Rozdział I - Spotkanie
Mystery stał na placu przed domami zodiaku, w ulubionym miejscu zbiórek, czekał na swych towarzyszy, z którymi miał wyruszyć w podróż. Miał mieszane uczucia co do łatwości tego zadania. Już wkrótce miał się o tym przekonać. Jego płaszcz powiewał lekko na wietrze, na plecach miał plecak z prowiantem i wodą. Czekał.... a w głowie myśli się kłębiły niczym stado sepów nad padlina. W świetle słońca pojawiła się sylwetka młodego chłopaka, który na swoich plecach niósł pudło ze zbroją Andromedy. - Witaj przyjacielu - dało się słyszeć delikatny głos Sharaku - Kiedy wyruszamy ? Po słowach usiadł na ziemi, a wiatr rozwiewał jego włosy tak, że ciągle były w powietrzu... Karen przyglądając się swojej dłoni zbliżała się na wyznaczone miejsce. Tylko na ułamek sekundy oderwała wzrok od dłoni i spojrzała przed siebie. Na miejscu były już dwie osoby. Nie zamierzała z nimi jak narazie rozmawiać więc jej wzrok znów skierował się na dłoń. W pewnym momencie przystanęła. Z daleka było widać Ahena. Na jego szyi była zawiązana długa chusta, rękawy od płaszcza podciągnięte do łokci, a na twarzy zamyślony wyraz twarzy. Doszedł do miejsca zbiórki podał rękę Karen oraz Sharaku po czym doszedł do Mysterego i po przyjacielsku go uścisnął. -Więc znów czeka nas przygoda pełna wrażeń ?-zadał pytanie z uśmiechem na ustach i nie czekając na odpowiedz kontynuował-Jeszcze ktoś czy tez ruszamy? Deleborn powolnym krokiem kierował się w stronę placu przed domami zodiaków. Ruszając się bardzo powoli jakby był jakimś staruszkiem kroczył przed siebie. Jego sylwetkę można było już zobaczyć w oddali. Stawiał krok po kroku. Gdy doszedł do placu oparł się nogą o po bliższą kolumnę. - Ruszajmy Powiedział spokojnym głosem. Na rękach miał rękawiczki które były niestarannie obcięte. Od nadgarstka po palce. Na sobie miał koszulkę z przewiniętym przez bark ochraniaczem. Czekał na reakcje Innych. Gdy wszyscy już przybyli Mystery zmierzył wszystkich wzrokiem, spojrzał na osobe, która przybyła jako ostatnia. -To nie ty tu mówisz kiedy ruszamy.- Zwrócił się do chłopaka, który przybył ostatni. - Mam do was jeszcze jedną sprawę. Odrazu zaznaczę, że możemy nie wrócić z tej wyprawy, dlatego teraz macie szanse jeszcze odejść, lecz wątpię patrząc na wasze miny, żeby coś takiego się stało. Drugą ważną sprawą jest to, że nie toleruje wewnętrznych kłótni, bijatyk i tym podobnym. Zmierzamy na tereny nie znane, gdzie wystarczająco dużo będzie niebezpieczeństw. Po trzecie i tu zakończę, ważną sprawą a właściwie najważniejszą dla mnie jest zaufanie, musze wiedzieć, że mogę na was liczyć. Nie odpowiadajcie wszystko okaże się w swoim czasie, wy na mnie możecie liczyć. - Gdy skończył popatrzył na wszystkich i i krokiem jak na niego dość szybkim zaczął oddalać się od zebranych.
Następna część: Rozdział 2 |