Rozdział III – Finał
Nadszedł długo oczekiwany finał. Wszyscy mieszkańcy Wyspy Andromedy zbiegli się, aby obejrzeć to widowisko. W finale Sharaku miał spotkać się z "Pogromcą", jakto go nazywały tłumy. Był to wysoki, bardzo umięśniony człowiek, tak zwana kupa mięśni. Nad wyspą zebrały się potężne, czarne chmury, to nie wróżyło nic dobrego. W rzeczy samej, ten pojedynek przecież nie był zwykłym pojedynkiem. Był pojedynkiem o Zbroję Andromedy, tą, którą wszyscy chcieli posiąść. Sharaku jako pierwszy wszedł na arenę. Nie miał przy sobie łańcucha. Ten pojedynek miał odbyć się bez broni. Pogromca wszedł na matę. W jego oczach było widać nienawiść. Żądze. Pragnienie. Jego kosmos był przesiąknięty rządzą zdobycia Zbroi. Maksymalne skupienie. Sharaku wiedział, że jeśli popełni jeden błąd, zginie. To była walka na śmierć i życie. Długi gong. Nawet nie zdążył ruszyć ręką. Przeciwnik pojawił się tuż przed nim i zadał szybki cios w brzuch. Chłopak odleciał kilka metrów do tyłu. Od razu skontrował. Odbił się od podłoża i zbombardował przeciwnika gradem ciosów w tors. Pogromca, stał niewzruszony. Skumulował energię kosmosu w ręce i rzucił w Sharaku. Chłopak uniknął ciosu, lecz kula zawróciła i uderzyła go w tył głowy. Upadł na ziemię. Powoli się podniósł. Skumulował energię w rękach, i podleciał do przeciwnika wypuszczając kulę prosto w jego brzuch. Przeciwnik wyleciał kilkanaście metrów w górę, jednak Sharaku nie dał mu swobodnie spaść. Wyskoczył do niego i zadał mu cios łokciem prosto w kark. Przeciwnik stracił przytomność i uderzył z hukiem w marmurową posadzkę areny. - Zwycięzca! - Krzyczały tłumy... Tłumy krzyczały, przyśpieszone bicie serca nie pozwalało mu się skupić. Wygrał, sam w to nie wierzył. Będzie mógł zostać nareszcie obrońcom Ateny! Będzie mógł spełnić...Marzenie...Ale czy to jego marzenie? „Przecież ja...Nigdy nie chciałem zostać Rycerzem Ateny...To...To marzenie mojego brata...To dla niego..." Podszedł do mistrza Wyspy. Ten włożył mu na głowę wieniec laurowy i podniósł jego rękę do góry, na znak zwycięstwa. Nawet się nie uśmiechnął. Jego wzrok był pusty..."Odpłynął", zamyślił się...Przymknął oczy... Otworzył oczy. Ku jego zdziwieniu nie znajdował się na Wyspie, tylko na jakiejś polanie...Dziwnie znajomej...Rozglądnął się w około. - Co? Przecież to nie możliwe, skąd ja się tu wziąłem? - Zadawał sobie ciągle to pytanie. Chciał zerwać kwiat...Kochał kwiaty. Zerwał jeden, ale ku jego zdziwieniu, ten kwiatek był tam nadal, a drugi, identyczny, w jego dłoni...Dziwiło go to miejsce. Te dziwne zjawiska. Nie wiedział kompletnie, co się dzieje. Nagle ktoś wbiegł na polanę. Przysiadł, przy starym zniszczonym domku. Sharaku podszedł bliżej i ku jego zdziwieniu okazało się że to... - To ty bracie? - Zapytał...Nie usłyszał odpowiedzi, nagle zobaczył nadbiegającego drugiego chłopca. - Hej, Xellos, dlaczego nigdy na mnie nie czekasz! Wiesz, że ja nie umiem tak szybko biegać - po chwili był już obok brata, cały zdyszany i zalany potem. - Nigdy nie chce mi się czekać na ciebie, a po drugie to pamiętaj, że musisz być twardy i wysportowany żeby zostać Rycerzem Ateny! ˇ- Ale...Przecież to ja z Xellosem...Niemożliwe...Przeniosłem się w czasie? - Zapytał sam siebie - Ale braciszku... - Zaczął młody Sharaku - Nie ma żadnego, Ale! Bierzemy się do pracy...Trzeba coś upolować, głodny jestem. - Ja nie chce mięsa!ˇ - Sharaku, musisz jeść mięso i nie wybrzydzaj. - Ale to mięso jest z biednych zwierzątek...Nie chcę ich jeść!ˇ - Te zwierzęta dali nam Bogowie, po to abyśmy je jedli.Gdyby to było złe, praktycznie wszyscy ludzie zostali by pokarani przez Bogów... - Po chwili dodał - Ja idę coś upolować, a ty zrób tutaj miejsce na ognisko, i nazbieraj drewna. Tyle chyba dasz rade Zrobić? Chłopak kiwnął tylko głową. Starszy młodzieniec pobiegł do lasu. Sharaku dostał zawrotów głowy... - Sharaku wstawaj!! Co się dzieje!? - Ktoś krzyczał. Nie potrafił nawet rozpoznać tego głosu .Czuł tylko jakieś powolne uciski na piersi a po chwili wpompowywanie powietrza w jego usta. Powoli otworzył oczy, pierwsze, co zobaczył od razu dodało mu radości. Była to Nila, która robiła mu sztuczne oddychanie. Odchrząknął kilka razy - Już nie trzeba, dziękuję - powiedział i pocałował ukochaną w policzek - Co ci się stało? - Zapytała - Sam nie wiem...Jakbym był przez chwilę w innym świecie... - Dobra chodźmy już, czeka cię ceremonia - uśmiechnęła się i dodała mu otuchy pocałunkiem w czoło Wstał, ruszył w stronę Mistrza Wyspy. Stary człowiek stał już ze skrzynią przy boku. Gdy Sharaku się tylko zbliżył poczuł bardzo silne kosmo...Odrzuciło go kilka kroków w tył. Nagle z nieba można było usłyszeć głos - On nie jest gotowy - mówił ktoś grubym męskim głosem - Sharaku, Weź skrzynię i ruszaj do Sanktuarium, tam na pewno nauczysz się jak być Rycerzem. Następna część: Rozdział 2 |