Którą serię wytypowałeś w oficjalnej ankiecie Cav Zodiaco jako tą, którą chętnie byś zobaczył na 30-lecie Saintów?

Next Dimension
Next Dimension
26% [18 głosów]

Epizod G
Epizod G
14% [10 głosów]

Saintia Shou
Saintia Shou
4% [3 głosy]

Zeus Chapter
Zeus Chapter
22% [15 głosów]

Remake klasyka
Remake klasyka
28% [19 głosów]

Inną
Inną
6% [4 głosy]

Ogółem głosów: 69
Musisz zalogować się, aby móc zagłosować.
Rozpoczęto: 01/16/2016

Archiwum ankiet

FAN FICTION - Bodzian - Wyprawa po złote runo 3

Rozdział III – Przełęcz Niedźwiedzia

Gdy weszli do przełęczy, wszędzie poniewierały się szczątki ludzkie i zwierzęce i jeszcze jakieś lecz nikt z grupy nie mógł ich zidentyfikować. Dawało się wyczuć wzrok czegoś na sobie, złowrogi i przenikający. Czułe zmysły rycerzy czuły to, uszy słyszały szmery i wolny oddech jakiegoś wroga jednak dalej nie było tego czegoś widać.
Mystrey zmierzył wszystkich wzrokiem.
- Szykuje się walka, uważajcie na wszystko, nawet na kamienie, nie dotykajcie niczego, może to uznać za dotykanie jego własności. - mówił to cicho tak żeby nikt nie mógł go usłyszeć z wyjątkiem ich.
- Widzicie tą górę? - wskazał palcem na ośnieżony szczyt, znajdujący się dość daleko od nich - To tam jest wejście do gaju Aresa. Szedł przed siebie, coś go niepokoiło. Powoli idąc z tyłu Deleborn przysłuchiwał się szmerom. Dochodziły z każdej strony. Idąc w tempie drużyny lekko zaciskiwał pięści.
Przepasał mocniej naramiennik i ruszył trochę szybciej. Doszedł do gruby i szedł. Spojrzał na jak zwykle gadającego Rycerza Andromedy. "Czy tak samo walczysz jak gadasz?" pomyślał
Szedł i przysłuchiwał się szmerom.
- No to będzie trzeba się ubrać - powiedział Sharaku kładąc pudło na ziemi. Pociągnął za łańcuch. Z pudła w powietrze wystrzeliła Zbroja Andromedy, którą szybciutko przywdział.
- Mystery pójdę za tobą... Niestety nie znam tych terenów i nie mogę ruszyć przodem.
Ahen spokojnie rozglądał się po okolicy, był całkowicie skupiony. Szedł z tyłu, ustalił tak z Mysterym gdyż to oni byli najsilniejsi z podróżników, nie licząc oczywiście Sharaku, który posiadał zbroje Andromedy. Nie wyspał się i był bardziej skryty niż zwykle. Nie docinał nikomu jak zwykł to robić w czasie drogi, a odpowiadał na pytania towarzyszy jedynie lekkim skinieniem głowy. Ahen dostrzegał pełno prochu na ziemi jak gdyby coś spaliło tych wszystkich, którzy są już po drugiej stronie...
Było to dla niego bardzo ciekawe i rozmyślenia na ten temat zajmowały mu czas nużącej wędrówki...
Karen szła swoim tempem i nie zważała na nic. Nie zamierzała również zachowywać się jakoś bardziej ostrożnie i ciszej niż normalnie. Jeśli miało coś ich spotkać to co to za różnica czy stanie się to teraz czy za kilkanaście minut. W końcu nie należało liczyć na to , że stworzenie które przyczyniło się do powstania tych wszystkich szczątek miało nagle kogoś przepuścić chyba , że te szczątki musiały należeć do jakiś łamag , którzy zwrócili by na siebie uwagę nawet głuchego i ślepego stworzenia.
Zmierzali coraz dalej, coś co ich obserwowało, dalej podążało ich tropem, dziwili sie dlaczego jeszcze nie zaatakowało. Długo nie musieli czekać, bowiem na drodze z nikąd pojawiła się drobna postać o spiczastych uszach i o pięknej twarzy. Jednak głos nie był ani piękny ani przyjazny, wszyscy staneli jak wryci. Dziewczyna, która stanęła na drodze przemówiła pierwsza:
