Rozdział IV - Brama
Szli jeszcze kilka godzin, dzielnie maszerowali. Droga zaczęła się kończyć. Przed ich oczami ukazała się brama, rodem z piekieł, na filarach bramy wyryte były dziwne znaki. Których znaczenia nikt nie znał, tylko bogowie. Przed Bramą pojawił się kolejny Yeti lecz stał nie ruchomo, jakby nie widział przybyszów. Ahen wyszedł przed przewodnika, klepiąc go po ramieniu, gdy go mijał. Rozglądał się bardzo uważnie po każdym ze znaków z bramy, wdawały mu się strasznie archaiczne. Zrobił kilka kroków w przód. Tym razem nie miał ochoty stawać do walki. Był przekonany ze teraz kolej na jego towarzyszy, to oni pozwolili żyć wrogowi więc i teraz niech zadecydują o losie i tego. Od walki nie wydobył z siebie żadnego dźwięku i teraz tez nie miał zamiaru tego robić, jedynie się rozglądał... Oddychał szybciej, byli juz dość wysoko, powietrze było rzadkie. Walka w takich warunkach to czysta przyjemność, lecz on nie chciał walczyć... Sharaku szedł na końcu... Bardzo zadziwiły go słowa Kafara. "I w ogóle co to za znaki ?" myślał Widząc co robi Ahen ruszył za nim. Miał fotograficzną pamięć. Przechodząc obok bramy rzucił na nią okiem i szybko zapamiętał znaki. Ruszył dalej. Przechodząc obok bestii wyszeptał : - Nie chce cię zabijać, więc ty nie próbuj zabić nas... Karen nie wiedziała co ma oznaczać rysunek na jej dłoni. Przyglądała się uważnie bramie i jej strażnikowi bo tak chyba można było nazwać Yeti , które jej strzegło. Zastanawiała się tylko krótką chwilę po czym skierowała się w kierunku małpy. Gdy stała już na przeciw niej pokazała jej rysunek na swojej dłoni. Być może rysunek był jakąś formą przepustki. Deleborn przyglądał się stworowi. Patrzył na wszystkich zwykłym wzrokiem. Szukał czegoś. Nie wiedział czego. Ahen i Sharaku po wejściu przez wrota, zniknęli i pojawili się spowrotem w tym samym miejscu w którym przed chwilą stali, zanim weszli przez bramę Aresa. Kiedy Karen podeszła do Stwora i pokazała mu swój znak na ręce, Yeti wyglądało, jakby myślało co zrobić, mogło to być oczywiście złudzenie, lecz po chwili stwór znikł, żeby po chwili pojawić się przy znaku takim samym jaki Karen miała na Ręce. Małpa kiwnęła łapa żeby dziewczyna podeszła, kiedy ta wykonała polecenia, Yeti chwyciło jej dłoń i przyłożyło do znaku na ścianie bramy. Nic się nie stało, Yeti zniknęło. Cisza przedłużała się, każda minuta ciągneła się wieczność… -Myślę, że powinniśmy przejść przez ten portal. - odezwał się Mystery to całej grupy. Po czym wszedł a za nim cała grupa.
Następna część: Rozdział 5 |