ROZDZIAŁ SIÓDMY- ŻYCIE
"Śmierć? Nieważne! Żyć? Nieważne! Ważne - zwyciężać!" J.Brzechwa
Już tylko korytarz dzielił ich od sali w której leżał walczący o życie Shun. Szybko odnaleźli właściwe drzwi. Pukanie? Zbędne w tej chwili. Ikki, który cały czas kroczył na przodzie, chwycił Kwiat Życia pociągnął energicznie klamkę i ... zamarł. Inni, wchodzący za nim także zamilkli. W sali panował półmrok. Nie świeciły żadne lampy. Nie migotały także na przemian zielone i czerwone lampki ze skomplikowanej aparatury. Atena i Shunrei siedziały pochylone nad łóżkiem. Twarz Shuna pokryta była białą chustą. Biel oznacza czystość niewinność... a zakryta twraz? -Nieeeee!!!!!!! -ryknął przeraźliwie Ikki, upuścił kwiat, popchnąl Hyogę i wybiegł z sali trzaskając drzwiami. -To niemożliwe... Za poźno- Shiryu zakrtył twarz dłońmi i rozpłakał się jak małe dziecko. -Shun, Shun- powiedz że żyjesz- Hyoga podniósł z ziemi upuszczony przez Fenixa kwiat i podszedł do łóżka. -Spróbujemy- zwórócił się do Ateny, jakby chciał zobaczyć w jej oczach nadzieję, która zawsze im pomagała w trudnych momentach. -To na nic- odparła. Czasem nawet magia i bogini są bezradne. Hyoga nie chciał się poddawać. Zsunął chustę i położył Kwiat Życia na usta Shuna. Zmienił się w pył. -To koniec... Tak- to koniec. Zapanowała cisza, którą przerywały odgłosy płaczu i ciche jęki osób, które straciły kogoś bliskiego. Straciły na zawsze. Odeszło to, co tak bardzo wszyscy kochali. Był przecież ich przyjacielem. Towarzyszył im w niebezpiecznych zadaniach, razem z nimi śmiał się, tańczył, płakał , wzruszał. A teraz? Pozostaną jedynie wspomnienia. Do sali wszedł lekarz w białym kitlu: -Panno Kido musimy go stąd zabrać. -Dobrze- podnisoła się, przetarła mokre od płaczu oczy i spojrzała na Rycerza Andromedy, który ciągle stawał w jej obronie, a teraz sam był tak bezbronny.Wyszła z sali. Należy mu się przecież należyte pożegnanie. Tak jak sobie tego shun życzył- jego ciało spoczęło na Wyspie Andromedy. Już nikt nie zakłóci jego spokoju.Inni z żalem musieli się rozstać i powrócić do swoich codzienności. Shiryu z Shunrei i synkiem do Tokio. Hyoga do Flam do Asgardu.
-Saori- odezwał się Ikki do Ateny, kiedy razem z Seiyą jedli kolację w salonie: -To już miesiąc od śmierci mojego brata. Nie mogę wam ciągle siedzieć na glowie. -Nie możesz być teraz sam - odparła saori popijając herbatę. -Dziękuję za to, co dla mnie zrobiliście, ale muszę wziąść się w garść i wrócić tak jak Hyogi i Shiryu do swoich spraw. -To twoja decyzja. -A gdzie zamierzasz się udac? - zapytał Seiya -Wrócę trenować młodych chłopców, ale najpierw odwiedzę pewną osobę. -Florę? -próbował się domyśleć Seiya. -Tak. Mówiła, że jest samotna, więc może ją odwiedzę. -Rozumiem stary- uśmiechnął się Seiya, a twardziela Ikkiego oblał rumieniec. -Ohh Seiya. To ja już idę. -Tak szybko? -Walizki mam już spakowane. -Cały Ikki- skomentowała Atena. Wstali od stołu. Pożegnali się serdecznie i Ikki pognał w swoją stronę. -Odezwij się do nas za jakiś czas- zawołała jeszcze za nim Saori, a Seiya ją przytulił: -Już późno. Może położymy się spać? -Dobry pomysł. Udali się do sypialni, Jednak oboje nie mogli zasnąć. Leżeli w łóżku. -Seiya jak myślisz pokocha Ikki Florę? -Kto wie. Wiesz, czuję się winny śmierci Shuna. Gdybym wtedy nie dał się omamić tej syrenie. -Nie obwiniaj się. Widzę w tym wszystkim jednak jeden plus. -Jaki?- zapytał Seiya, który jednak nie widział nic pozytywnego w śmierci przyjaciela. -Spotkaliśmy się wszyscy. -Tak racja i chyba powinniśmy częściej organizować takie spotkania. -Dobry pomysł. Ani się nie spostzreżemy kiedy dzieci Shiryu i Hyogi podrosną- odparła Saori. -A może ty też chciałabyś mnieć dzidziusia?- uśmiechnął się Seiya. -Może. W końcu mam te 28 lat. -Możemy się o nie postarac nawet teraz - odpowiedział Seiya, pocałował ją, a w pokoju zgasły światła.
THE END
|