- Wiem kim jesteście, wiem po co zmierzacie, wiem o każdym wszystko i nic - Spojrzała w stronę Rycerza Andromedy z lekką odrazą, później jej wzrok, przeniósł się na jedyną kobietę w całym gronie - Widzę, że władca mórz ma wszędzie swoich ludzi, przekaż mu, że dług który zaciągnął jego wysłannik wiele lat temu nadal jest w mej pamięci. - Oderwała wzrok od dziewczyny, przeniosła go na Mystergo. - Ty ich prowadzisz, czy jesteś wstanie wziąć na swoje barki odpowiedzialność za ich śmierć?
Mystery chwilę popatrzył na nią, był spokojny, wyczuwał, że za tą dziwną kobietą są jeszcze dwie postacie, które były nie widzialne, zrobił krok do przodu, i w tym momencie obie postacie się ujawniły, wyglądały raczej jak ogromne małpy, pokryte białym futrem, słyszał o nich były to Yeti na usługach Aresa w tej części świata.
- Oni wiedzieli w co się pakują, dlatego każdy jest odpowiedzialny za siebie. Ale jeżeli już pytasz i wymagasz sprecyzowanej odpowiedzi, to owszem jestem w stanie wziąć to na siebie, nie pierwsze nie ostatnie – Odpowiedział Mystery i popatrzył na nią zimnym wzrokiem - Możemy już przejść czy chcesz jeszcze porozmawiać, bo patrząc na twych towarzyszy - Tu spojrzał na dwie małpy - nie masz wielu towarzyszy inteligentnych rozmów.
To nie było mądre posunięcie z jego strony, rozłościł elfke i to porządnie.
- Oczywiście, że nie możecie przejść, w miejscu gdzie stoję zaczyna się królestwo Aresa, a wy zmierzacie do jego Gaju, czyli do mojego domu. Nie przejdziecie - jej uśmiech wyrażał wszystko, lubiła upokarzać.
- No i tu się pomyliłaś, widzisz ja nie przyjmuję odmowy zresztą oni też nie... – Powiedział Rycerz Bliźniąt i wskazał na swych przyjaciół.
Błyskawicznie znalazł się przy elfce a konkretnie za nią, chwycił jej szyje i skręcił kark, lubił ten odgłos napawał go obrzydzeniem. Nagle elfka wstała, mało oczy nie wypadły mu z orbit.
- Idioto jestem boskim stworzeniem nie możesz mnie zabić tutaj, tylko w gaju jest to możliwe, ja Ciebie również nie mogę tknąć ale oni mogą - wskazała na Yeti - Kafar, Zygfryd zabić! - Po tych słowach rozpłynęła się równie szybko co wcześniej, niestety Yeti zostały.
Kafar podbiegł do Mysterego uderzając go na odlew wielką łapą. Ten od siły ciosu przeleciał kilka metrów, po czym lekko kręciło mu się w głowie. Zygfryd natarł na Różowego rycerza uderzając go głową w twarz , krew trysnęła a monstra wpadły w szał. Kafar zbliżał się w stronę Karen....
Sharaku nawet nie upadł po ciosie małpy
- Może i nie łubie przemocy – wyszeptał Sharaku - Ale nie lubię jej używać na ludziach mi bliskich...I ogólnie na ludziach nie na małpach...
Po słowach odwrócił sie w stronę Zygfryda. Podszedł do niego i wyszeptał - Więcej nie atakuj mnie ani moich towarzyszy - po słowach zgromadził energię kosmiczną w jednej ręce - Niech mój kosmos cie pochłonie... - wykrzyczał. W ręce pojawiło się jakieś dziwne światło ,a małpa wyleciała jak z procy wprost na ścianę.
- Nie pokonają nas jakieś tam małpy... - wyszeptał Rycerz Andromedy patrząc na resztę - Przynajmniej nie mnie...
Deleborn przyglądał się chwilę i doskoczył do małpy. Małpa zareagowała dość szybko i machnęła łapą prosto w twarz Deleborna. Lecz ten wyczuwając jej zamiar przykucnął i wydał serie uderzeń w) brzuch małpy. Małpa zgięła się w przód. Choć małpa zbytnio nie przejęła się tymi uderzeniami walnęła głowa w czaszkę Deleborna. Ten zaś nieświadom tego czynu odskoczył w tył łapiąc się za głowę .Miał wrażenie jakby ktoś rozwalił mu czaszkę. Stał chwilę z boku.
