ROZDZIAŁ SZÓSTY- ZDĄŻYMY?
-Znowu czeka nas małe pływanko- powiedział Ikki spogladając w stro nę jeziora. Robiło się coraz później. -No, ale może się pościagmy? -Nie masz szans stary- powiedział pewnie Ikki. Zawsze lubił rywalizację. Propozycja kumpla spodobała mu się. -Nie doceniasz moich możliwości. -OK To trzy, dwa , jeden START ! Nie czekając na reakcję Smoka, Ikki wziął kwiat w zęby i wskoczył do ciepłej wody. Shiryu jednak dalej miał dobry refleks i podążył zaraz za nim. Płynęli łeb w łeb , nie szczędząc sobie sił. Wyścig sprawił, że pokonali ten dystans w o wiele lepszym czasie, niż zrobili to za pierwszym razem. Jednak mimo zaciętej walki minimalnie na brzegu szybciej był Rycerz Fenixa. -A nie mówiłem- usmiechnął się tryumfująco. -No masz kondychę stary. Przibili sobie piątkę na zgodę, kiedy Shiryu dostrzegł niedaleko leżącą na ziemi postac. -Zobacz- to chyba Seiya. Podbiegli do niego. Ikki sprawdził puls. -Żyje. Tylko jest nieprzytomny. -Seiyaaaa ! Obudź się- Shiryu potzrąsnąl nim troszkę brutalnie.<br> Zero reakcji, więc trzeba było potrząść jeszcze raz troszkę bardziej brutalnie: -Seiyaa do cholery daj jakis znak życia. Pegzik mimo usilnycgh staran kolegi dalej pozostawał nieprzytomny. -Będzie go trzeba nieść- powiedział Ikki i schował kwiat w zakamarek zbroji. -OK- powiedział Dragon i wziął kumpla na plecy. -On na serio przytył. -Zaserwujemy mu małą dietkę- powiedział Ikki. -I może jakaś gimnastyka. -Skłony, przysiady, podskoki... -To go lepiej do baletu zapisać- rzucił z uśmiechem Shiryu. -To przecież Hyoga jest od Jeziora Łabędzie. -No co ty. On ma krzywe nogi.
Ani się spostrzegli, a już wgłębiali się do gęstego lasu.Panował mroki komletna cisza. -Uważaj na mrówki- ostrzegł IKki -Za taką jedną może spaść Hyodze głowa. -Tak i nie zatańczy w balecie. -Słońce zaczyna powoli zachodzić, pospieszmy się. -Musimy znaleść chatę tej rudej dziewczyny. -Tylko nie ruda. Flora jestem - problem rozwiązał się sam, bowiem dziewczyna poraz kolejny tajemniczo wyłoniła się zza drzewa. -Lubisz pojawiać się z nienacka- powiedział Ikki i dodał: -Przekonałaś się już dod nas? -Należą się wam przeprosiny- odparła z miną wyrażającą skr uchę. -Rozumiemy cię- tu wtrącił się Shiryu próbując przy tym wygodnie chwycić nieprzytomnego Seiye. - Chcesz ochraniać przyrodę. Jednak widzisz- nie stoimy po przeciwnej stronie. -Tak. Chodźcie, zaprowadzę was do Hyogi. Przeszli kawałek drogi do owej leśniczkówki. Kominek już dogorewał, a z kąta rozległ się głos Hyogi: -Wróciłaś? -Tak i zaraz cię uwolnię. -Wróciliśmy stary- odezwał się Ikki. -A gdzie Shiryu i Seiya? - zapytał Cyganus, kiedy dziewczyna uwalniałajego nadgarstki. -Na zewnątrz. Hyoga szybko wybiegł z chaty, jakby bał się, że znowu zostanie uwięziony, i podbiegł do przyjaciół. Za nim też pognał Ikki, którego zatrzymała Flora. _jeden z was jest nieprzytomny. Mogę wam pomóc. -Pewnie żądasz czegoś w zamian? -Hm....niekoniecznie -Więc pomożesz mu? -Tak. Idź do nich, a ja wezmnę kilka rzeczy. Niosąc w rękach kilka ciemnych butelek i innych mieszanek ziół dziewczyna pochyliła się nad leżącym na ziemi Rycerzem Pegaza. Przyłożyła jasną rękę pokrytą drobnymi piegami do jego czo ła: -Czuję trujące toksyny w jego ciele. Podam mu antidotum. Włożyła mu do ust kilka malutkich listeczków, które wyjęła zszarego woreczka. Pozostali przyglądali się zabiegowi. Flora natomiast sięgając po nóż, przecięła rękę rycerza w okolicach nadgarstka. Zaczeła się lac krew. Dziewczyna szybko nałożyła na to miejscezielona maź. Rano szybko zniknęła. -To powinno mu pomóc, choć będzie jeszcze chwilę nieprzytomny. -Dziękujemy za pomoc. Jak możemy się odwdzięczyć? -Odwiedźcie mnie kiedyś. czuję się tutaj okropnie samotna. -Obiecujemy- za wszystkich odparł Ikki i zaraz tez dodał: - A teraz czas na nas- Do widzenia! -Do widzenia- odpowiedziała i znowu tajemniczo zniknęła w lesie. -Gazu- ponaglił ich Hyoga. Ikki biegł z Seiyą na plecach. szybko przemieszczali się przez las,chcąc być jak najszybciej w samolocie. Po kilkudzisięciu minutach zdrowego biegu znaleźli się na pokładzie. Zdobyty Kwiat Życia zwisał z zbroji Ikkiego. Lot w tych okolicznościach dłużył się im niemiłosiernie. -Myślicie, że nam się uda? - zapytał Hyoga , który siedział obok Seiyi, próbując go przywrócic do względnego stanu. Fenix zareagował gniewem: -Nie zadawaj głupich pytań. To mu na pewno nie pomoże! -Spokojnie Ikki... - -Jak mam być spokojny? Aby uniknąć bezsensownej i nie na miejscu kłótni Rycerz Łabędzia postanowił, że nie będzie się odzywał. Patrząc w okno pomyślał znowu o sowim dziecku, które niebawem przyjdzie na świat. Musiał jednak przyjśc kres tego niekończącego się lotu. samolotdobrze nie wylądował, a Ikki już zbierał się do wyjścia: -Wychodzimy! -A Seiyaaa? -To za długo potrwa- stwierdził Ikki, ale zapytał pilota: -Może pan zanieść go do szpitala? -Pewnie. Zajmnę się tym. Idźcie już. Nie było im tego trzeba powtarzać. Zostawili ledwo ruszającego sięSeiyę i popędzili do skrzydła szpitalnego.
Następna część: Rozdział 7
|