ROZDZIAŁ ÓSMY-W WULKANICZNEJ GŁĘBI
Nastał kolejny poranek. Znowu bezie trzeba ruszyć w inny zakątek świata. Zbliżała się godzina 9:00. Wypoczęta Saori schodziła właśnie na śniadanie.W salonie byli już wszyscy jej rycerze. Rzekła do nich: -Cześć!!! Nareszcie się wyspałam i aby raz wstałam ostatnia. A czy to drogi jest już wszystko przygotowane ? -No pewnie!!!-Muu odpowiedział, uśmiechając się do niej promiennie, po czym dodał: -Milo będzie tu przed dwunastą. Samolot też już jest i wszystko przygotowaliśmy do drogi. -To świetnie, ale chyba nie wstałam ostatnia. Gdzie Laila? Jeszcze śpi? -Nie...Ona już zjadła. teraz poszła do Shiryu-powiedział Shun. -Chyba jej na nim zależy-uśmiechnął się łobuziarsko Hyoga. -Czemu on ma zawsze takie szczęscie?-zapytał sam siebie Seiya. Saori tylko się uśmiechnęła.Szybko dokończyła zaczętą kanapkę i powiedziała: -No to ja idę po nią. Przy okazji zbacze , co u Shiryu. Jak tylko Milo się zjawi, zaraz ruszamy. Panna Kido zostawiła swoich Rycerzy w salonie, po czym udała się do budynku, w którym znajdowało się skrzydło szpitalne.Weszła do recepcji, przywitała się z pielęgniarkami, po czym udała się na pierwsze piętro, gdzie odpoczywał Rycerz Smoka.Zapukała do białych drzwi. Usłyszała delikatny głos: -Proszę! Weszła do środka.Zastała tam Schiryu leżącego na łóżku i Lailę siedzącą tuż obok niego. Przywitała się z uśmiechem: -Witajcie... -O!!! Miło cię widzieć Saori. -Jak się czujesz Shiryu? -Dobrze.Chyba mogę zabrać się z wami. -Nie ma mowy. Lailo przyszłam po ciebie, zaraz ruszamy, tylko zjawi się Rycerz Skorpiona. -Dobrze. A nie mogłabym ja też zostać. Zaopiekuję się nim. -A kto zabezpieczy pieczęć ? -No tak, muszę jechać. Dziewczyna powoli wstała z krzesła. Chwyciła Shiryu za rękę i rzekła: -Muszę jechać. Trzymaj się. -Ty się o mnie nie martw. Gdy wrócicie , będę zdrowy jak ryba. -No mam taką nadzieję. Tu wtrąciła się Saori: -Musimy się pospieszyć. Narazie! -No cześć. Powodzenia. Obie wyszły z sali.Atena, widząc, że Laila jest zamyślona, nie odzywała się także.Dziewczyny szykbko znalazły się przy rezydencji. Tam czekał już Milo: -Witaj Saori! -Cześć! Dobrze, że jesteś Milo. POznaj Lailę! -Hej... -Witanko śliczna.(Rycerz Skorpiona podał jej rękę) Seiya odezwał się: -Mamy coraz mniej czasu. Ruszamy!!!! Wszyscy szybko i sprawnie wgramolili się do samolotu. I tym razem podróż nie należała to zbytnio ciekawych.Milo robił cały czas mydlane oczka do Laili. Ta jednak tego nie zauważała, bo myślała o kimś innym. Seiya jak zwykle przekamarzał się z Hyogą. Pozostali rozmawiali , czekając na koniec lotu. Wylądowali za parę godzin. -No nareszczie jesteśmy-powiedział Shun- Już mam dosyć tego siedzenia. -No nie....Znowu taki upał...-rzekł Hyoga wychylając głowę. -Wytrzymasz-pocieszył go Seiya. -OK Nie traćmy czasu. Idziemy szukać wulkanu- niespokojna Saori ciągle ponaglała wszystkich. Weszli w gęstą dżunglę.Był to podmokły, parny obszar, pokryty nieprzebytymi oraz rozległymi puszczami. Roślinność porastająca ten teren charakteryzowała się różnorodnymi gatunkami.Drzewa posiadały cienką korę, wszędzie było wiele lian i dużo grożnych zwierząt oraz jadowitych wężów.Zaraz też to miejsce dało się we znaki niektórym uczestnikom. -NIeeeee!!!!