Którą serię wytypowałeś w oficjalnej ankiecie Cav Zodiaco jako tą, którą chętnie byś zobaczył na 30-lecie Saintów?

Next Dimension
Next Dimension
26% [18 głosów]

Epizod G
Epizod G
14% [10 głosów]

Saintia Shou
Saintia Shou
4% [3 głosy]

Zeus Chapter
Zeus Chapter
22% [15 głosów]

Remake klasyka
Remake klasyka
28% [19 głosów]

Inną
Inną
6% [4 głosy]

Ogółem głosów: 69
Musisz zalogować się, aby móc zagłosować.
Rozpoczęto: 01/16/2016

Archiwum ankiet

FAN FICTION - Aylis - Wojna Żywiołów 26

Rozdział XXVI - Pan Czasu i Przeznaczenia

- Szukam dziewczyny o imieniu Arin. - Powiedział spokojnie nieznajomy. - Jestem Antis. - Dodał po chwili.
Dopiero po pewnym czasie dziewczyna, jakby niechętnie przeszła do przodu. Spojrzała na niego niepewnie, ale on się uśmiechnął i przeciągnął, dziwnym kocim ruchem.
- Tak właśnie myślałem, że gdzieś tu jesteś. Obserwowałem twoją walkę, ale potem zrobiło się tu strasznie tłoczno i straciłem cię z oczu. Swoją drogą, bez zbroi zrobiłaś się strasznie powolna, o najszybszy ze strażników. - Ostatnie słowa zaakcentował lekkim, ale mocno przesadzonym ukłonem.
- Daruj sobie, Antis. - Odparła lodowato. - Drwina z twojej strony jest ostatnim na co mam teraz ochotę. Po co przyszedłeś?
Spoważniał.
- W kilku sprawach. Po pierwsze, mam ci to przekazać, wraz z pozdrowieniami od Sunrine. - Mówiąc to zdjął z pleców skrzynię i ściągnął z niej materiał. Wszystkim ukazała się skrzynia z lekko niebieskawego metalu, pokryta rzeźbami przedstawiającymi gwiazdy.
- Przecież to jest... - Zaczęła Arin niepewnie.
- Twoja zbroja.
- Ale ona jest zniszczona! Nie można było jej naprawić!
- Nie zwykłymi metodami, to fakt. - Przyznał chłopak, krzyżując ręce za głową i odchylając się do tyłu. - Dlatego to tak długo trwało. Nie pytaj mnie o szczegóły, bo nie mam pojęcia, jak ona to zrobiła. Nigdy nie byłem dobry w tych wszystkich technicznych zawiłościach. Jak wyjeżdżałem, Sunnie była nieprzytomna i nie wyglądała najlepiej, powiedziałbym, że straciła większość swojej życiowej energii, ale powinna przeżyć. - Lekki ton jego głosu zdziwił przysłuchujących się rycerzy. Mówił tak, jakby opowiadał o jakimś przyjemnym pikniku. - Zahaczyłem po drodze o jeszcze kilka miejsc. - Dodał poważniejąc i patrząc na nią wymownie. - Musimy porozmawiać o paru sprawach.
Patrzyła na niego wyzywająco, wręcz wrogo. Antis jakby zwątpił, cofnął się kilka kroków. Jego twarz bardzo przypominała teraz twarz zagubionego chłopca.
- Chyba trafiłem nie w porę... - Powiedział niepewnie. - Gdzie mogę na ciebie poczekać?
Długo milczała. Nie miała ochoty na rozmowę z nim. Owszem, ostatnio często o nim myślała, jednak teraz jego przybycie nie sprawiało jej przyjemności. Nie po tym, co przed chwilą widziała.
- Idź do pierwszego domu zodiaku. - Mówiąc to popatrzyła na Mu, ten skinął głową na znak zgody. - Niedługo tam przyjdę.
- Chwila, a co z Seiyą? - Zawołał Shiryu, widząc, ze chłopak ma już zamiar się oddalić. Antis zatrzymał się i spojrzał na niego na moment.
- Uwolnię go jak tylko sobie pójdę. - Znowu przeniósł spojrzenie na Arin. - Nic mu nie powinno być, ale wcześniej zatrzymałem też strażników, którzy cię pilnowali. Lepiej, żeby mnie nie widzieli.
Skinęła głową, a on szybko pobiegł w stronę Świątyni. Wszystkie oczy momentalnie zwróciły się w stronę dziewczyny.
- Kto to był? - Nie miała pojęcia, kto w rezultacie zadał to pytanie, zbyt wiele osób na raz otworzyło usta. Nie wiedziała nawet czy tak ono brzmiało, za trudno było wyłowić pojedyncze słowa z powstałego szumu, ale z pewnością taki był jego sens.
Westchnęła, patrząc gniewnie na miejsce, gdzie jeszcze chwile temu on stał. Jednak zanim zdołała odpowiedzieć Seiya wpadł na stojącego teraz przed nim Shakę i uderzył go pięścią w twarz. Przez kilka sekund patrzył płomiennym wzrokiem na przeciwnika, który uparcie wciąż stał, tylko na jego policzku powoli pojawiał się imponujący siniec. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że to nie jest twarz, w którą celował. Odskoczył jak oparzony.
- Shaka... ja... gdzie on jest? - Zapytał rozglądając się i nic nie rozumiejąc. - Przecież przed chwilą tu stał! Wy wszyscy staliście gdzie indziej! - Pegaz wyraźnie się pogubił.
- Rikudô Rinne!
- Shaka! - Krzyknął Aiolia patrząc niepewnie na Seiyę, którym rzuciło o ścianę, a który teraz leżał bezwładnie. - To raczej nie było konieczne, mogliśmy mu po prostu wyjaśnić.
- Jemu? Chyba żartujesz. Jak mu nie przyłożysz, to nic do niego nie dotrze.
- Aha. - Odezwał się z kolei Ikki. - Czyli teraz, jak mu już przyłożyłeś, masz zamiar wyjaśnić mu co się właściwie stało?
- Nie. Mam zamiar delektować się jego widokiem i poprawić sobie humor.
- Jak na wcielenie Buddy to trochę mściwe, nie sadzisz?
- Może sam sobie pochodź z taką śliwą na twarzy?
- Pasuje ci do tej kropki na czole.
- To jest Tilaka! - Odparł z godnością, jednak jego głos drżał z ledwo powstrzymywanej wściekłości.
Arin nagle wybuchła niekontrolowanym śmiechem. Wszyscy na nią spojrzeli, a po chwili ich wzrok zaczął przebiegać od niej do Shaki. Na ich twarzach malowała się niepewność. Kto mógł wiedzieć, jak zareaguje na jej rozbawienie. Ku zaskoczeniu wszystkich gniewny wyraz na obliczu Virgo po chwili złagodniał, a po następnych paru minutach pojawiło się coś jakby cień uśmiechu. Pewne wspomnienie wybrało ten moment, aby przypomnieć mu o swoim istnieniu...

