Rozdział XXI - Sen i wiadomość, czyli zapowiedź kłopotów
Ciemność, wszędzie ciemność. Dziewczyna była w niej zawieszona. Mrok otaczał ją zewsząd, a ona płynęła przed siebie w ciemności poszukując jakiegoś punktu, który wyróżniałby się z wszechobecnej czerni. Była spokojna, mimo, iż nic wokół siebie nie widziała, czuła, że nic jej tu nie grozi, ten mrok był jej przyjacielem. Nagle obraz zmienił się... zobaczyła wyraźnie trzy ogromne postacie, chyba kobiet. Ich twarze ginęły w mroku kilkanaście metrów nad nią. Każda z nich siedziała przy imponujących rozmiarów kołowrotku. Przędły. W powietrzu wisiały wykonane przez nie nici. Były ich tysiące, miliony... biegły, wszystkie w jednym kierunku, stykając się, plącząc... każda żarzyła się unikalnym, niepowtarzalnym blaskiem. Dziewczyna czuła bijące od nich ciepło... i pewien nieludzki majestat, niesamowitą moc kobiet przed nią. W pewnym momencie jedna z nich wstała i wielkimi nożycami odcięła jedną z nici, której blask niemal natychmiast zgasł, pozostawiając po sobie pustkę i dziwny smutek w sercu. Jednak dziewczyna nie pozostała tam długo. Coś kazało jej podążyć ścieżką wyznaczaną przez nici. Szła, a czas płynął, zaczęła już rozróżniać poszczególne nici, które co jakiś czas pojawiały się wzdłuż jej ścieżki. Ona poruszała się za jedną z nich, emanującą delikatnym, żółtym blaskiem. Następne wydarzenia miały miejsce wyjątkowo szybko. Pierwszy pojawił się niepokój, niejasne przeczucie, że to, do czego dąży może być zagrożeniem. Do żółtej nici dołączyło kilka innych, przez jakiś czas biegły obok siebie, coraz bardziej się do siebie zbliżając, a złe przeczucia dziewczyny coraz bardziej rosły, aż w końcu zamieniły się w lodowate kleszcze strachu, które pochwyciły ją w momencie, gdy nici, pochodzące teraz z trzech różnych kierunków, splątały się, tworząc węzeł. Chwilę później wokół niego zaczęła zbierać się ciemność. Ale tym razem nie był to ten przyjazny mrok, który otaczał dziewczynę na początku. Ta ciemność była zimna, wroga i rozrastała się w zatrważającym tempie. Splątane nici zaczęły się niepokojąco napinać, kilka z nich pękło, inne, pozostające wokół węzła były ściągane w kierunku mroku... one również pękały. Serce dziewczyny zaczęło bić jak oszalałe, a umysł krzyczał, wypełniony nagłym poczuciem śmierci tak wielu nici... a może czegoś więcej. Proces postępował. Wewnątrz ciemności zaczęły pojawiać się obrazy, ale były jeszcze zbyt małe, aby można było zobaczyć co na nich jest. Powoli się powiększały. Dziewczyna patrzyła na nie, ale nadal nie rozpoznawała miejsc ani sytuacji. W tym momencie żółta nić, napinana coraz mocniej nie wytrzymała i pękła. Ciemność, ból i zimno wypełniły ciało dziewczyny...
... Arin zerwała się z posłania z niemym krzykiem bólu i strachu. Objęła swoje ciało ramionami, próbując się uspokoić i zebrać myśli. Znowu ten sen... ile razy jeszcze będzie ją nawiedzał? Zawsze taki sam, niepojęty, przerażający. Ostatnio pojawiał się coraz częściej, zbyt często, ale co mogła zrobić? "Antis wiedziałby, co to znaczy..." Pojawiła się nieproszona myśl w jej głowie, a zaraz po niej drwiący głosik: "tak... i doradziłby ucieczkę. Przecież o to mu ostatnio chodziło." Rozmyślania zostały przerwane przez sprawę bardziej przyziemną. Mianowicie wzrok dziewczyny padł na stojący na szafce zegar, który wskazywał, że jest wpół do ósmej. Przez chwilę dziewczyna patrzyła na wskazówki oniemiała, a potem z głośnym przekleństwem zerwała się z łóżka i zaczęła się ubierać z wyrazem paniki na twarzy, który spokojnie mógłby konkurować z tym wywołanym przez senną marę. - spóźnię się na trening z Shaką! On mnie zabije!
