- Pegasusu Ryu Sei Ken! Trójka strażników odskoczyła, aby uniknąć ataku Seiyi. Arin się nie poruszyła. Stała bez ruchu wpatrując się w przestrzeń niewidzącymi oczami. Myśli w jej głowie osiągały prędkość światła. "Radę trzeba zniszczyć... od ilu lat ty próbujesz tego dokonać... jest duża szansa, że wrócisz... ofiarowujemy ci życie... ostatecznie unicestwimy Radę... ktoś musi to zrobić... uwolnimy świat od tyranii... tak ja ty rezygnować ze swojego życia... tak jak ty..."... - Rozan Sho Ryu Ha! Keria tylko lekko przechyliła się w bok, aby uniknąć ataku Smoka. Ramię Shiryu znalazło się ponad jej barkiem. Chwyciła je i wyskoczyła. Wykonała zgrabne salto w tył i uderzyła rycerzem Smoka o ziemię. Sama wylądowała jakieś 2 metry dalej. - Shiryu! - Seiya błyskawicznie znalazł się u boku przyjaciela, tamten jęknął i poruszył się próbując wstać. Pegaz zacisnął dłonie w pięści. - Zapłacisz mi za to! - Nie wątpię. - Zakpiła. - W końcu jesteś wyjątkowo potężnym wojownikiem. - Pegasusu Ryu Sei Ken! Zablokowała wszystkie jego ciosy. Seiya po raz pierwszy dotkliwie odczuł brak swojej zbroi. Shiryu tez już wstał i zaatakował, ale z podobnym skutkiem. Tymczasem Hyoga próbował podejść ich przeciwniczkę od boku, ale drogę zagrodził mu Fuego. - Fire Jet! Rycerz Łabędzia odskoczy, ale nie dość szybko i płomienie dosięgły jego lewej nogi. Nogawka od spodni zapaliła się. Hyoga stracił głowę. Upadł na ziemię i spróbował lodem zadusić płomienie. Udało mu się, ale zamroził sobie przy okazji nogę. Sytuacja wyglądała niewesoło. Shiryu i Seiya rzucili mu się na pomoc, pozostawiając swoją przeciwniczkę. Strażnik Ognia nie miał nic przeciwko temu. Już od dawna miał zły humor, a wyładowanie złości na tej trójce wydało mu się świetnym pomysłem. Płomienie utworzyły krąg wokół nich, odcinając możliwą drogę ucieczki... i ewentualne wtrącanie się Kerii i Ertiana. Tymczasem Ikki starał się dostać do brata, aby go uwolnić, ale Ertian strzegł swego więźnia wyjątkowo skutecznie i bez większych problemów odpierał ataki Feniksa. Ikki był wściekły. Shun go potrzebował, a on nie mógł do niego dotrzeć... - Hou Yoku Ten Shou! Tym razem atak przedostał się przez obronę srebrnowłosego strażnika i uderzył go w twarz. Ertian zatoczył się do tyłu, ale nie upadł. Spojrzał na swojego przeciwnika. Po policzku spływała mu krew z niewielkiej ranki, którą zostawił atak Ikkiego. Oczy ciskały błyskawice. - Zapłacisz mi za to! Podniósł do góry rękę. Feniks dopiero po chwili zorientował się, że trzyma w niej niewielki kryształ. Najpierw pomyślał, że ma on kształt kuli, ale później zauważył, że jego ścianki są zeszlifowane na mnóstwo maleńkich sześciokątów. Był przeźroczysty, ale w środku znajdowało się coś na wzór dziwnej, zielonej mgły, emitującej światło tego samego koloru. - Moce Ziemi, obudźcie się! Ziemia pod stopami Ikkiego zaczęła drżeć i falować. Zachwiał się. Z największym trudem udało mu się utrzymać na nogach. Na suficie jaskini zmaterializowały się olbrzymie kamienne sople i wystrzeliły w jego kierunku. Odskoczył. Kilka zniszczył, przywołując ponownie Hou Yoku Ten Shou. Przed nim wyrosły znienawidzone już przez niego pędy. Uchylił się przed ciosem pierwszego. Przez cały czas zbliżał się do Ertiana, teraz był już naprawdę niedaleko. Ziemia znów zadrżała. Stracił równowagę. Drugi pęd trafił go prosto w żołądek i odrzucił. Ikki przeleciał kilka metrów w powietrzu i upadł tuż przed Arin. Podniósł się chwiejnie do pozycji siedzącej i spojrzał na nią. Nie rozumiał, co się z nią dzieje. Dlaczego nie walczy? Jest silna. Mogłaby pomóc im uwolnić Shuna. - Arin? - Zapytał niepewnie, dysząc ciężko. Po ostatnim ciosie wciąż miał problemy ze złapaniem tchu. Kątem oka obserwował Ertinana. Zbliżał się. Nie spieszyło mu się, ale był coraz