Shaka i Milo wbiegli do Świątyni Barana i spojrzeli za siebie. Pędzili całą drogę z Domu Panny, ale nawet to nie uchroniło ich przed całkowitym przemoczeniem. Lało już od dłuższego czasu i nic nie wskazywało na to, aby miało przestać. Ciemne chmury przewalały się po niebie, raz po raz rozświetlanym błyskawicami. Niesiona porywistym wiatrem gazeta uderzyła w kolumnę obok Shaki. "Sztorm na morzu Śródziemnym -katastrofa tankowca..." - Więcej nie zdołał odczytać w panującym mroku. Była piąta rano. Słońce wzeszło trochę po czwartej, ale nawet, jeśli rzeczywiście nie porzuciło swojej wędrówki, to pozostawało niewidoczne. Milo zaklął. - Chodź, znajdziemy Aiolię. Mam nadzieję, że dobrze jej pilnował i tym razem nie uciekła. Zresztą, to nie ma sensu. Ona nie robi nic podejrzanego, a nawet, jeśli, to gubi nas, gdy tylko chce. Jak długo jeszcze będziemy musieli ją śledzić? - Tyle ile będzie trzeba - uciął Shaka. - Poszukajmy Aiolii. Znaleźli go w kryjówce niedaleko okna prowadzącego do pokoju Arin. Spał. - Aiolia! Miałeś jej pilnować, a nie chrapać! - C... co? - Rycerz Lwa otworzył oczy i przeciągnął się. - O Shaaaaaaka - nie udało mu się stłumić ziewnięcia. - Która godzina? - Dochodzi wpół do szóstej. Wyjaśnisz nam, czemu spałeś? Miałeś jej pilnować! - Milo odpowiedział, za kolegę, którego oczy ciskały piorun dużo gorsze niż te na niebie. Wzdrygnął się, wolałby, żeby Shaka z powrotem je zamknął. - Spokojnie, ona położyła się dopiero około drugiej, wcześniej cały czas przeglądała jakieś książki. Na pewno jeszcze śpi. - Muszę cię rozczarować, Aiolia, - odezwał się rycerz Panny zaglądając przez okno do pokoju - ale tu nikogo nie ma. - Co?! Milo i Aiolia doskoczyli do okna, przewracając przy okazji Shakę, który wpadł do kałuży. Rycerz Panny mówił prawdę. Pokój był pusty. - Musimy ja znaleźć! Shaka milczał. - Shaka? - Chcesz, to idź, Aiolia, w końcu to przez ciebie nie wiemy, gdzie teraz jest. - Powiedział w końcu, na co Aiolia poczerwieniał na twarzy. - Ja mam inny pomysł. - Mówiąc to przeszedł przez okno i stanął na środku pokoju Arin. Pomieszczenie było raczej małe, skromnie umeblowane. Po prawej stronie, wzdłuż ściany stało kilka szaf i staroświecka drewniana skrzynia. Naprzeciwko było biurko, a bliżej okna łóżko. Przestrzeń między meblami była niewielka - Milo, Shaka i Aiolia mieliby problem ze stanięciem w szeregu twarzą do okna, ale całość sprawiała raczej przyjemne wrażenie. Nie było żadnych ozdób. Lóżko było posłane, wszystko było utrzymane w nienagannej czystości. Wszystko z wyjątkiem jednej rzeczy - książek. Były na biurku, wokół niego na ziemi, na krzesłach. Część była pootwierana, inne wyglądały na już przejrzane, bo leżały na dość bezładnej stercie przy drzwiach. Jeszcze inne, ustawione starannie jedna na drugiej, zapewne czekały na swoją kolej. - Shaka, co ty wyprawiasz? - Milo stanął obok niego wyraźnie wstrząśnięty. Aiolia też wszedł do pokoju, ale zdecydowanie odebrało mu mowę. - Jesteśmy złotymi rycerzami, nie możemy włamywać się do cudzych