* * *
- Arin! Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! Pełen złości głos po raz kolejny sprowadził jej myśli na ziemię. Przez chwilę patrzyła w rozgniewaną twarz Shaki, aż uprzytomniła sobie, że znowu nie uważała. - Przepraszam. - Ten trening, to był twój pomysł, więc przyłóż się wreszcie do tego! - Przykładam się... - Akurat. Nawet przed twoim wyjazdem lepiej sobie radziłaś z medytacją. Dobrze wiesz, ze to nie był komplement! - Dodał, widząc nikły uśmiech, który pojawił się na jej ustach. - To co dzisiaj prezentujesz jest po prostu żałosne! Skup się wreszcie, wiem, ze potrafisz, jak bardzo chcesz. - Jak mógłbyś nie wiedzieć, w końcu już raz cię pokonałam w medytacji. - Wcale mnie nie pokonałaś. Ten zakład to był przypadek. - Wytrzymałam 9 i pół godziny! - A miałaś wytrzymać 10. - Może... ale ty i tak ze mną poszedłeś na tamtą zabawę, więc jest tak jakbym wygrała. - Odparła uśmiechając się bezczelnie. Shaka uśmiechnął się krzywo, ale nie odpowiedział. Dobrze pamiętał ten zakład. Efekt tego, ze jej dokuczał, bo nie radziła sobie zbyt dobrze z medytacją. Czasem udawało się jej wytrzymać 3 godziny, dłużej nigdy. Wtedy miała wytrzymać 10 godzin. Gdyby jej się udało Shaka poszedłby z nią na zabawę do miasta. Pamiętał swoje zdziwienie, gdy minęła dziewiąta godzina i ulgę, gdy Aldi przypadkowo ją zdekoncentrował. Przegrała, nie musiał nigdzie z nią iść. A jednak poszedł. Pierwszy i wtedy obiecywał sobie, że ostatni raz. Niejednokrotnie złamał tą obietnicę. - No dobra. - Powiedział wracając do rzeczywistości. - Spróbujmy czegoś innego. Oboje spoważnieli. Arin stała naprzeciwko Shaki. Nagle jego obraz zmienił się, zafalował. Po chwili na jego miejscu stał Ertian. Iluzja tak dokładna, że niemal nie do przejrzenia. Dziewczyna prychnęła. - Masz chore poczucie humoru, wiesz? - To miała być wymówka od walki? Zaatakował. Na pierwszy cios nie odpowiedziała, cofnęła się. Patrzyła na drwiący uśmiech na jego twarzy. Zacisnęła dłonie w pięści. Skontrowała, ale on ją zablokował. Skupiła się i uderzyła ponownie, celując w brzuch przeciwnika. Znowu odbił cios. - Za wolno. Musisz być szybsza, jeśli chcesz mnie dosięgnąć. Musisz wiedzieć, że chcesz mnie uderzyć. Stróżka krwi spłynęła jej po policzku z niewielkiego rozcięcia. Skupiła się jeszcze raz. Mocniej niż do tej pory. Ale nie zadała ciosu. Poczuła za sobą coś dziwnego, jakby niewielką eksplozję energii. Następny był niepokojący świst tuż przy uchu. Arin odruchowo skuliła się, schyliła głowę, a po chwili usłyszała głuchy odgłos uderzenia. Oboje, Arin i Shaka, już we własnej postaci, patrzyli w osłupieniu na czarną strzałę ze srebrnym upierzeniem, która przeleciała bardzo blisko nich, po czym wbiła się w litą skałę za plecami Virgo. Otwarte oczy rycerza Panny zaczęły szybko przebiegać po skałach wokół nich, w poszukiwaniu tego, kto wystrzelił. Dziewczyna podeszła do strzały. - "Shaka, skup się. Jest w