – Zapytał zdenerwowany – I kto cie przysłał? - Nic ci nie powiem choćbym miał zginąć śmieciu – odparł – Zabij mnie, jeśli potrafisz. - Nie zabije cię – odparł – ale będę cię tak trzymał dopóki mi nic nie powiesz… - No dobrze powiem ci… - zaczął. Nagle coś zaszeleściło miedzy drzewami. W powietrzu ukazała się szczupła sylwetka. Nagle z jej ręki wyleciała potężna kula energii, i uderzyła wprost w głowę wroga Sharaku zabijając go. - Nieee… Teraz już niczego się nie dowiem – powiedział smutno – Wiem tylko, że to nie tylko on chce mnie zabić…
Następna część: Dodatek 1 |