Gorące popołudnie mijało leniwie i stanowczo za wolno. Arin musiała wytężać całą siłę woli aby nie spoglądać co chwila na zegar. To nie maiło najmniejszego sensu, co najwyżej przynosiło znaczne pogorszenie i tak już nienajlepszego nastroju. Przez chwilę zastanawiała się czy Shaka nie zmajstrował czegoś przy tym zegarze, ot tak, żeby ją dłużej pomęczyć, ale to nie wchodziło w grę. On by się do tego nie zniżył, wiedziała o tym. Inna sprawa to fakt, że pewnie wyglądał końca z taką samą niecierpliwością co ona. Niechętnie przeniosła wzrok z powrotem na zmiętą kartę jakiejś przeraźliwie nudnej gazety. Miała przeczytać ją całą, starając się zapamiętać jak najwięcej szczegółów. To podobno świetnie ćwiczy pamięć i koncentrację. Suuuuper. Tylko czemu wybrał tak nudny tekst?
Nagłe bzyczenie wywołało ją ze stanu odrętwienia, w który zapadła patrząc tępo na zapisaną drobnymi literkami stronę. Jakaś bardziej odważna i wyjątkowo bezczelna mucha zaczęła latać jej wokół głowy. Potrząsnęła ręką, ale uparty owad odleciał tylko na moment i po chwili wrócił. Krążył jej nad głową wygrywając denerwującą piosenkę swojego lotu i nie mając pojęcia na co się w związku z tym naraża. Po którymś z kolei ataku na jego niewielką osobę owad odleciał trochę dalej i usiadł na czole blondwłosego chłopaka, pogrążonego w medytacji. Dziewczyna, niewiele myśląc zwinęła czytaną gazetę w rulon i perfekcyjnie wymierzonym ciosem wysłała muchę na spotkanie z jej owadzimi przodkami.
- Au! - Nagłe i dość bolesne przebudzenie wpłynęło na samopoczucie Shaki w sposób raczej negatywny. - Zgłupiałaś? Jak skończyłaś czytać, to wystarczyło powiedzieć! - Wrzasnął rozmasowując sobie czoło.
- Eee... nie skończyłam.
- To za co dostałem?
- Miałeś muchę na czole. - Wypaliła.
Ręka Shaki zamarła. Przez kilka sekund wpatrywał się zdumiony w jej twarz, a potem wstał i podszedł do lustra.
- Coś ty zrobiła... - Jęknął.
Odwrócił się do niej, bezradnie opuszczając ręce. Na jego czole, w miejscu, gdzie zawsze znajdowała się starannie wymalowana kropka, której powodu noszenia nigdy do końca nie mogła zrozumieć, znajdowała się sporych rozmiarów plama z krwi, pokruszonej i rozmazanej czerwonej glinki i części owada, których lepiej nie wymieniać.


