Ten kto wymyślił, że aby dostać się do Głównej Świątyni trzeba przejść przez wszystkie 12 Świątyń i to przez cały czas pod górkę albo był chory psychicznie, albo był sadystą. W sumie to na jedno wychodzi, a już na pewno nie miało znaczenia dla dwóch rycerzy, próbujących wnieść Mu na górę. Problem polegał na tym, że rycerz Barana, co prawda mógł stać i teoretycznie byłby w stanie iść. Byłby. Tylko, że ból głowy i świat, który dla niego wirował z zawrotną prędkością skutecznie mu to uniemożliwiały. Jeśli chodzi o próbę wniesienia go na rękach, to pomysł też szybko upadł, bo Mu zdawał się dostawać choroby morskiej gdy tylko Aldebaran próbował go podnieść. Tak wiec wlekli się powoli pod górę, podtrzymując między sobą Mu, który coraz bardziej przypominał kogoś kto za chwile zemdleje. W końcu posadzili go na schodach. Byli niedaleko wejścia do Domu Lwa. Aiolia patrzył posępnie na drogę, która jeszcze im została. "W życiu nie myślałem, że na górę jest tak daleko." Mu stwierdził, ze jego stan psychiczny wraca powoli do normy. Teraz już docierało do niego mniej więcej wszystko, co działo się wokół. Pamiętał nawet, żeby się odwrócić zanim znowu zwymiotuje, aby nie trafić w przyjaciół, a to stanowiło już znaczny postęp. Na zbroi Byka wciąż widać było plamy po tym jak zwymiotował po przebudzeniu. Tylko, że... może lepiej nie zdradzać się na razie z tym wszystkim? Jakoś nie miał ochoty odpowiadać na pytania Wielkiego Mistrza. Poza tym poprawa była raczej niewielka, wciąż wirowało mu w głowie na tyle mocno, że momentami nie wiedział gdzie jest ziemia, a gdzie niebo. - Musimy iść. - Powiedział do niego łagodnie Aldebaran. - Dasz radę? Mu nie odpowiedział, tylko na niego spojrzał. W sumie niezbyt przytomnie. Jak grać, to grać.
- Wygląda na to, że sprawy się komplikują. - Kyoko podsumował opowieść Aldebarana o tym, jak strażnik Ognia walczył z Mu (przynajmniej tą część, którą znał rycerz Byka) i to tym, że to Arin jest strażnikiem Powietrza. W końcu udało im się dotrzeć do komnat Wielkiego Mistrza i nawet on musiał przyznać, ze ciągnięcie tu Mu było raczej bezcelowe. Wyglądało na to, że rycerz Barana nie jest w stanie odpowiedzieć na jakiekolwiek pytanie. Teraz siedział przy stole, podpierając rękami głowę. Zdawało się, że nic do niego nie dociera. Tak naprawdę docierało i to nawet nieźle, ale musiał większość uwagi skupiać na oddzieleniu dzwonów, które słyszał w swojej głowie od naprawdę wypowiadanych w sali kwestii. Ból w głowie potęgował się z każdą chwilą. Mu zacisnął zęby. Wiedział, że musi wytrzymać. W sali byli wszyscy złoci rycerze (w liczbie pięciu), siedzieli przy stole w Sali Narad. Ateny nie było, tak samo jak rycerzy z brązu. Najwyraźniej nikt nie uznał za celowe powiadomić ich o zebraniu. Naprzeciwko Mu zajął miejsce Shaka. Był trochę bledszy niż zwykle, ale jak zawsze spokojny, opanowany. Do Mu powoli dotarło, że ten spokój dziwi go najbardziej. Był pewny, że Virgo w jakiś sposób skomentuje wiadomość o tym, kim jest Arin, ale on nie powiedział nic. - Podsumowując - ciągnął Kyoko - mamy przeciwko sobie trzech strażników, którzy są górą nad złotym rycerzem w pojedynku jeden na jednego. My po swojej stronie mamy jedną pyskatą dziewczynę, której lojalność jest w dodatku mocno niepewna. Mu był trochę zły za takie podsumowanie jego siostry, ale nie odezwał się. Wciąż większość uwagi skupiał na znalezieniu w otoczeniu choć jednego punktu, który nie dołączył jeszcze do wirującej reszty świata. Znowu zaczęło go mdlić. - Czym zajmuje się Arin? - Tym razem pytanie zostało skierowane do Milo. - Eee... - Zająknął się i niepewnie spojrzał na Shakę. Do tej pory to zawsze on odpowiadał na tego typu pytania i zawsze jakoś udawało mu się wybrnąć z niezręcznej sytuacji. W końcu od samego początku nie mieli zielonego pojęcia, co ona robi, bo zawsze ich gubiła. Shaka nie zareagował, właściwie w ogóle nie patrzył na Milo. Próbował zbić w jedną rozbiegane myśli w swojej głowie. Milo szturchnął Shakę dyskretnie, ale na tyle mocno, że zamyślony rycerz o mało nie zleciał z krzesła. Po chwili udało mu się złapać równowagę. Usiadł prosto. Na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmiech. Zdecydował, co powie i szok, jaki