pobliżu jakiś strażnik?" - Usłyszał w myślach. Virgo wyostrzył zmysły, poszukując tej jednej subtelnej nuty, zmiany rzeczywistości, charakterystycznej dla ukrywającego się strażnika. - "Jest... ale on nie mógł strzelić, jest z innej strony..." - "Cholera... to jeden z tych, którzy mnie śledzą... Widział strzałę?" - "Chyba nie, jest za daleko, żeby zobaczyć coś tak małego, ale zauważył naszą reakcję. Idzie tutaj." - "Stwórz iluzję, żeby ukryć strzałę, szybko!" - "Ale po co?" - "Później ci wyjaśnię." - "Już." - "Mów coś." - "Co?" - "Cokolwiek... że kończymy trening... że zrobimy sobie przerwę... wymyśl coś." Patrzył na nią zaskoczony. Po raz pierwszy widział ją tak zdenerwowaną. Zrobił to, o co prosiła. Czuł, że tamten strażnik podszedł blisko, że słucha, rozglądając się wokół, ale nie przejrzał iluzji. Arin trzymała strzałę w dłoni. Jej ręka lekko drżała. Zaczęli powoli iść w kierunku Świątyni Virgo. Powoli, tak naturalnie, że aż nienaturalnie. - "Wciąż tu jest?" - "Tak, nie czujesz go?" - "Nie." Weszli do Domu Panny. Shaka uśmiechnął się i aktywował tarczę ochronną wokół swojej świątyni. Chciał mieć pewność, że ich ogonek będzie miał przymusowy przystanek i nie wejdzie za nimi. - Powiesz mi teraz o co chodzi? - Za moment. Shaka dopiero teraz zauważył, ze przy grocie strzały przywiązana była wiadomość, którą Arin teraz szybko odwiązała. Jej oczy przebiegły po liście, a na skupionym czole pojawiła się malutka zmarszczka. Odchyliła głowę do tyłu. - A więc? - Shaka zaczął się niecierpliwić. Podała mu list. - Chcesz, to przeczytaj. Wziął go do ręki. Kartka była niewielka, wypełniona drobnym, wyraźnym pismem, które widział po raz pierwszy w życiu. W kilku miejscach linie były bardziej niepewne, jakby pisząca je ręka lekko drżała. Treść była co najmniej dziwna.
Przerażające są niektóre mary senne, prawda? A jednak one mogą pokazywać konieczne do podjęcia Ryzyko lub przyszłość, Która może się wydarzyć I której należy zapobiec. przypomina mi to twój ulubiony miT - o spoRach i kłótniach, które dotycZą nawet bogów. on mówi, że próżność bYła i będzie domeną nie tylko ludzi, ale i niektórych bogiń. a wszystko tylko po to, żeby zdobyć jedną rzecz, dającą niesamowitą moc. Jednak żeby zatrzymać to, co nieuniknione, zneutralizować Erupcję, być może będziesz potrzebować pomocy kogoś jeszcze. mam nadzieję, że uda ci się oddzielić Dzień od Nocy, ale pamiętaj, że nie wszystko jest takie, jakie wydaje się być Od samego początku. Świat i Ćeń będą walczyć, ale wcale nie jest pewne, że zwycięży jedno z nich. uważaj.
Podpisem był rysunek, przypominający dziecięce wyobrażenie słońca. Shaka spojrzał niepewnie na Arin. - Wiesz o co chodzi? - Prawie. Ten list to zagadka, zawiera rady, pomoc, ale Sunrine najwyraźniej bała się, że ktoś go przechwyci. Musimy to rozwikłać. - Cień nie pisze się przez "ć" - Nie. Pytanie brzmi dlaczego tak to zapisała.
Następna część: Rozdział XXII |