pokoi! Poza tym, znowu chcesz oberwać? Jak nas złapie na grzebaniu w jej rzeczach, to rozpęta się piekło! - Jeśli chcesz, to idź jej poszukać, nikt cię tu nie trzyma, ale ja mam zamiar się rozejrzeć. No co jest? Chyba się jej nie boisz? Milo nie odpowiedział, ale minę miał raczej niepewną. Odezwał się za to Aiolia. - Milo ma trochę racji, w końcu już raz wisiałeś do góry nogami... eee... - zająkał się widząc minę Shaki. - No dobra, zobaczmy, co ona tu robiła, w sumie to może być jedyna okazja, żeby dowiedzieć się, co planuje. Zaczęli rozglądać się po pomieszczeniu. Milo podszedł do biurka i przeglądał znajdujące się na nim książki i papiery, wyglądające na notatki. - To nie ma sensu. - Powiedział po chwili, biorąc jeden z nich do ręki. - Co nie ma sensu? - Pozostali podeszli do niego. - To. - Wskazał na bałagan na biurku. - Przeczytaj tytuły: "Indeks kolorów zbroi rycerskich", "Anomalia pogodowe - zorza nad Atenami", "Światło energii kosmicznej i jego barwy"... to nie ma sensu. Po co jej to? - Nie mam pojęcia. - Shaka ponownie zamknął oczy, które otworzył, aby przyjrzeć się dokumentom i zaczął się zastanawiać. - To są książki z archiwum, ale nie rozumiem, po co jej takie bezsensowne informacje... Co to? - Spytał nagle. Wyczuwał gdzieś w pobliżu źródło dziwnej energii. Otworzył oczy i rozejrzał się. Wrażenie znikło. Ponownie je zamknął i skoncentrował się. Znowu to poczuł. "Gdzieś przy drzwiach" - pomyślał. Otworzył oczy i stanął przy stojącej przy drzwiach drewnianej skrzyni. - Shaka? - Spytał niepewnie Milo.
* * *
Skała rozpadła się pod wpływem kolejnego uderzenia. Przez niebo przewaliła się kolejna błyskawica, oświetlając gruzowisko u jej stóp, szybko zalewane przez przybierającą wodę. Odchyliła głowę do tyłu, wystawiając twarz na ulewę. Była przemoczona, ale nie zwracała na to uwagi. Położyła się około pierwszej... a może drugiej. Nie patrzyła na zegar. Ale sen nie przynosił ukojenia. Już od dawna jej nie pomagał. Zbyt wiele się wydarzyło, zbyt wiele miało się jeszcze wydarzyć. Po jakiś dwóch godzinach obudziła ja burza. Czuła, że musi wyjść. Na początku tylko chodziła po deszczu, potem zaczęła ćwiczyć. Szaleńczy trening w szalejącej burzy. Ale to pomagało. Piekło wokół niej choć trochę gasiło to trawiące ją od wewnątrz. Przynosiło ulgę. Przynajmniej na chwilę. - Arin? Co ty tu robisz? Obejrzała się. Stał przed nią Shun. Strugi wody spływały mu po twarzy, mokre włosy owijały się wokół szyi. Był przemoczony. Starał się choć częściowo osłonić rękami twarz. Dyszał ciężko, musiał przed chwilą bardzo szybko biec. Wzruszyła ramionami. - Ćwiczę. A ty? - Spytała, nie zwracając uwagi na jego wytrzeszczone oczy. - To chyba nie jest najlepsza pora na spacer. - Nie mogłem spać, wiec wyszedłem pobiegać. Mi to zwykle pomaga, ale złapała mnie ta burza. Próbowałem się schronić między skałami. Siedziałem tam jakieś dwie godziny, ale zaczęło mnie podtapiać, więc wybiegłem. Najgorsze jest to, że w pobliżu nie ma praktycznie żadnego schronienia. W trakcie tych