- No dobra, to kto to był? - Zapytał celowo odwracając uwagę pozostałych od niebezpiecznego tematu.
Znowu spoważniała, ale tym razem nie było w tym złości. Czuła tylko dziwny żal i poczucie wykorzystania.
- Strażnik Czasu i Przeznaczenia.
- Brzmi imponująco. - Stwierdził Shun.
Wzruszyła ramionami.
- Powinien zajmować jedną z najwyższych pozycji w Radzie.
- Powinien?
- Owszem. - Uśmiechnęła się krzywo. - Jest pierwszym strażnikiem o tym tytule, którego do niej nie powołano. Ogółem jest silny. Teoretycznie panuje nad czasem, może go na przykład zatrzymać lub przyspieszyć. W sensie całości, ale to jest bardzo trudne i męczące, lub tylko odczucia pojedynczej osoby.
- To zrobił z Seiyą?
- Tak.
- Dużo jeszcze macie tam takich osób? - Hyoga miał dziwną minę.
- Każdy strażnik jest inny. Ogółem czerpiemy siłę z praw rządzących Ziemią i zachodzących na niej procesów i zjawisk.
- A po co on tu przyjechał?
- Dowiem się, gdy z nim porozmawiam. - Odparła już na nich nie patrząc.

* * *

Znowu jaskinia. Ciemna, nieprzyjemna i wilgotna. Przede wszystkim wilgotna. Ciemność można rozproszyć światłem, choćby i bardzo wątłym płomieniem pochodni, jednak wilgoć pozostanie. Odgłosy spadających kropli denerwowały i drażniły, poruszając wszystkie napięte do granic możliwości nerwy.
Gdzieś tam, tuż poza zasięgiem światła szemrał cicho strumień. Keria siedziała na jednym z głazów i patrzyła w jego kierunku, jednak Ertian nie był w stanie powiedzieć czy rzeczywiście widzi płynącą wodę czy też tylko nie chce patrzeć na niego. Właściwie, to nie chciał znać odpowiedzi na to pytanie. Z przerażająca jasnością dotarło do niego, że bał się tego, co mógłby usłyszeć. Fuego stał nieopodal wojowniczki i przyglądał się chłopakowi, ale ten celowo unikał jego spojrzenia. Z Kerią znał się od lat. Można powiedzieć, że byli przyjaciółmi i nawet teraz miał mimo wszystko nadzieję, że ona zrozumie, dlaczego tak postąpił. Właściwie liczył na to, ze znowu zobaczy na jej twarzy ten niesamowity, psotny uśmiech, a w oczach wesołe ogniki. Tak jak kiedyś, gdy śmiała się z każd**o z jego głupich wybryków. Z wybuchowym i cholerycznym strażnikiem Ognia nie mógł liczyć na taką wyrozumiałość.
W końcu milczenie stało się nieznośne.
- I co? Będziemy tu tak siedzieć?
- A masz cos lepszego do roboty? Możesz iść potrenować, jeśli chcesz.
Ostry głos nie należał jednak do Fuego, czego spodziewał się Ertian. Przygotowana wcześniej odpowiedź na podobną zaczepkę zamarła na jego ustach. Bez słowa wpatrywał się w tą, która to powiedziała.
- Coś nie tak? - Spytała patrząc na niego. Jej twarz zakrywał cień, uniemożliwiając odczytanie jakichkolwiek uczuć, choć głos był nimi tak przepełniony, że aż drżał. Chłopak nie mógł jednak powiedzieć czy to przez gniew czy jakieś inne uczucie.
- Mamy w tej chwili chyba poważniejsze problemy.
- Mamy? - Powtórzyła z drwiną. - Chcesz powiedzieć my? A gdzie widzisz tu "my"?
Patrzył na nią, nie wiedząc do czego to właściwie zmierza. Nie podobało mu się to.
- Ty, ja i Fuego. Jesteśmy tu, żeby zyskać moc potrzebną do zniszczenia Rady. Do tego dążymy.
- Ja i Fuego - powiedziała z naciskiem - tak. Ale nie widzę w tym twojej roli.
- Jak to nie widzisz?! - Teraz już prawie krzyczał. - A co ja według ciebie tu robię? Dla kogo walczyłem przez ostatnie tygodnie?!
- Nie mam pojęcia, dla kogo walczyłeś i niewiele mnie to obchodzi. Na pewno nie dla nas.
- A niby dla kogo?! Oczywiście, że dla was!
Roześmiała się, jednak nie dostrzegł w tym śmiechu nawet najmniejszego śladu wesołości. Przepełniony był drwiną i ironią.