bliżej. Ikki zaklął. - Cholera, Arin, pomóż nam! - Podniósł się i stanął z nią twarzą w twarz. Jej pusty wzrok trochę go przestraszył, ale nie dawał za wygraną. - Jeśli tak dalej pójdzie, wszyscy tu zginiemy! Łącznie z Shunem! Przecież chciałaś mu pomóc! Zrób coś! Przez chwilę wydawało się, że jej twarz drgnęła, ale wrażenie szybko znikło. Ertian był już bardzo blisko. Przy Feniksie znowu wyrosły te uparte rośliny. Zaczynał mieć tego dosyć. Uniknął kilku ciosów, jeden z nich trafił Arin, która wylądowała na ziemi niedaleko pędów oplatających Shuna. Trochę ją to otrzeźwiło. Poruszyła się, ale nadal nie wiedziała, co powinna zrobić. Spojrzała w twarz Andromedy... Ertianowi nie udało się trafić Ikkiego jeszcze raz, ale jego ataki zepchnęły go w pobliże Seiyi i pozostałych, walczących za ścianą ognia. Keria obserwowała ich od jakiegoś czasu. Radzili sobie coraz lepiej i mimo, że nadal nie dorastali im do pięt, coraz trudniej było ich trafić. Najwyraźniej przystosowywali się do walki bez zbroi. Myślała tez o tym, co powiedział Feniks do Arin... uśmiechnęła się. - Ertian, Fuego, przestańcie! Obaj spojrzeli na nią zaskoczeni. Strażnik Ziemi usłuchał, Ognia nie. - Fuego miałeś przestać! - Ertian wydarł się na kolegę, ale nie przyniosło to skutku, o jaki mu chodziło. - Odwal się. To moja walka. Pozostała dwójka spojrzała na siebie, wymieniła złośliwe uśmiechy, po czym... - Deep Wave! - Serpent Creepres! Na płynącym brzegiem jaskini strumieniu powstała fala, która zalała jaskinię, gasząc ogień. Jednocześnie wokół Fuego pojawiły się liany, które szybko i skutecznie go unieruchomiły. - Uwolnij mnie! - Najpierw powtórz tysiąc razy: "nauczę się panować nad temperamentem i słuchać poleceń". - Ja ci zaraz... Znowu dostał się pod strumień wody. Rycerze z brązu obserwowali całą scenę w osłupieniu, jednak uwaga przeciwników szybko skupiła się na powrót na nich. - No dobra. - Odezwała się Keria. - Wybaczcie, ale znudziła mi się ta zabawa, więc teraz odbierzemy wam energie i na tym zakończymy to pasjonujące spotkanie. - Skąd pewność, że wam na to pozwolimy? Znowu ten paskudny uśmieszek, który nie wróżył nic dobrego. - Powiedzmy, że jeśli spróbujecie się stawiać, zabijemy waszego przyjaciela. To po niego tu przyszliście, wiec chyba nie chcielibyście, aby stała mu się krzywda, prawda? - Powiedziała, wskazując przez ramie na Shuna, uwięzionego kilka metrów za jej plecami. Niedaleko Andromedy Ikki zauważył Arin. Patrzyła na Kerię z dziwnym wyrazem twarzy. Seiya i pozostali nie wiedzieli co mają zrobić. Strażnicy Wody i już uwolniony Ognia powoli zbliżali się do nich, pewni zwycięstwa. Ertian stał kawałek dalej, gotów zabić Shuna, gdyby stawiali opór, ale nie patrzył na niego. Obserwował zbliżającą się klęskę rycerzy. "To nie może się tak skończyć!" Myśli Hyogi dalekie były od optymizmu. "Musimy coś zrobić... coś wymyślić... przecież jesteśmy obrońcami Ateny!" - Na waszym miejscu, zaczęłabym się bronić. - Rozległ się spokojny głos. Strażnicy obejrzeli się i zrozumieli swój błąd. Za bardzo skupili się na rycerzach. Nie brali pod uwagę możliwości, ze Arin mogłaby jeszcze wystąpić przeciwko nim. Teraz ona stała obok resztek więzienia Andromedy, trzymając go na rękach. - Chyba straciliście kartę atutowa. - Uśmiechnęła się. Bardzo starała się zakryć wciąż widoczne na jej twarzy wątpliwości. Teraz nie miała na nie czasu. Ertian krzyknął coś niezrozumiale. Ziemia zafalowała, pędy posklejały się i spróbowały ją pochwycić. Teleportowała się. Pojawiła się za plecami rycerzy z brązu i ostrożnie położyła Shuna na ziemi. Był nieprzytomny, ale oddychał. Podszedł do niej Ikki. Tymczasem troje rycerzy stało naprzeciwko trójki strażników, oceniając sytuację...
Następna część: Rozdział XII - Światełko w tunelu |