wyjaśnień kichnął dwa razy. Arin zauważyła, że trząsł się z zimna. Patrzyła mu w oczy, zastanawiając się, co powinna zrobić. "Jestem strażnikiem... nie wolno nam pomagać... musimy trzymać się rozkazów... Rada na pewno by" - Jesteś przemoczony, jeszcze się rozchorujesz. - Mówiąc to wyciągnęła do niego rękę. Shun dziwnie na nią patrzył. Uśmiechnęła się. - Daj mi rękę i spróbuj skoncentrować się na swoim domu. Usłuchał. Poczuł, jakby cos wciągało go w ciemną dziurę. W jednej chwili przestał czuć i widzieć cokolwiek, a w następnej stał na środku kuchni w swoim domu. Arin rozglądała się ciekawie. - Myślałam, że wszyscy rycerze z brązu mieszkają w Głównej Świątyni, przy Atenie. Tym razem to Shun się uśmiechnął. Przeszedł do pokoju przylegającego do kuchni i zaczął szukać w szafie suchych rzeczy. - W zasadzie rzeczywiście tam mieszkają, ale Ikki stwierdził, że tam jest za duży tłok i skombinował dla siebie ten domek, a ja przeniosłem się razem z nim. To nic imponującego - kuchnia, łazienka i dwa pokoje, ale przynajmniej jest spokój. Rozumiała to aż za dobrze. - Kim jest Ikki? - To mój brat. - Shun wrócił do kuchni, niosąc naręcze suchych rzeczy. - Nie mamy tu damskich strojów, ale możesz przebrać się w któreś z tych. - Przebrać się? - Arin była wyraźnie zaskoczona. - No tak, jesteś przecież cała mokra. - Nie przejmuj się tym, ja i tak już wychodzę. - Nie ma mowy! Zostaniesz przynajmniej na herbacie! Przecież muszę ci się jakoś odwdzięczyć za uratowanie od utopienia się. Patrzyła w jego uśmiechniętą twarz. Powinna odmówić. Ale co jej szkodzi? Odwzajemniła uśmiech. - Zgoda. Ale jeśli chodzi o rzeczy, to przebiorę się we własne. I na oczach zaskoczonego Shuna wykonała jakiś skomplikowany ruch ręką, w której pojawiły się suche ubrania. - Świetny patent. Muszę się tego kiedyś nauczyć. Oboje się roześmiali. Musiała przyznać, ze bawiła się dobrze. Herbata była pyszna, a rozmowa bardzo przyjemna. Shun nie pytał jej o życie jako strażnika ani o misje. Opowiadał jej o sobie i przyjaciołach, jeśli chciała to podtrzymywała jakiś wątek, dodając coś od siebie, jeśli nie to tylko słuchała. Shun nie nalegał. Zdawał się ją dobrze rozumieć.
* * *
Shaka wyjął ze skrzyni dwa dziwne przedmioty. Misternie rzeźbione, wykonane z jakiegoś białego materiału, okrągłe, damskie lusterko z uchwytem oraz niewielką srebrną skrzynkę. Była zamknięta, a zamek znajdował się na środku wieczna na wypukłym prostokątnym polu pokrytym dziwnymi symbolami. Żaden z nich nie wiedział, co oznaczają. Obejrzeli lusterko. Przez chwile Aiolia miał wrażenie, że widział w jego tafli coś więcej niż tylko ich odbicia, ale znikło zbyt szybko, aby mógł mieć pewność. Nie powiedział pozostałym. Shaka sięgnął po skrzynkę i postanowił spróbować ją otworzyć.
* * *
- Shaka... - Powiedziała nagle Arin blednąc i wstając. - Nie... nie rób tego... umrzesz... - Co? - Rycerz Andromedy był zbity z tropu i zaniepokojony. - Przepraszam, Shun. - Mówiąc to znikła. Modliła się, by zdążyć.
Następna część: Rozdział VI - Przeszłość |