"Co za paskuda" – myślała Karen gdy biała małpa zbliżała się do niej. Stworzenie było dosyć wolne ze względu na swoje rozmiary dlatego czekała na jego atak bez żadnej obawy. Małpa zaatakowała swoją łapą ale bez problemu uniknęła tego ciosu. Po uniku natychmiast przeskoczyła małpę wymierzając jej cios z łokcia w podstawę czaszki. Asekuracyjnie następnie odskoczyła od stworzenia aby uniknąć jakiegoś nieprzewidywalnego ataku. W końcu mieli doczynienia ze zwierzęciem. Zygfryd po wybuchu kosmosu odleciał na kilka dobrych metrów lecz nie była to małpa, którą można była wprawić w stan nie przytomny poprzez uderzenie, bo nie miał on mózgu co znacznie ułatwiało sprawę. Wstał i całym pędem wpadł w plecy Ahena, który patrzył na Kafara.
Kafar Po otrzymaniu strzała w głowę, zbytnio się nie przejął kiedy dziewczyna była za nim po skoku poprostu usiadł na nią. Obaj zaczynali zmierzać w kierunku pierwszych swych ofiar czyli Mysterego i Sharaku. Ahen powoli doszedł do Zygfryda... Stojącego przy rycerzu Andromedy. Stanął za jego plecami, nie zauważony…Poklepał go po ramieniu, w celu zwrócenia na siebie uwagę. Na twarzy wojownika pojawił się znajomy sadystyczny uśmieszek. Spoglądał w oczy bestii bez żadnego strachu. W pewnym momencie upadł na ziemię szybkim susem by obalić przeciwnika przysłowiową "kosą". Wszystko działo się w ułamku sekundy jednak małpo podobne stworzenie uniknęło ciosu, czym zaimponowało Ahenowi. Bestia nim upadła skierowała dotkliwy cios w twarz chłopaka, powodując ze odleciał na sporą odległość. Gdy wstał otarł twarz z krwi.
-Skubany...-dodał po cichu do siebie, a uśmiech z jego twarzy nie znikł.
Zygfryd najwidoczniej nie chciał przestać i momentalnie zaatakował Rycerza Strzelca salwą furiackich ciosów. Większość z nich z powodzeniem została odparowana, lecz te które zdołały przedrzeć się przez bloki Ahena, zadawały dotkliwy ból.
-Dość! - krzyknął i chwycił rękę dziwoląga, wzbudzając w nim dość mocne zakłopotanie. Włosy Ahena powoli zaczęły falować, był to znak na to iż jego kosmos zaczął brać udział w walce...
-ATOMIC TUNDERBOLT! -wykrzyczał i skierował pięść z wiązką światła w ciało sługi Aresa.
Mystery był naprawdę wkurzony, tamten zadał mu cios tak niespodziewanie i to w szczególności kiedy myślał, że trzyma jeszcze elfkę. W tym momencie ból się nie liczył doskoczył do Zygfryda, który po ciosie Ahena słaniał się na nogach, przyłożył mu rękę do tylu głowy i wyszeptał
– Niech mój kosmos cie pochłonie… - stwór odleciał na dobrych kilka metrów, po czym jego truchło rąbnęło o pobliską skałę, rozrzucając przy tym kości z ziemi. Kafar widząc co sie stało z jego bratem, wstał z Karen, wpadł w szał, ruszył w stronę Deleborna, bo to jego jako pierwszego zobaczył. uderzył go cała masą swojego ciała zahaczył przy tym Mysterego i Ahena. Ahen powoli wstał widział jak wszyscy powoli osaczając zwierzę, skupił swój kosmos.
- To twój koniec, czy mnie rozumiesz czy nie... -powiedział do przeciwnika który najwidoczniej zrozumiał słowa wojownika, gdyż jego mina zdecydowanie zmieniła wyraz.
- Pora to zakończyć! - rozstawił nogi, jedną z rąk przesunął za siebie, drugą zaś w kierunku przeciwnika... Poza bojowa.
-ATOMIC TUNDERBOLT! -wykrzyczał i ponownie przeszył rywala.
Sharaku po ataku Ahena doskoczył do Kafara. Uderzył go w brzuch tak, że "Małpa" wyleciała w powietrze. Szybko doskoczył do niej. Będąc obok niej w powietrzu wykrzyczał :