spodziewał się wywołać sprawiał mu jakąś dziwną satysfakcję. - Uważam, że dalsze obserwowanie Arin nie ma sensu. - Powiedział spokojnie. Reakcja była mniej więcej taka jak przewidział. Wszyscy poruszyli się niespokojnie i wlepili w niego oczy. - Gdyby Arin chciała, mogłaby spiskować przeciwko Świątyni, a my i tak nic byśmy nie wiedzieli. Przez te dwa tygodnie nie zauważyliśmy nic podejrzanego, ale ona gubiła nas zawsze gdy tego chciała. Żaden złoty rycerz nie jest w stanie za nią nadążyć, jeśli postanowi się ukryć. - Rycerz Panny zdziwił się. Wypowiadał te słowa, bardziej po to, żeby zdenerwować innych, a jednak poczuł coś podobnego do dumy, którą przynosiła mu wiedza o tym, że to co mówi jest prawdą, a on miał w tym swój udział. - W przystąpieniu do naszych przeciwników tez jej nie przeszkodzimy. - Co więc sugerujesz? - Odezwał się ostro Wielki Mistrz. - Mamy jej po prostu pozwolić się do nich przyłączyć i zniszczyć Świątynie? Zabić Atenę? - Nie. - Opanowanie w głosie Shaki irytowało. Z tej wypowiedzi nie można było nic wyczytać, żadnych powodów zajęcia takiego stanowiska. Mu patrzył zaskoczony na twarz Virgo. Dla jego obolałej głowy to już było za dużo. Co się stało, że Shaka zmienił swój stosunek do Arin? Bo coś stać się musiało... inaczej by nie odpuścił. - Nie musimy jej na to pozwalać, bo nasza zgoda nic dla niej nie znaczy. Inna sprawa, to fakt, że ona nas nie zdradzi. Dała nam swoje słowo, że strażnik Powietrza nie wystąpi przeciwko nam, a skoro ona nim jest, to znaczy, że stoimy po tej samej stronie. Musimy jej po prostu zaufać. Zapadła cisza. Milo starał się opanować zdumienie na twarzy i chaos, który opanował jego umysł. "Ja śnię... to nie może być prawda... przecież Shaka właśnie się przyznał do nieudolności... że nie potrafi śledzić Arin... po tym wszystkim?... po tym wszystkim co zrobił wycofuje się tak nagle?!... każe jej zaufać?... on?" Rozejrzał się błędnym wzrokiem. Obok niego Aiolia zamarł z szeroko otwartymi ustami i wyglądał bardzo głupio. - Zgadzam się z Shaką. - Powiedział nagle Aldebaran. - Musimy jej zaufać, bo inaczej do niczego nie dojdziemy.
- Może to i dobrze, że Arin będzie po naszej stronie. - Milo wciągnął Aiolię do rozmowy, gdy już opuścili salę i wszyscy razem szli w kierunku schodów. Aldebaran podtrzymywał Mu, ale ten radził już sobie znacznie lepiej niż przed kilkoma godzinami, gdy szli w przeciwnym kierunku. - Jej techniki są imponujące, zwłaszcza te, których używała, jak nas gubiła. - Nadal nie wiem jak ona to robiła. - Rycerz Lwa podchwycił temat. - To było niesamowite. Zupełnie jakby połączyć możliwości psychokinetyczne Mu z iluzorycznymi technikami Shaki! Słysząc to Mu i Shaka uśmiechnęli się. Żaden z nich się nie odezwał.
* * *
Fuego otworzył oczy i rozejrzał się po jaskini. Pochodnie świeciły tak samo jak wtedy, gdy zasypiał, nie wiedział więc ile czasu minęło. Czy już jest ranek? Usiadł i zauważył, ze posłanie Ertiana jest puste. Niedaleko Keria siedziała na swoim kocu, już starannie zwiniętym. - A tego gdzie poniosło? Dziewczyna podniosła wzrok i uśmiechnęła się. - Dzień dobry, a właściwie to popołudnie. Ale z ciebie śpioch! - Nie możesz po prostu odpowiedzieć? - Jak, jeśli nie wiem gdzie on jest? Gdy się obudziłam, a dodam, że było to już kilka godzin temu, to go nie było. Fuego załapał aluzję, co można było poznać po jego minie. Wstał i mrucząc coś co zabrzmiało w stylu: "Spróbuj dogadać się z babami". Podszedł do strumienia i opłukał twarz. Szybko tego pożałował. Woda była lodowato zimna. - Ty w tym wczoraj pływałaś?! - Owszem. - Odparła wesoło, pojawiając się tuż za nim. - Tobie też by się przydało. - Mówiąc to popchnęła go. - Zwariowałaś? - Wrzasnął parskając wodą po tym jak się wynurzył. Zaczął szczękać zębami. - Tu jest lodowato! - Och, nie marudź, taki ognisty chłopak, a mu zimno? No, idę się przejść. - Dodała po chwili. - Na twoim miejscu, wzięłabym jeszcze mydło, zawsze lepszy efekt. Mówiąc to odeszła. Sama też zastanawiała się, dlaczego Ertian zniknął. Wcześniej zawsze mówił, dokąd idzie. Ufaj jej. Przecież byli przyjaciółmi. Nie rozumiała co się zmieniło ani dlaczego, ale już nie było tak jak dawniej...
Następny odcinek: Rozdział XVIII - Spotkanie |