- Dla nas? Dla nas wyzwałeś Mu na pojedynek i poszedłeś tam pomimo złożonej obietnicy? Nie, Ertian. - Mówiła bardzo cicho, a jednak jej głos z przerażającą wyrazistością docierał do najdalszych zakątków jaskini. - Zrobiłeś to dla siebie, tak jak wszystko przedtem. My przyszliśmy tu, bo chcemy zniszczyć Radę. Mamy ku temu różne powody, znasz je i myślałam, że rozumiesz, ale widocznie się przeliczyłam. Ty wykorzystujesz nasz cel jako wymówkę do realizacji własnych ambicji i nie obchodzi cię, że możesz go zniszczyć.
- To nieprawda!
- A jaka jest prawda? No dalej, jeśli to wszystko nie jest prawdą, to powiedz mi dlaczego dzisiaj tam poszedłeś. Dlaczego gdy pierwszy raz starliśmy się z Arin wymierzyłeś cios w taki sposób, żeby ona przeżyła? Czemu później się z nią spotykałeś, ba, nawet uratowałeś jej życie?
Przez twarz Fuego przebiegło zdumienie, po chwili zastąpione przez niepewność, nieufność i wrogość. Czarne w mroku jaskini oczy wpatrywały się w strażnika Ziemi z niepokojącym błyskiem. Ertian nie zwrócił większej uwagi, na objawy dość jasno odradzające możliwość spotkania się z tym chłopakiem sam na sam. Skoncentrował się na zapanowaniu nad chaosem, który ogarnął jego umysł. Jedna myśl ścigała się z drugą, a wszystkie domagały się natychmiastowej uwagi.
- Wiedziałaś...? - Nie dokończył pytania, nawet nie wiedział o co miałby zapytać. - Wiedziałam. Niektóre sprawy po prostu widziałam. Nie tylko ty wychodzisz, żeby się przejść i nie tylko ty potrafisz się skradać. A ja znam twój styl, pamiętaj o tym. Inne rzeczy wymagały tylko połączenia kilku faktów. Teraz natomiast faktem jest, że mamy kłopoty. Arin znowu ma pełną władzę na Kryształem i jest zdecydowanie przeciwko nam. To, że może przywołać Sylpha nie wróży nam nic dobrego. Straciliśmy dużo energii i nie mamy już czasu na jej uzupełnienie. Jak sądzisz, komu mamy za to podziękować?
Po raz pierwszy spojrzał na tą sytuację z innej perspektywy. Miała rację, wszystko wyglądało źle. Spuścił głowę.
- Przepraszam...
- To raczej nie wystarczy, nie sądzisz?
- Co chcesz, żebym zrobił? Mam przed tobą uklęknąć? Tego chcesz? Zobaczyć moją słabość?
- Nie chcę widzieć twojej słabości. Już raz ja oglądałam, nie pamiętasz? - Zmrużyła oczy na widok jego nagle pobladłej twarzy. - Widziałam jak na klęczkach opłakiwałeś śmierć swoich bliskich. Swojej dziewczyny, rodziców i siostry, zapomniałeś? - Zapytała cedząc powoli każde słowo i patrząc jak po każdym wyrazie jego twarz coraz bardziej przypomina kredową maskę. - Może więc jednak masz powód, aby walczyć o zniszczenie Rady?
Po tych słowach podniósł głowę i spojrzał na nią.
- Nie. - Odpowiedziała na nieme pytanie w jego oczach. - Masz stad odejść i nie wchodzić nam w drogę. Dalsze prowadzenie tej farsy nie ma sensu.
- Nie poradzicie sobie beze mnie.
- Można połączyć trzy Kamienie, można i dwa. - Odezwał się niespodziewanie Fuego. Keria spojrzała na niego i uśmiechnęła się. Nie wiedział wcześniej o niczym, więc jego nagłe poparcie wiele dla niej znaczyło. - Naprawdę nie sądzę, abyśmy dotkliwie odczuli twój brak. I tak nie możesz nam teraz w niczym pomóc.
- Wiesz co chcemy zrobić i kiedy. Pomyśl o tym. Zrobisz jak uważasz, ale nie próbuj walczyć przeciwko nam. A teraz się wynoś.

Następna cześć: Rozdział XXVII


Komentarze
Brak komentarzy. Może czas dodać swój?

Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Sant Seiya Revolution - Multimedia
Aiolia Leo

Aiolia2

Camus6

Skorpion Milo

Złoty Rycerz Skorpiona

Milo





Piekielni
3 dni
siurek15
3 tygodni
Verien
Verien
6 tygodni
lukasn3
14 tygodni
Duch
Duch
17 tygodni
pawel2906
19 tygodni
Copyrights © Saint Seiya Revolution 2006 - 2024
Powered by PHP-Fusion copyright Š 2002 - 2013 by Nick Jones. Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3.