-krzyknęła Laila. -Co jest złotko?-zapytał troskilwie Milo. -Tu...tu..jest w..w.. wążżżżżżż!!!!!!!!-wydukała dziewczyna. -Hehe...nie bój nic-rzekł Hyoga i jadnym atakiem zamroził płaza. -Ty..ja go chciałem zabić!-rzekł Milo z pretensją w głosie. -Ale masz problem. -Zaraz to ty będziesz miał problem-zazłościł się Skorpion. -PRZESTAŃCIE !!!!-Atenka jak zwykle odezwała się, aby zapobiec kłótni o głupstwo. Na drodze napotkali jeszcze wiele innych, obrzydliwych stworzeń. Hyoga, Seiya i Milo urządzili sobie zawody kto ich więcej zabije. Narazie prowadził Rycerz Skoriona, lecz musieli przestać, bo wchodząc w szeroką wnękę zobaczyli wulkan. -To chyba ten-rzekł Muu. -Czuję energię-dodała Saori. -Patrzcie, tamtędy można chba wejść-Shun wskazał palcem wąską szczelinę znajdującą się we wzniesieniu. -Idziemy-zadecydował Muu. Powoli, jeden po drugim wchodzili do wnętrza wulkanu.Było tam jeszcze bardziej duszno i gorąco niż na zewnątrz. Środek przypominał jaskinię Kamienie były gorące , a miejsca mało. Zaraz też było widać dwa tunele. Ich ciała pokrywał pot: -Którędy idziemy?- zapytał Seiya. -Hm...to może wyjdziemy-zaproponował Hyoga. -No coś ty, teraz?-rzekł Milo. -No nie ten znowu zaczyna-powiedział Seiya. -Hyoga nie jesteś dzieckiem- zauwazył słusznie Muu, a Atena rzekła: -Chyba znowu się podzielimy.Ze mną pójdzie Muu i Seiya. Idziemy na prawo. -OK. To my pójdziemy w lewo-rzekł Shun. Tak podzieleni weszli w dwa tunele. były one bardzo cisane , choc krótkie. Gnie niegdzie trzeba było schylać głowę. Przejścia okazały się jednak fałszywym alarmem, bowiem obie grupki znowu się spotkały. Wyszły z głębi swoich korytarzy w tym samym czasie. Teraz ujrzeli kolejne, tym razem jedno przejście, kierujące się lekko w dół. Z kroku na krok robiło się coraz bardziej gorąco. Droga stawała się coraz bardziej uciążliwa. -Chyba jesteśmy już blisko-odezwała się Saori-Energia się nasila. -Tak i robi się coraz cieplej-zauważył Hyoga. -Musimy być coraz bliżej środka wulkanu-stwierdził Muu. Miał rację. Mimo iż szli powoli , coraz bardziej odczuwali gorąco. Kamienie pokrywające korytarz były rozpalone do czerwoności. Musieli uważać, aby się nie poparzyć. Zaraz tez weszli do największej groty. Była wypełniona rozgrzaną lawą. Przez jej środek przechodziła wąska ścieżka, a na kozcu znajdowała się pieczęć ognia. -No i dotarliśmy-rzekł Seiya. -No to ślicznotko bierz się do roboty-powiedział Milo. -A gdzie jest strażnik pieczęci-zapytał Shun. -No właśnie. To byłoby załatwe-zauważył Muu. -Ale nikogo nie ma, więc możesz działać Laiala-polecił jej żywiołowo Seiya. Dziewczyna zrobiła krok w kierunku wąziutkiej dróżki, lecz zatrzymała się słysząc głos: -Nie tak szybko!!!! -Hej ! Ten głos wydaje mi się znajomy-zauważył Seiya, a Milo zawołał: -Gdzie jesteś? Pokaż twarz, a nie ukrywaj się! W tym momencie z rozgrzanej lawy zaczęła wyłaniać się postać... -Ikki, to ty ?-zapytał Shun, nie mogąc uwierzyć w to co widzi...
Następna część: Rozdział 9 |