- Płoń mój kosmosie ! - Ręka Sharaku powędrowała wprost na czubek głowy przeciwnika. Skupił energię kosmiczną w jednym punkcie, co pozwoliło mu zaatakować z przerażającą siłą. Małpa pod wpływem uderzenia upadła z hukiem na ziemie robiąc nie małą dziurę w ziemi. Sharaku wylądował obok niej.
- To chyba było by na tyle, ruszajmy dalej - powiedział do towarzyszy odwrócił się i poszedł dalej w stronę wąwozu... Deleborn po całym zajściu stał jak wryty. Patrzył na wszystkich.
„ Jestem najsłabszy...” pomyślał
Ciała małp śmierdziały. Przynajmniej dla Deleborna. Rozglądał się
„To nie koniec. to nie może być koniec” Stwierdził w umyśle. Zaczął kierować się za rycerzem Andromedy. Karen była poprostu załamana, że takie coś obrzydliwego na niej siedziało. Na samą myśl o tym dostawała ruchów wymiotnych. Wstając z ziemi zauważyła , że jeden z małpiszonów już nie żyje. Został tylko ten , który zrobił sobie z niej siedzenie. Biała małpa stała odwrócona do niej plecami. Dokładnie wiedziała , w które miejsce chce zaatakować. Podbiegła blisko stworzenia wyskoczyła w górę i zadała cios z nogi w to samo miejsce co poprzednio . Po ataku wskoczyła na wystającą skałę znajdującą się na "ścianie" przełęczy. Po drugim ciosie Drobnej dziewczyny, Kafarowi zrobiło się nie dobrze, musiała trafić w jakiś punkt, który był słabszy od reszty ciała. Upadł i nie mógł się podnieść jego wzrok szybował miedzy członkami wyprawy, patrzył na swego brata, który leżał już nieżywy. Z jego paszczy wydobyło się cichutkie pisknięcie, jakby nie było to wielkie owłosione zwierze tylko kanarek śpiewający na drzewie wiśni. Było to tak wzruszające, że Rycerz Andromedy (najwrażliwszy z całej ekipy), nie mógł zaatakować, do póki symfonia, nie zostanie zatrzymana…
Mystery zmierzał do Kafara, pieśń nie robiła na nim żadnego wrażenia, kiedy ten leżał postanowił, pozbawić go zdolności śpiewania, nie było tu miejsca na sentymenty. Podszedł do Kafara i kopnął go z całej siły w twarz, żeby ten przestał wydawać z siebie dźwięki. Niespodziewanie Kafar po ciosie poderwał się i niezdarnie już otumaniony ciosem Karen, próbował uderzyć Mystergo. Ten bez większych problemów uniknął ciosu i uderzył stwora w splot słoneczny, i zaatakował zwykłym atakiem kosmosu. Z jego ręki wystrzeliło światło a stwór odleciał na kilka metrów. Robił to tak naturalnie jakby od dziecka potrafił przywoływać taką energie. Stwór po ciosie Mysterego walnął o skałę, był nie przytomny. Uczestnicy wyprawy mogli odejść lub dobić nieprzytomnego stwora.
"Co mnie opętało ? Chciałem zabić takie zwierze tylko dlatego że kilka razy nas uderzyło... Dość" pomyślał Sharaku
- DOŚĆ ! - powiedział na głos - zostawmy go... Dość już wycierpiał...
Jak zwykle jego "Słaby" charakter nie pozwalał mu zabić... Odwrócił się i ruszył przez przełęcz nie czekając na resztę...
"Hmm jak postąpić... " zastanawiał się chwile Ahen. Po czym rozejrzał się po okolicy widział pełno kości to przemówiło mu do rozsądku...
-Stój Andromedo ! To Coś nie zasługuje by dalej żyć. Jeżeli chcesz to odejdź, ja tego tak nie zostawię. Ta bestia zbyt długo zabijała i jej żałosny śpiew nie robi na mnie wrażenia...! - Był całkowicie pewny tego co mówi i miał zamiar zabić Yeti. Znów rozpalił swój kosmos był gotów zadać mu atak, który pozbawi go resztek sił i doprowadzi na granicę życia i śmierci.
-Aaaaa... - gromadził energię- Atomic Tunderbolt! - przeszył małpo podobną istot zadając jej niewyobrażalny ból... Widząc co robi Ahen, Sharaku wypuścił energię z ręki która odepchnęła chłopaka na kilka metrów w tył.
- I po co chcesz go zabijać - powiedział ze smutkiem i goryczą w głosie - Po Co ?? Chcesz nieść śmierć i zniszczenie !!?? Ból i rozpacz !!?? Pomyśl nad tym zanim znowu zrobisz coś takiego...
Na jego twarzy pojawił się smutek... Nie chciał zabijać biednego stworzenia... Dlaczego ktoś ma tracić przez niego życie...
- Heh... Pomyśl głupcze ile istnień on uśmiercił i ile ich jeszcze może uśmiercić... Liczę na to ze kolejny z naszych towarzyszy się nie zawaha... – powiedział Ahen i otarł wargi z krwi mając zamknięte oczy. Wstał nie chciał oddawać rycerzowi, wiedział ze każdy ma prawo do swego zdania i nie potępiał go za jego miękkie serce...
- Być może okaże się to błędem ale zostawmy go przy życiu. – powiedziała Karen Podeszła bliżej do dwóch rycerzy.
- Gdyby był to człowiek to bez wahania zabiłabym go. Ale to jest tylko zwierzę , które robi to co każe mu jego instynkt lub pan.
Znów odeszła na bok czekając na to jaka będzie ostateczna decyzja. Mimo tego , że to stworzenie nie należało do najpiękniejszych i w dodatku na niej usiadło nie chciała jego niepotrzebnej śmierci.
Deleborn Przyglądał się sytuacji...
-Prędzej czy później ruszy za nami... Dostał rozkaz że ma nas zabić więc jak tylko odzyska przytomność ruszy.
Przeszedł obok rycerza Andromedy lekko szturchając go w bark. Spojrzał pewnym wzrokiem. Przeszedł dalej. Ledwo żywy Kafar ocknął się, spojrzał na każdego po kolei, jego oczy łzawiły. Z trudem wstał, wszystkie rany krwawiły dość obficie, pokazał palcem na Karen, potem skierował wzrok na górę. Wykonał ruch ręką jakby chciał, żeby uczestnicy poszli za nim. Tak też uczynili, szli za Kafarem wiele godzin. Wkońcu doszli do Wielkiego Urwiska, byli po drugiej stronie góry na szczyt której zmierzali. Droga jeszcze się ciągnęła dalej, lecz Kafar się zatrzymał. Nagle Yeti podeszło do Karen, chwyciło jej dłoń delikatnie, nie był to już ten sam potwór co kilka godzin wcześniej. Pazurem drugiej łapy zakreślił na lewej ręce dziewczyny dziwny znak, przypominający dziecięcy rysunek głowy niedźwiedzia, nie czuła bólu. Odstąpił od dziewczyny pokazał łapą drogę, mieli iść nią dalej. On natomiast odwrócił się, widać było że cierpi, lecz na swój sposób. Podszedł do urwiska obrócił głowe w stronę grupy i wybełkotał
-D...Dz......Dziek.....uje.....dziękuje....- Po czym rzucił się w głąb przepaści nie wydając żadnego dźwięku. Mysteremu żal mu było zwierzaka, nawet łezka mu się zakręciła w oku "Do czego to doszło, żeby zwierzęta miały więcej honoru i dobroci w sobie niż ludzie.... spoczywaj w pokoju Kafarze....". Odwrócił się do swoich kompanów, popatrzył, przyjrzał się znakowi, który nakreślił Kafar, a potem jeszcze raz spojrzał w przepaść.
-Nie ma na co zwlekać, ruszamy. Mam nadzieję, że to nie jest pułapka.
Zaczął oddalać się w stronę wskazaną przez Kafara.

Następna część: Rozdział 4


Komentarze
Brak komentarzy. Może czas dodać swój?

Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Sant Seiya Revolution - Multimedia
Aiolia Leo

Aiolia2

Camus6

Skorpion Milo

Złoty Rycerz Skorpiona

Milo





Piekielni
5 dni
siurek15
3 tygodni
Verien
Verien
7 tygodni
lukasn3
15 tygodni
Duch
Duch
18 tygodni
pawel2906
19 tygodni
Copyrights © Saint Seiya Revolution 2006 - 2024
Powered by PHP-Fusion copyright Š 2002 - 2013 by Nick Jones. Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3.